Odkryciom archeologicznym w katedrze towarzyszy trudna dyskusja: czy i jakie elementy średniowiecznego kościoła zachować, kto za to zapłaci i kiedy wierni będą mogli wrócić do świątyni? – Wszyscy się pochylają, podziwiają, ale nikt nie zaproponował pomocy – mówi ks. Waldemar Klinger, proboszcz katedry opolskiej.
Z perspektywy parafii zadanie miało być proste i szybkie. Latem w kościele zdemontowano ławki, potem wyłoniona w przetargu firma miała usunąć płyty posadzkowe, wykonać wykopy i ułożyć ogrzewanie podłogowe. Finalnie w katedrze miała się pojawić nowa posadzka. Wiernych poinformowano, że prace potrwają trzy miesiące, maksymalnie pół roku. Dziś na stronie internetowej katedry opolskiej widnieje komunikat, że świątynia jest zamknięta do odwołania.
– Nikt się nie spodziewał, że tak wyśmienite będą artefakty pod posadzką. Stąd też wszystko zależy od tego, jak długo potrwają prace archeologiczne. Dopiero od zakończenia tych prac można wyznaczyć jakiś tok montażu nowej posadzki, ewentualnego nowego ogrzewania i wtedy dopiero będzie można coś ustalić. W tej chwili nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć. Niektórzy mówią nawet, że świątynia będzie nieczynna rok lub dwa lata. Jestem tym przerażony, ale jako proboszcz tej parafii cieszę się z pięknych odkryć, dokumentujących historię miasta Opola. Z perspektywy duszpasterskiej to jednak bardzo utrudnia nie tylko życie parafii, ale i diecezji, ponieważ jest to kościół biskupi. Wiele celebracji odbywa się tu z udziałem biskupa i trzeba będzie się przenieść – mówi ks. Waldemar Klinger, proboszcz katedry opolskiej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS