A A+ A++

– Nie jest jednak powiedziane, że ktoś jeszcze do nas nie dołączy – zapowiada Bogdan Wilk. Dyrektor sportowy Piasta, w rozmowie z naszym serwisem komentuje m.in. odejście Jakuba Świerczoka czy pozyskanie Damiana Kądziora.

Bartłomiej Bukowski

Bartłomiej Bukowski


Newspix
/ Irek Dorozanski
/ Na zdjęciu: Bogdan Wilk

Piast Gliwice w letnim okienku transferowym dokonał kilku ciekawych ruchów. Gliwiczanie zdecydowali się m.in. na pozyskanie Damiana Kądziora, którym mocno interesował się Lech Poznań. Z klubu odszedł natomiast, za 2 miliony euro, Jakub Świerczok, a także ikona drużyny – Gerard Badia. O tych wszystkich ruchach rozmawiamy z Bogdanem Wilkiem, dyrektorem sportowym Piasta.

Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że Damianem Kądziorem interesuje się Lech Poznań, Legia Warszawa, a ten ostatecznie trafia do Piasta Gliwice?

Bogdan Wilk, dyrektor sportowy Piasta Gliwice: Z tego co wiem, w Lechu trochę było tak, że szukali zawodnika o innej charakterystyce. A jak się dodatkowo okazało, że Kądziora nie jest tak łatwo pozyskać, to odpuścili. My natomiast właśnie takiego piłkarza szukaliśmy. Dlatego też w jakimś stopniu byliśmy bardziej zdeterminowani.

Damian Kądzior w wywiadzie udzielonym naszemu serwisowi chwalił to, jak sprawnie udało się Piastowi przeprowadzić ten transfer. Faktycznie był on tak bezproblemowy?

Nie było to aż takie łatwe, że wszystko zrobiliśmy w kilka dni. To trwało kilka tygodni. Z samym Damianem jednak faktycznie, było dość prosto. Jedynie z Eibarem było trochę przepychanek. Tak jednak jest zawsze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kto bogatemu zabroni? Tak spędza wakacje Cristiano Ronaldo

Czy udany transfer Jakuba Świerczoka miał wpływ na decyzję o pozyskaniu Kądziora? Czy w ten sposób Piast przekonał się, że warto zaryzykować wydanie większych pieniędzy, a mimo to wciąż można na tym nieźle zarobić?

W przypadku Damiana Kądziora myślimy przede wszystkim o walorach czysto sportowych. Drużyna z nim w składzie na pewno będzie się prezentowała lepiej. Transfer Kuby Świerczoka nie miał tu żadnego wpływu. Z Damianem zaczęliśmy rozmawiać nie wiedząc jeszcze, że Kuba odejdzie. Niezależnie od tego czy Świerczok by został czy nie, byliśmy zdecydowani na ściągnięcie Kądziora.

Gdzie dzisiaj jest sufit transferowy Piasta? Pół miliona euro za Damiana Kądziora, milion za Jakuba Świerczoka… Jak na polskie warunki to może robić wrażenie.

To zależy od wielu składowych: naszych potrzeb, umiejętności zawodnika, jego nazwiska. Oczywiście może to być też ktoś bez nazwiska, ale ktoś, w kim zobaczymy taki potencjał, że się na taki ruch zdecydujemy. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, jaka to jest granica.

2 miliony euro uzyskane za Jakuba Świerczoka to jeden z najwyższych transferów w historii Piasta. W zeszłym roku jednak tak różowo nie było. Mikkel Kirkeskov czy Jorge Felix odeszli za darmo, Piotr Parzyszek za zaledwie 0,5 miliona. Czy to wpłynęło na fakt, że teraz Piast nie chciał przegapić dobrego momentu na sprzedaż zawodnika?

Po prostu pojawiła się taka oferta, a sam zawodnik chciał odejść. Zapłaciliśmy za niego bardzo dużo, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że możemy na tym tylko zyskać, również finansowo. Dlatego też zdecydowaliśmy się na jego sprzedaż.

Prawda jest taka, że nie każdego zawodnika można sprzedać za dwa razy więcej niż się kupiło. Niektórzy zawodnicy odchodzą, bo po prostu kończą im się kontrakty. Tak to już jest w piłce. 

Tak właśnie było w przypadku Gerard Badii, on jednak odszedł przede wszystkim ze względów osobistych. Na pożegnanie został uhonorowany zastrzeżeniem numeru. W Polsce to dość rzadka praktyka, obecnie, spośród klubów Ekstraklasy, poza Badią, zastrzeżonych jest 6 numerów, w tym tylko jeden dla obcokrajowca. Jak narodził się ten pomysł w Gliwicach?

To była nagroda dla Gerarda, za to, jaką stał się postacią dla Piasta. Przez lata, nie tylko na boisku, pokazywał przywiązanie do klubu. To dało się odczuć w każdym jego wywiadzie, że identyfikuje się z tym klubem i miastem. Ikoną klubu nie stał się tylko na boisku, ale też poza nim. Wszystkie jego wypowiedzi, nie mówiąc już o tym, że były zwyczajnie sympatyczne, czasem zabawne do łez, zawsze były też ciekawe.

To nagroda za to wszystko. Za to jak się tu wkomponował, jakim był człowiekiem na boisku, w szatni. Za całokształt jego pobytu w Gliwicach. Wielkich dyskusji nad samym zastrzeżeniem numeru nie było. 

Gerard Badia to także jeden z licznych przykładów, że Piast potrafi sprowadzić do Polski naprawdę wartościowych obcokrajowców. Jednocześnie cieniem na to kładzie się wciąż m.in. Kristopher Vida, z którym wiązano spore nadzieje.

Widzimy jak Kris pracuje na treningach, jak się stara, jak chce. Tylko nie umie tego co potrafi naprawdę przełożyć na mecze ligowe.

Pytam o to też dlatego, że w jednym z wywiadów udzielonym pół roku temu zapewniał pan, że stać go na dużo więcej. Od tamtej pory jednak do swojego dorobku w Piaście dołożył zaledwie jedną bramkę.

Wszystko jest tu w nogach i w głowie w Krisa. Cały czas w niego wierzę. Oczywiście, spodziewaliśmy się więcej, jest tutaj niecałe półtora roku, zagrał w wielu meczach, w niektórych zagrał nieźle, ale w niektórych po prostu zawodził i grał słabiej niż oczekiwaliśmy. Dalej jednak myślę, że stać go na dużo więcej niż pokazuje. 

Czy Piast wciąż jeszcze myśli o wzmocnieniu ofensywy? Czy po odejściu Świerczoka w klubie wierzy się, że zastąpić go zdołają Michał Żyro oraz Alberto Toril?

Tak jak pan wspomniał, Michał Żyro, Alberto Toril, Dominik Steczyk czy Tiago Alves mogą wypełnić tę lukę. Nie jest jednak powiedziane, że ktoś jeszcze do nas nie dołączy.

Kto dzisiaj w Piaście ma decydujący głos przy transferach? Pan, trener Fornalik, czy może na wzór Lecha, jest coś w rodzaju komitetu transferowego?

Każdy klub ma swoją strategię, swój plan. My także mamy, jednak chciałbym, aby to zostało tajemnicą. Niekiedy bowiem lepiej niektóre rzeczy zachować dla siebie, mieć swój własny sposób.

W jednym z wywiadów mówił pan także, że “czuje się wciąż trenerem”. Jak bardzo pana doświadczenie trenerskie pomaga w pracy dyrektora sportowego? Co by nie mówić, w Piaście widać pracę wykonaną przez dyrektora sportowego, a to stanowisko w Polsce wciąż dość często pomijane.

Na pewno pomaga. Dobrze mieć wiedzę o tym jak klub funkcjonuje z każdej strony. Trenera, zawodnika, menadżera, skauta czy dyrektora sportowego. Ja większość tych funkcji w Piaście czy to w innych klubach pełniłem i na pewno to wiele mi daje.

Na zakończenie – jakie aktualnie cele stawia przed sobą Piast? Zawsze pan mówił o “górnej ósemce”. Czy to wciąż aktualne?

Cele zawsze są takie same. Nawet, gdy zdobyliśmy mistrzostwo Polski, to celem było grać jak najlepiej. Teraz też skupiamy się na każdym kolejnym meczu i zobaczymy, gdzie nas to zaprowadzi.

W ostatnim czasie jednak te apetyty w Gliwicach mogą być rozbudzone. Trzy niezłe sezony, do tego teraz chociażby przejęcie Kądziora przed Lechem Poznań… Chyba jednak wygląda to nieco inaczej niż 3-4 lata temu.

Na pewno. Jeszcze 3-4 lata temu byśmy przegrywali rywalizację o tych zawodników z tymi mocniejszymi. Teraz się to nieco zmieniło. Jesteśmy w stanie tę rywalizację wygrać. To jednak jest pokłosie tych sukcesów w ostatnich latach. 1., 3., a nawet 6. miejsce, które myślę, że i tak było niezłe, do tego uczestnictwo w europejskich pucharach, gdzie przeszliśmy dwóch rywali. Teraz, na bazie tych dobrych wyników apetyty wzrastają, ale też i możliwości klubu. Na pewno naszym celem jest gra w ścisłej czołówce.

Obserwuj autora na Twitterze

Czytaj także:
– Powstanie film dokumentalny o Lewandowskim
– “Chcę zostać na zawsze.” Milan zatrzyma kluczową postać


Skomentuj

0

Zgłoś błąd

WP SportoweFakty


Komentarze (0)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHuawei zaprezentowało P50 i P50 Pro. Pierwsze flagowe telefony z systemem HarmonyOS
Następny artykułAgroUnia zapowiada blokady dróg. „Czujemy się oszukani. Macierewicz powiedział, że potrzebuje tygodnia”