Tomasz Lorek: Przeogromny sukces. Jesteśmy dumni, bo Magdalena Fręch pokazuje, że ma serce do walki. Najważniejsze, że przy stanie 2:0 w pierwszym secie dla Ciebie rywalka wyrównała, ale Ty nadal naciskałaś i wywierałaś presję na Słowaczce.
Magdalena Fręch: Wiedziałam, że nie mogę pozwolić jej grać. Większość dziewczyn czuje się dobrze grając w ataku z końcowej linii. Jeżeli dostają wolniejszą piłkę, to mogą zrobić z nią, co chcą. Starałam się przejmować inicjatywę i bardzo cieszę się, że w dwóch setach przy stanie 5:4 potrafiłam domknąć te ostatnie gemy. Bardzo pomógł mi w tym meczu serwis. Właśnie w tym elemencie wygrałam wiele piłek.
ZOBACZ TAKŻE: Wimbledon: Linette/Pera – Cornet/Parry. Polka pożegnała się z turniejem
W tym meczu była jedna taka wyszukana akcja. Kiedy zagrałaś skrót, to dobiegła do tego Anna Karolina Schmiedlova i również zagrała krótką piłkę. Wtedy Ty uderzyłaś po krosie bekhendem. Instynktownie robisz takie kombinacje?
Myślę, że tak. Bardzo lubię takie rzeczy. Podoba mi się kombinacyjna gra, tym bardziej jak coś zaczyna się dziać na korcie. W tym się odnajduję. Lata doświadczeń.
Lubisz się bawić w kotka i myszkę?
Tak. Sprawia mi to dużą frajdę, że mogę coś pokombinować i zagrać coś innego, niż tylko uderzać mocno z głębi kortu.
Jest tu taka dziewczyna, mama i tenisistka Kim Clijsters, która była numerem 1 w deblu i singlu. Wygrała także US Open jako jedyna w historii z “dziką kartą”. Czy łączenie debla i singla w Twoim przypadku jest fantastycznym pomysłem? Nie brakuje Ci energii? Czy jest to zastępstwo zamiast treningu?
Myślę, że jako zastępstwo zamiast treningu. To jest właśnie dobre ćwiczenie na serwis-return. Właśnie ten element jest często grany w deblu. Środowy debel dużo mi pomógł, bo grałam akurat na tym samym korcie, co teraz singla.
Zadrżały polskie serca, kiedy upadłaś. Czy pamiętasz dokładnie ten moment? Wiesz, dlaczego tak się stało?
Pamiętam, jak upadłam. Wiem, że było to po serwisie. W pierwszym momencie pomyślałam, że wygrywam 6:4 i 1:0 w drugim secie, a noga mnie boli. Tego się nie spodziewałam. Nie brałam w ogóle tego pod uwagę, że coś takiego może się wydarzyć. Gdzieś ta noga uciekła. Na początku czułam bardzo duży ból. Miałam już czarne myśli i zastanawiałam się, co się będzie działo. Później, jak się okazało, że wszystko jest w porządku i noga jest stabilna, to zaczęłam biegać bardziej asekuracyjnie. Ważyłam każde kroki. Na szczęście to się nie powtórzyło. Za drugim razem mogło by się to skończyć różnie.
Cała rozmowa z Magdaleną Fręch w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS