Po ostatniej akcji sobotniego dreszczowa w ekipie Zaksy i wśród jej kibiców zapanowała euforia. A wśród całej reszty środowiska siatkarskiego ogromny żal. Żal, że ta rywalizacja się już skończyła. Miał być hit i był. Były zwroty akcji i ogrom emocji i najlepsza możliwa wizytówka PlusLigi. Ten piąty mecz, czy choćby tie-break w sobotę byłby pewnie wisienką na torcie, ale i tak dostaliśmy prawdziwą siatkarską ucztę.
ZAKSA najpierw myślami była przy piątku. Nowakowski zaczął serię kłopotów zdrowotnych
W piątek, gdy Projekt wygrał 3:2 i przedłużył ćwierćfinałową rywalizację, w hali Torwar zjawił się nadkomplet publiczności, bo dostawiono dodatkową trybunę na płycie. Dzień później widzów było trochę mniej, ale widowisko było wcale nie gorsze i żałować mogą ci, którzy zrezygnowali z kupna biletu.
Gracze Zaksy w piątek w większości szybko uciekli do szatni. Tłumaczyli się, że kolejnego dnia czeka ich ważne spotkanie, ale widać też było przygnębienie i rozczarowanie. Początek sobotniego meczu mieli słaby, a siatkarze Projektu wyraźnie złapali wiatr w żagle po cennej wygranej. Mocna odrzucająca zagrywka, skuteczne ataki i rywale wciąż chyba trochę będący myślami przy poprzednim pojedynku – efekt był taki, że przewaga gospodarzy szybko rosła. I wszystko szło zgodnie z ich planem do momentu, kiedy dwukrotnie w krótkim czasie trener Projektu Piotr Graban i fani jego zespołu zamarli na chwilę. Najpierw przy prowadzeniu 20:16 urazu doznał środkowy Piotr Nowakowski, który od razu zszedł z boiska, a przy wyniku 21:20 skurcze złapały Damiana Wojtaszka. Będący ostatnio w świetnej formie libero jednak od razu wrócił do gry.
Być może gospodarze trochę zdekoncentrowali się urazem Nowakowskiego, ale też kędzierzynianie mieli ustawienie, które zawsze przynosi im sporo korzyści – z Davidem Smithem na zagrywce. Doszli rywali przy wyniku 21:21. Fanom warszawskiej ekipy mógł się przypomnieć wtedy czarny scenariusz z drugiego spotkania ćwierćfinałowego. W poniedziałek w Kędzierzynie-Koźlu prowadzili w setach 2:1, a w czwartej partii 20:14, ale wypuścili z rąk tę szansę i przegrali po tie-breaku. Tym razem (w pewnym momencie wygrywali 20:15) jednak do powtórki nie doszło. Zepsuty atak Bartosza Bednorza, blok Kevina Tillie i atak Linusa Webera w końcówce pozwoliły im zażegnać niebezpieczeństwa.
Nowakowski w przerwie udał się do szatni z fizjoterapeutą i wrócił w połowie drugiej partii z okładem z lodu na barku. Od tego momentu już tylko z boku obserwował przebieg rywalizacji. Nieobecność dwukrotnego mistrza świata jednak zneutralizować starał się Jurij Semeniuk. Ukrainiec dobrze radził sobie zarówno w bloku, jak i w ataku. Tyle że w tej partii na dobre w mecz weszli gracze Zaksy i to oni cały czas byli o krok z przodu. Dobrze spisywał się Norbert Huber, który tym razem wyszedł w podstawowym składzie, sprytnie punktował Łukasz Kaczmarek, a zaciął się Weber.
Jeśli ktoś myślał, że limit pecha w tym spotkaniu wyczerpano, to nic bardziej mylnego. Zmieniła się tylko drużyna. W drugiej odsłonie przez chwilę leżał na parkiecie Kaczmarek, ale szybko doszedł do siebie, a potem z kolegami cieszył się z doprowadzenia do remisu w meczu. Bo gospodarze próbowali gonić, ale bez powodzenia. Na początku trzeciej partii z kolei zaczęły się problemy z kostką Erika Shojiego. Od tego momentu amerykański libero pojawiał się na boisku, gdy trzeba było przyjmować, a podczas akcji przy własnej zagrywce zastępował go rezerwowy Korneliusz Banach.
ZAKSA oklaskuje Wojtaszka. Tym razem powaga zamiast uśmiechów i żartów
Mimo że ZAKSA w trzeciej partii znów szybko odskoczyła, ale Projekt nie odpuszczał i widać to było choćby po reakcjach rezerwowych ekipy gości. Po udanych trudnych akcjach podrywali się i mobilizowali kolegów na parkiecie. Ale potrafili też docenić klasę rywala. Wojtaszek, który od kilku tygodni zbiera pochwały z każdej strony, w jednej wymianie kilka razy wybronił piłki, które wydawały się już nie do obrony. Po jednym z takich popisów brawo bili mu nie tylko rezerwowi Zaksy, ale i Shoji.
Warszawska drużyna co jakiś czas zmniejszała stratę, a po chwili znów traciła kilka punktów z rzędu. Graban próbował zmian na środku, w przyjęciu i ataku, ale nie przyniosło to większego efektu. W piątek siatkarze z Warszawy też przegrywali 1:2 w setach i wtedy pomogły im nieco żarty przed kolejną partią i rozluźnienie. Tym razem tego nie było – w powadze czekali na powrót do gry. A na parkiecie nic się nie zmieniło – dalej przewagę miała ZAKSA. Do tego doszło trochę dyskusji pod siatką, po której asem popisał się Bartosz Bednorz. Gospodarze jeszcze próbowali, ale widać było, że stopniowo uchodzi z nich wiara, że będą w stanie wyrwać to zwycięstwo obrońcom tytułu.
Tym samym Projekt po raz pierwszy od prawie czterech miesięcy przegrał mecz u siebie. Poprzednio miało to miejsce 18 grudnia, gdy w Arenie Ursynów uległ Asseco Resovii. Teraz kędzierzynianie zagrają w półfinale właśnie z rzeszowską ekipą, a stołeczny zespół czeka na rywala w walce o piąte miejsce.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS