W polskim Episkopacie szykuje się rewolucja. Niebawem odejdą z niego: dotychczasowy przewodniczący abp Stanisław Gądecki oraz wiceprzewodniczący abp Marek Jędraszewski. Obydwaj pełnili tę funkcję już dwie kadencje, a do tego zaraz osiągną wiek emerytalny. W czerwcu 2024 r. drugą pięcioletnią kadencję na stanowisku sekretarza generalnego skończy zaś bp Artur Miziński. Oznacza to wymianę w tym roku całego obecnego prezydium Episkopatu.
Najpierw wybory nowego przewodniczącego KEP. To czeka nas już w marcu. Kto może zastąpić Gądeckiego? Ławka jest krótka. Sam Episkopat liczy 96 biskupów. Ale nie każdy ma szansę na wybór, a jedynie biskupi diecezjalni, których jest obecnie 44 (jeden wakat w diecezji sosnowieckiej). Jednym z najważniejszych kryteriów wydaje się zaś wiek. Kadencja przewodniczącego trwa pięć lat, dlatego można niejako wykluczyć z wyborów tych hierarchów, którzy wkrótce wejdą w wiek emerytalny – 75 lat. A do tej pory mieliśmy w polskim Episkopacie praktykę wybierania przewodniczącego na dwie kadencje. Gdyby się tego trzymać, ten biskup w tej chwili nie mógłby mieć nawet 65 lat. – Grupę kandydatów zawęża też pewna archaiczność polskiego Episkopatu, który jest tradycyjny na tyle, że będzie chciał wybrać nie tyle ze wszystkich biskupów diecezjalnych, ale z metropolitów w godności arcybiskupa. I tych jest już znacznie mniej – mówi w rozmowie z tokfm.pl prof. Arkadiusz Stempin, historyk i politolog z uczelni Janusza Korczaka w Warszawie oraz Albert-Ludwigs-Universitat we Fryburgu.
Kto nowym przewodniczącym Episkopatu?
Oznacza to, że w grze są: metropolita katowicki abp Adrian Galbas, prymas Polski abp Wojciech Polak, kardynał Grzegorz Ryś (metropolita łódzki). Ta trójka mogłaby pełnić urząd przez dwie kadencje. A także: abp Józef Górzyński z Olsztyna (dwie kadencje prawie na styk), metropolita gdański abp Tadeusz Wojda, abp Józef Guzdek z Białegostoku oraz metropolita wrocławski abp Józef Kupny (wszyscy jedna kadencja). Łącznie siedmiu. – Z puli tych arcybiskupów największe szanse przyznawałbym arcybiskupowi Gdańska – Wojdzie albo abpowi Galbasowi. To jest taka dwójka, która w tym Episkopacie ma mocne karty – ocenia prof. Stempin.
Oznaczałoby to zwycięstwo frakcji bardziej umiarkowanej niż Gądecki, ale jednak nie tak reformatorskiej jak kard. Ryś czy prymas Polak. – Zarówno Galbas jak i Wojda w tej naszej falandze, jakbyśmy ustawili tych biskupów w równym szeregu i wskazywali od prawa do lewa, sytuują się na lewo od Gądeckiego, przyjmując, że Gądecki jest gdzieś jednak w miarę po środku – wizualizował mój rozmówca.
“Antyklerykalny” arcybiskup na ratunek polskiemu Kościołowi?
Arcybiskup Adrian Galbas sam o sobie żartuje, że jest “antyklerykalny”. – Bo źle się czuję bez ludzi świeckich. Podziwiam często wysiłek, jaki wkładają w pielęgnowanie swojej wiary – mówił duchowny, cytowany przez kwartalnik “Więź”. Choć abp Galbas dopiero cztery lata temu został biskupem, to już papież Franciszek mianował go arcybiskupem archidiecezji katowickiej, a w październiku – po skandalu seksualnym w Sosnowcu – został także administratorem apostolskim sede vacante w Sosnowcu. Galbas został także wybrany przez biskupów jako jeden z trzech (oprócz Gądeckiego i Jędraszewskiego) delegatów Episkopatu na Synod w Watykanie. To, że nazwisko Galbasa jest w grze, potwierdziła mi także osoba zbliżona do Episkopatu. Według niej abp Galbas do tej pory był bowiem osobą, której ufał Gądecki. To właśnie on miał wpisać go na listę kandydatów na biskupów. Pytanie jednak, czy przewidywał wówczas jak dalej potoczy się jego kariera.
Prof. Stempin też uważa, że wybór Galbasa jest możliwy. – Posiłkowałbym się tu takim porównaniem, że podobnie jak to konserwatywne kolegium kardynalskie po Benedykcie XVI wybrało Bergolio na papieża, tak samo polski Episkopat, pomimo naszpikowania tradycjonalistami, może wybrać bardziej liberalną twarz na przewodniczącego Episkopatu – ocenia prof. Stempin. Spójrzmy więc na liczby – w tej chwili wśród polskich biskupów jest już 50 nominatów papieża Franciszka, 23 nominatów Benedykta XVI i 23 nominatów Jana Pawła II. Delikatną przewagę zaczyna więc uzyskiwać teoretycznie mniej konserwatywne skrzydło.
Aczkolwiek ekspert uczula, że jego prognozy nie bazują na twardych danych, a bardziej na pewnych domysłach. – Cóż, mamy pewną grę w Episkopacie i nie mamy do niej wglądu. Bo nawet, kiedy są tam pewne kontrowersje czy konflikty, to jest to na tyle zgrana drużyna, że nie ujawnia tego publicznie. I jedynie czasem na skutek jakichś rozbieżności czy przecieków, jesteśmy w stanie wnioskować, co się dzieje za tymi zamkniętymi drzwiami – zaznacza historyk.
Nowe władze Episkopatu. Kto odpada?
Zdaniem mojego rozmówcy z kręgów zbliżonych do Episkopatu, choć abp Wojda rzeczywiście jest na liście kandydatów, to jego szanse mogą przekreślić skojarzenia z homofobicznymi akcjami w czasie, gdy był metropolitą białostockim. Przypomnijmy, że Wojda zdecydowanie sprzeciwiał się pierwszemu w historii Białegostoku Marszowi Równości. “Jest to inicjatywa obca naszej podlaskiej ziemi. Powtarzamy za kardynałem Stefanem Wyszyńskim: “Non possumus” – nie możemy się na to zgodzić!” – pisał w odezwie, która była odczytywana podczas nabożeństw w kościołach archidiecezji białostockiej. Marsz ostatecznie się odbył, ale kontrmanifestanci obrzucali jego uczestników kamieniami oraz petardami i palili tęczowe flagi.
Według niego, choć samym biskupom to raczej nie przeszkadza, to niektórzy z nich wydają się zdawać sobie sprawę, że taki wybór zostałby źle odebrany przez społeczeństwo. Jak dodał, z puli kandydatów można też wyeliminować obecnego metropolitę białostockiego abpa Guzdka, który w obliczu humanitarnego kryzysu migracyjnego nie stanął na wysokości zadania.
Rewolucja w KEP. Postawią na bezpieczną opcję?
Mój rozmówca, który zna środowisko Episkopatu, nie jest jednak optymistą. – Kościół w Polsce dziś, w obliczu dramatycznej sekularyzacji, nastrojów społecznych i zmian politycznych, potrzebuje innych liderów niż dotychczasowi. A aktualne władze nawet nie są w stanie krytycznie spojrzeć na czas swoich rządów, kiedy czy to zaangażowaniem, czy słowami czy zaniechaniem i milczeniem, szkodzono Kościołowi, jego wizerunkowi a przez to też misji. Czy biskupów stać na konieczne zmiany? Oni raczej boją się, że przez kontrast wyraźniej będzie widać, jak przez ostatnie lata zawalili. Boją się konsekwencji. Prawdopodobnie ten lęk będzie przyczyną raczej wyboru subtelnej kontynuacji dotychczasowej linii. Ważniejsze wydają się dla biskupów ich spokój i uprzedzenia do papieża czy zmieniającego się świata. Bardzo bym się zdziwił, gdyby większość biskupów znalazła w sobie odwagę na zmiany – zaznacza mój informator.
A to dawałoby szansę dwóm innym kandydatom. Czyli abp Górzyńskiemu z Olsztyna i metropolicie wrocławskiemu, abp Kupnemu. Obaj są wyważeni i mniej znani w mediach. I mogą stać się czarnymi koniami tego wyścigu.
“Polski Kościół czeka ta sama przyszłość co irlandzki”
Zdaniem prof. Stempina sama wymiana władz w Episkopacie, bez względu na to jaka ostatecznie będzie, raczej nie doprowadzi do przełomu w polskim Kościele. Choć “być może wraz z odejściem ludzi pokroju Gądeckiego, Jędraszewskiego i całej te formacji zakotwiczonej w ubóstwianiu Jana Pawła II, z polskiego Episkopatu spuści się trochę inkwizycyjnej krwi”. – Bo nadal polski Episkopat cierpi na dwie choroby – znacjonalizowanie polskiego katolicyzmu i uczynienie go inkwizycyjnym. Przecież np. te modlitwy różańcowe na polskich granicach były wyrazem militarnego charakteru polskiego Kościoła. I być może rzeczywiście, kiedy przyjdzie nowe pokolenie hierarchów, którzy nie będą aż tak radykalnie nastawieni, coś zmieni się trochę na lepsze. Ale mam wątpliwości – mówi historyk i politolog.
Jak tłumaczy, odchodzenie Polaków od Kościoła to nie jest tylko sama sprawa polskich biskupów. – To większa kultura, w której ten Episkopat i duchowieństwo są zakotwiczeni. Ci nastolatkowie, którzy dzisiaj uciekają z lekcji religii, podlegają procesom sekularyzacji – mówi. Ekspert dodaje, że na to nakłada się także nieumiejętność całego polskiego Kościoła komunikowania się z ludźmi urodzonymi po 2000 roku. – Duchowni mówią językiem, którego nie pojmie żaden 10-latek, 15-latek czy nawet 20-latek. Zwrot “prawda zbawienia” nie dotrze przecież do 100 proc. dzieci na lekcjach religii. Więc jak oni tak dalej mówią, to nic dziwnego, że dzieci uciekają z religii – ocenia watykanista. – Więc to nie tylko pedofilia, nie tylko sekularyzacja, nie tylko ten archaiczny Episkopat, ale także język jakim posługuje się kler w Polsce, a który jest niezrozumiałym bełkotem teologicznym – wskazuje.
W jego ocenie dla polskiego Kościoła nie ma szansy wyjścia z tego impasu. – Sama zmiana członków Episkopatu tego nie załatwi. Oni tkwią mentalnie w archaicznych obrazach, języku. Dopóki Kościół będzie komunikował się takim językiem pseudo teologii, to będzie miał tysiące nastolatków uciekających z religii, nie przyjmujących później bierzmowania, niegodzących się na ślub konkordatowy i dechrystianizujących się. Ale to nie jest wina tych ludzi, którzy, jakby to powiedział Gądecki, “odchodzą od prawdy”. Tylko dla nich Kościół jest instytucją martwą, a nawet zakłamaną, z którą nie chcą mieć nic wspólnego – podkreśla prof. Stempin.
Rozmówca tokfm.pl polemizuje tu m.in. z tezą dotychczasowego przewodniczącego KEP, że nie pójdziemy drogą Irlandii, bo narodowy charakter każe Polakom być narodem przekornym. – Muszę powiedzieć, że jak to usłyszałem, to zbaraniałem. Bo nie jest to odpowiedź ani pisana językiem teologii, ani filozofii, ani też żadnej głębi. Jest także naukowym absurdem, bo nie ma charakteru narodowego. Socjologowie nie posługują się tym pojęciem. Gądecki idzie tu bardzo wyświechtaną kalką pojęciową i jestem zdziwiony taką miałkością jego analizy – mówi prof. Stempin.
– Moim zdaniem z takim Episkopatem Polskę czeka ta sama przyszłość co Kościół irlandzki. I nawet z wymianą tej wierchuszki KEP, idziemy w tym samym kierunku, co Irlandia – kwituje Stempin.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS