A A+ A++

Zabytkowa wieża ciśnień z czerwonej cegły w Giżycku powstała w 1900 r. Do 1996 r. zaopatrywała w wodę miasto, a później kupił ją za oszczędności Henryk Górny, rolnik z okolicy, hodowca drobiu, indyków i kurczaków. Czekała z 10 lat bezczynnie, bo właściciel nie miał „wizji”, co z nią robić. W 2009 r. wyremontował wieżę w Giżycku kosztem 3 milionów zł (15 lat temu). – Inwestycja dopiero po 8 latach zwróciła mi poniesione nakłady, a od 6 lat zacząłem na niej zarabiać z nawiązką – mówi Pan Górny. Po 11 i pół roku od naszej pierwszej rozmowy, nie chce zakupić wieży ciśnień z Łomży.

Henryk Górny we wrześniu 2012 r. opowiedział historię swojej inwestycji. Powodem rozmowy był fakt, że wtedy Rada Miejska Łomży zastanawiała się z prezydentem Mieczysławem Czerniawskim nad losem wieży ciśnień z 1954 r. Przedsiębiorca z Jedwabnego wydzierżawił kolos na betonowych nogach w 2008 r. od Miasta na 99 lat. Po 2 latach zrezygnował, bo nie dostał unijnej dotacji na kilka milionów zł, a miasto nie sprzedało sąsiedniej działki. Dyskusje o losie wieży ciśnień wracają od ponad 30 lat, zwłaszcza w okresie kampanii wyborczych, bo politycy i samorządowcy mają ciśnienie, żeby wyremontować wieżę ciśnień, które uchodzi zaraz po wyborach. W dyskusjach miała być m.in. kawiarnią i centrum astronomii. Drugiej rozmowy z Panem Górnym by nie było, gdyby temat renowacji wieży nie powrócił w postulatach 2 kandydatów na prezydenta: Dariusza Domasiewicza i reagującego nań Mariusza Chrzanowskiego. Na miesiąc przed wyborami samorządowymi (7. kwietnia) przedstawiamy model biznesowy, jaki wdrożył Pan Górny w Giżycku. Jego wieżę widokową odwiedza w 5-miesięcznym sezonie letnim około 40 tysięcy osób. W ok. 95 procentach to turyści, którzy przyjechali nad jeziora na Mazurach. Obrót 2023 r. wyniósł 820 tys. zł, w tym za bilety ponad 400 tys. zł. Zysk to ok. 100 tys. zł na rok. 

6 pracowników przez 5 miesięcy w sezonie letnim 

Wieża ciśnień w Giżycku stoi na wzgórzu około 7- metrowym, mierzy około 30 metrów wysokości, zaś z tarasu widokowego – dobudowanego na życzenie Pana Górnego – można podziwiać widoki z wysokości ok. 45 metrów. Panorama ok. 30-tysięcznego miasta z twierdzą Boyen i jezior: Niegocin i Kisajno to atrakcja wieży. Na 7-u poziomach, elegancko i stylowo zaaranżowanej i wyposażonej budowli, znajdują się: na parterze kasa biletowa ze sklepikiem pamiątek; galerie obrazów i starych zdjęć z przedwojennych lat Giżycka, Mazur i Polski; trofea myśliwskie, poroża, kły z kolekcji Pana Górnego; magazynek, ubikacja; winda; kawiarnia na VI poziomie na około 40 do 50 osób; obszerny taras widokowy na VII p., jak nałożona na kopułę obręcz na zewnątrz ze stolikami wewnątrz. Lody, kawa, ciasta, napoje to menu. Bilet normalny kosztuje 15 zł, jednak gros jest tańszych o kilka zł dla uczniów, studentów, seniorów, grup, wycieczek. Mieszkańcy z miasta i powiatu płacą tylko połowę.

Wieża otwarta jest w sezonie maj – wrzesień. Do obsługi zatrudnionych jest 6 do 7 osób, zwykle na czas określony. Koszty personelu to 150 tys. zł / sezon; media (woda, ścieki, śmieci, prąd, winda) to wydatek rzędu 60 tys. zł / sezon; podatki ok. 100 tys. zł rocznie. Wieża działa 7 dni w tygodniu od godz. 10 do 18. albo 20. Oczywiście, nie ma śladu po stalowym zbiorniku na 200 000 litrów wody. Wieża ciśnień w Giżycku od 6 lat zarabia na siebie i wygląda efektownie z zewnątrz oraz wewnątrz.

Inwestor: „Łomża nie jest miastem turystycznym” 

Najtłumniej wieżę odwiedzają turyści, odwiedzający Mazury, jeziora i twierdzę Boyen, i żeglarze. W czerwcu, lipcu i sierpniu przybywa ich dwa, trzy razy więcej niż w maju i wrześniu. Niektórzy są w wieży 10 minut, żeby podziwiać panoramę, a inni zostają dłużej, do ok. pół godziny, ażeby wypić kawę, zjeść ciastko, porozmawiać. Mieszkańcy to nieliczna grupa odwiedzających, do 5 procent, a powracają ze swoimi gośćmi, krewnymi, przyjezdnymi. Żona Pana Górnego początkowo nie była entuzjastką wydawania 3 milionów na fantazje męża i traktowała przedsięwzięcie ostrożnie. Dzieci z powątpiewaniem kiwały głowami. Syn przejął hodowlę drobiu i otrzyma w spadku wieżę ciśnień w Giżycku, a córka prowadzi podarowaną jej przez rodziców wieżę ciśnień w Gołdapi. Pan Górny wyremontował też drugi zabytek. Jak ocenia, wieża w Gołdapi nie jest tak dochodowa: wprawdzie się zamortyzowała, choć przynosi zaledwie ok. 1 / 3 obrotów wieży z Giżycka, lecz wychodzi na 0. 

Dlaczego wyremontował wieżę? Podobała mu się, chciał ją uchronić przed ruiną. Wymienił 10 tys. cegieł w murze, który u podstawy ma metr szerokości. Zmienił strop betonowy. – Wieża kosztowała mnie bardzo dużo czasu, zaangażowania i pieniędzy – podsumowuje ćwierć wieku życia z myślami o ulubionej budowli. Niełatwo było prowadzić budowę na takich wysokościach, ze schodami, które spiralnie okrążają wewnątrz budynek. Kilka lat temu właściciel wieży ciśnień w Szczytnie załamał się swoją inwestycją – wieżę wkomponował w dobudowany budynek, jednak zabrakło mu funduszy i cierpliwości, więc chciał odsprzedać ją Panu Górnemu. Bez skutku. Podobnie nie dał się namówić autorowi tego artykułu na inwestycję w wieżę w Łomży. – Łomża nie jest miastem turystycznym – wyjaśnia. – Dla samej wieży ciśnień nikt nie przyjedzie. A na inwestycje nie zgodziłaby się rodzina.

Mirosław R. Derewońko

tel. red.  696 145 146

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułЗалужному у Великій Британії буде непросто – дипломат
Następny artykułНа Буковині прикордонники пострілами зупинили двох ухилянтів