A A+ A++

Cóż za mecz Piotra Zielińskiego! Gdyby pomocnik dał kiedyś takie show w kadrze, Jerzy Brzęczek mógłby odkapslować piwko i stwierdzić z uśmiechem na ustach, że w końcu Zielińskiemu coś się przestawiło w głowie, w końcu wstał odpowiednią nogą z łóżka i teraz to już pójdzie jak z górki. Naprawdę przyjemnie się ogląda starcie w silnej lidze, gdzie to Polak ciągnie swoją drużynę do zwycięstwa. Bo pewnie gdyby nie jego postawa, Napoli mogłoby nie ograć dzisiaj Cagliari (z Walukiewiczem w składzie).

Już od początku było widać, że to może być popołudnie Zielińskiego. Brał piłkę, strzelał, bawił się, chciał być pod grą i rzeczywiście za chęciami szły czyny. Jeszcze z pierwszym uderzeniem z dystansu poradził sobie bramkarz, gdyż szło w środek, natomiast w 25. minucie Cragno nie miał już żadnych szans. Lewa noga, okolice linii pola karnego i pod ladę. Rany boskie, cóż za malinka.

Ale kto wie, czy nie podobało nam się bardziej jednak drugie trafienie Piotrka? To w nim pokazał swój cały kunszt techniczny, to, jak dobrze obchodzi się z piłką. Aż trudno to opisać, trzeba zobaczyć:

No zobaczcie, przecież to jest piękne. Świetne przyjęcie, potem zaraz szybkie dziubnięcie i uderzenie, które nie pozostawiało wątpliwości. Trzeba się spodziewać cholernie wysokich not we włoskiej prasie i nie chodzi tylko o bramki. Zieliński unosił się nad murawą. 92% celnych podań, dwa kluczowe, sześć wejść w pojedynki i trzy wygrane. Takiego Piotrka chcemy oglądać.

Co więcej, warto wspomnieć jak ważny był ten drugi gol dla Napoli. Padł on przecież chwilkę po tym, jak Cagliari wyrównało za sprawą innego magika, Joao Pedro, który wykazał się największym sprytem w polu karnym i wykorzystał średnią interwencję Maksimovicia. A mało wskazywało, że gospodarze do tego trafienia dojadą – Napoli było lepsze, natomiast świetnie bronił Cragno.

Dostać więc bramkę po swojej przewadze – można się załamać. Ale nie pozwolił na to Zieliński.

A potem już poszło, Cagliari się posypało do końca. Z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Lykogiannis, kiedy zatrzymał w nieprzepisowy sposób wychodzącego na dobrą pozycję Lozano. Potem było jeszcze głupsze zagranie ze strony Cagliari, bo ręka w polu karnym – Caligara blokował uderzenie, jakby grał co najmniej w siatkówkę, a nie w piłkę nożną. Karnego wykorzystał Insigne, aż szkoda, że na boisku nie było już Zielińskiego – być może byłaby okazja na hattrick.

Tego gola przedzieliło jeszcze trafienie Lazano, któremu piłka spadła pod nogi po zamieszaniu w polu karnym. 4:1… No, najniższy wymiar kary. Skoro nie dojechała więc obrona w Cagliari, wysokich not nie może zebrać niestety Walukiewicz, ale po prawdzie – i bez zbędnego patriotyzmu – wyglądał wśród swoich kolegów najsensowniej. Mimo wszystko mówimy jednak o najlepszym wśród najsłabszych, gdyż jako się rzekło: gdyby nie bramkarz, mielibyśmy dramacik.

I cóż, Napoli otwiera rok zwycięstwem, co jest cenne tym bardziej, że w końcówce 2020 roku złapało zadyszkę, łapiąc ledwie punkt w trzech meczach. Piotrek, utrzymaj taką formę choćby do marca, potem popraw latem!

Cagliari – Napoli 1:4

Joao Pedro 60′ – Zieliński 25′ 62′ Lozano 74′ Insigne 86′

Fot. FotoPyk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTour de Ski: Diggins wygrała bieg na dochodzenie, 27. miejsce Marcisz
Następny artykułNajwiększy sukces i największe niepowodzenie. Najprzyjemniejsze i najtrudniejsze decyzje – Dariusz Bożek o drugim roku prezydentury