A A+ A++

Oto, po dłuższej przerwie, Wielka Brytania znów pojawiła się w polskiej debacie medialnej. Informacje na temat tego kraju są ambiwalentne, raz obiektywne, a zaraz potem nieprzychylne, w istocie płyną dwiema strugami.

Działania premiera Wielkiej Brytanii

Oficjalne, wyważone, w mediach publicznych oraz plotki na temat życia prywatnego premiera Borisa Johnsona, jakieś historyczne resentymenty – w mainstreamie i tabloidach. W tych pierwszych widać fakty, cyfry, w drugich – pranie prywatnych brudów i magiel. A  więc news, że Johnson w Kijowie ostrzega Rosję, że „jakiekolwiek wtargnięcie na Ukrainę, na jakakolwiek skalę byłoby katastrofą nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Rosji, byłoby katastrofą dla świata”. A więc informacja, że Wielka Brytania przeznaczyła 88 mln funtów, prawie ćwierć miliarda złotych na wspieranie stabilności rządów oraz niezależności energetycznej Ukrainy. Że wysyła lekkie systemy obrony przeciwpancernej i ekspertów ds. instruktażu wojskowego. A wczoraj wiadomość, że na mocy ostatnich uzgodnień między brytyjskim ministrem obrony Benem Wallace’em i szefem MON Mariuszem Błaszczakiem, do Polski przyjadą tamtejsi żołnierze, razem 350 royal marines z elitarnego 45 Commanda z bazy ulokowanej w Szkocji. Wspólne ćwiczenia, budowa potencjału. I to wszystko nie w ramach NATO, lecz dwustronnego porozumienia. Z drugiej strony – nigdzie nie udowodnione ciekawostki z życia małżeńskiego premiera Borisa Johnsona z cyklu „kitchen sink drama”, tyle że w wydaniu niemieckich pisemek brukowych typu „Bild” czy „Fakt”.

Nowy format współpracy

Ale nie ma skutków bez przyczyny. Wszystko zaczęło się, kiedy podczas wizyty w Kijowie premier Morawiecki, Boris Johnson i prezydent Wołodymyr Zełeński zaanonsowali powstanie nowego formatu współpracy Polski, Wielkiej Brytanii i Ukrainy. Nowy sojusz tych państw, obok – nie przeciwko, lecz niejako równolegle, przyspieszając i dopełniając – NATO i Unii Europejskiej. Zwłaszcza Unia jest tworem ogromnym, nieruchawym i skłóconym, i chcąc uzyskać jakąkolwiek zgodę na cokolwiek, trzeba być przygotowanym na miesiące czekania. A  w tak groźnej sytuacji na naszej wschodniej granicy, czas to artykuł luksusowy, którego nie mamy. Stąd wsparcie nowego porozumienia przez przywódców tych trzech krajów oraz mediów publicznych, konserwatywnych. Dość zaskakujące, że nie mainstreamowych, zwłaszcza w Polsce, która przecież dobrze wie, że „jeśli chcesz pokoju, bądź przygotowanym na wojnę”. Tak więc po spotkaniu w Kijowie i ogłoszeniu powstania nowego sojuszu między Wielką Brytanią, Polską i Ukrainą, w polskich mediach głównego nurtu podniosła się fala kpin, protestów i zwykłego chamstwa. Protestowali ci, co zawsze – Radosław Sikorski, choć potem odwołał swoje zastrzeżenia, Tusk, Siemoniak, Hołownia et consortes. Fala hejtu zalała Gazetę Wyborczą i TVN. Do ataku ruszyła armia „sabotażystów Putina” i – patrząc na  tę zorganizowaną akcję, widać, że agentura wpływu w partiach politycznych i w mediach, to nie jest wymysł Johna Le Carre czy Roberta Harrisa!

Kpiny z Borisa Johnsona

A więc z jednej strony fakty, z drugiej – zaglądanie do kieszeni, talerza i łóżka. Akcję rozpoczęła w istocie Russia Today, która wysłała w świat dowcip ciężki jak półcegłówka, „jak można szanować polityka, który jest pod pantoflem swojej młodej żony Carrie?” Żart obiegł świat – a media lewicowo-liberalne miały w tym swój wielki udział – pojawił się nawet w brytyjskim tabloidzie „Daily Mailu”, który nie lubi Borisa Johnsona i chętnie by go wymienił na bardziej centrowego Jeremy Hunta. A mnie natychmiast przypomniał się dowcip Bronisława Komorowskiego, który podczas wizyty w Białym Domu powiedział do Obamy: ”Bo z Polska i z USA jest jak z małżeństwem, swojej zonie należy ufać, ale co jakiś czas trzeba czy jest wierna”. Ten sam post-sowiecki sznyt i styl.

Kampania hejtu przeciw Wielkiej Brytanii jako sojusznika Polski i Ukrainy, ruszyła pełną parą. Plecie się o braku stabilności emocjonalnej Borisa Johnsona, o jego nieprzewidywalności i ekscentryzmie. Wyśmiewa premiera, bo stara się być dobrym mężem i ojcem, i na koniec się jakoś ustatkować. Słyszałam nawet opinie, także w  internecie, że „Wielka Brytania zrobiła nas w konia w Jałcie, więc nie możemy na nią liczyć”. Tak, to prawda, ale nie tylko Churchill dał się przecież ograć Stalinowi, lecz i Roosevelt, więc co, zrezygnujemy także z amerykańskiego sojusznika? Jałta – proponuję głos rozsądku – to odległa historia. Wszyscy nasi zachodni sojusznicy zachowali się paskudnie, a przecież nie wytykamy Jałty Bidenowi. Po drugie, radykalnie zmieniły się okoliczności.

Polska może skorzystać na sojuszu

Dziś to Wielka Brytania, po brexicie, jest osamotniona i szuka sojuszników. I my możemy na tym sojuszu skorzystać. Piąta najpotężniejsza gospodarka świata, ważny członek NATO, a inwestorzy z najdalszych krańców świata ciągną do Londynu jak karawana do oazy na pustyni. Tradycyjnie petrodolary, ale i rosyjscy oligarchowie, nowa chińska klasa średnia i indyjscy soft ware millioners. Swiat inwestuje w Wielka Brytanie jak szalony, a my mamy tam 700-800 tys. naszych rodaków, z których wielu ma swoje firmy. Po drugie – Brytyjczycy nie znoszą Putina i jego poprzedników, którzy uczynili sobie z Wysp Brytyjskich „KGB playground”, „plac zabaw KGB”. I maja zwyczaj tam właśnie dopadać i mordować swoich dysydentów, patrz: Bułgar Georgi Markow, Litwinienko, Boris Bierezowski czy na szczęście nieudany zamach na Siergieja Skripala i jego córkę Julię. Ze nie wspomnę o światowym skandalu z siatką szpiegowską, „piątką z Cambridge”. Wszystkie te akcje, to cios w poczucie własnej wartości oraz wciąż wysokie ego Brytyjczyków. A po trzecie, nie zapominajmy, że Zjednoczone Królestwo, to kolebka demokracji, pierwszy akt prawny, regulujący stosunki między królem i narodem, to „Magna Carta” z 1215 roku, i lubią o sobie myśleć jako o democracy tutors. No i nie mają tradycyjnie tak gigantycznych interesów z Rosją jak Niemcy.

Oczywiście, jest jeden szkopuł: rosyjscy oligarchowie to jedni z najlepszych nabywców artykułów luksusowych, a wiele ich spółek handluje na giełdzie w City. Toteż premier Theresa May zachowywała się wobec tych kolegów Putina dość ambiwalentnie: wiele słów, mało czynów. Boris Johnson wykazuje więcej energii i konsekwencji. Ponadto, ma sporo kłopotów wewnętrznych – „Party-gate”, pandemijny chaos – więc próbuje ratować reputację skutecznością w działaniach zagranicznych. A my możemy z tej aktywności skorzystać. Myśląc roztropnie i bez uprzedzeń, możemy sobie strategicznego sojusznika pozyskać, w sprawach bezpieczeństwa, gospodarki, działając w relacjach bilateralnych, obok, lub ponad strukturami UE. Kraj zamożny, dość osamotniony i poszukujący aliantów, sojusznik w NATO, z podobnym spojrzeniem na Rosję Putina i nieudatnością i dyktatorskimi zapędami Unii Europejskiej. Chyba nie ma się co zastanawiać, bo to sytuacja win-win, i są interesy do zrobienia!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWywiezieni wbrew woli (10.02)
Następny artykułStachura: Chcemy przekazać, że o niepodległość trzeba się starać