W jednym momencie Lech i Raków ogłosiły to, o czym mówiło się już od jakiegoś czasu. „Kolejorz” łata dziurę w defensywie gościem, który – przynajmniej ma papierze – ma wszystko, by podnieść poziom poznańskiej drużyny. Raków sięga po opcję pewną i sprawdzoną. Oceniając te transfery na tu i teraz – wszystko się w nich klei.
Z ziemi włoskiej do Polski
O poważnym zainteresowaniu Salamonem pisaliśmy już kilka dni temu. Co istotne – jego kontrakt ze SPAL obowiązywał do lata 2021, a więc „Kolejorz” musiał sięgnąć do portfela, by go pozyskać już teraz. Mówimy jednak o drobnych, więc nie było sensu czekać do lata i ryzykować, że ktoś sprzątnie zawodnika sprzed nosa. Pomogło to, że sam Salamon mocno naciskał na ten transfer, odrzucając przy okazji wiele innych ofert – z Włoch czy Polski.
29-latek to wychowanek Lecha. Choć nigdy przy Bułgarskiej nie zagrał w oficjalnym meczu, myśli już powoli w kategoriach „gdzie mi będzie najlepiej po karierze”, a nie „jak znów wznieść się na poziom Serie A”. Między innymi dlatego Lech był dla niego najbardziej atrakcyjnym miejscem. Podpisał 3,5-letni kontrakt, co też sugeruje, że chce związać się z Poznaniem na stałe.
W jakiej przyjeżdża formie? To największa zagadka. Z jednej strony mamy gościa ogranego w Serie A (66 meczów), grającego tam jeszcze w zeszłym sezonie. Z Włochami Salamon związał całą swoją karierę. Wyjechał jako 16-latek do Brescii, tam się przebijał, a później reprezentował barwy AC Milan, Sampdorii, Pescary, Cagliari, Frosinone i SPAL. Oczywiście – w Milanie czy Sampdorii był tylko statystą, ale jednak pograł kilka sezonów we Włoszech, wyrobił sobie markę, był ceniony. Ma dziewięć meczów w reprezentacji, był na Euro 2016.
No i nie jest emerytem. Wraca do Polski w sile wieku. I nawet, jeśli drugoligowe SPAL nie wiązało już z nim żadnych nadziei, argumentów na tak jest znacznie więcej niż na nie. „Kolejorz” potrzebował stopera priorytetowo – Satka nieco obniżył loty, Rogne jest ze szkła, Crnomarković powyżej pewnego poziomu nie przeskoczy, a Dejewski niekoniecznie jest alternatywą godną Lecha.
Jach porzuca marzenia o zagranicznej karierze
Jarosław Jach wraca do Rakowa, co jest dobrą informacją nie tylko z perspektywy klubu, ale i samego piłkarza, który prawdopodobnie wyplącze się z Crystal Palace i marzeń o zachodniej karierze. Jak podaje portal meczyki.pl…
- Jach początkowo będzie wypożyczony na pół roku,
- w umowę na linii Raków – Crystal Palace ma być wpisana kwota wykupu (zdaniem portalu to około 500 tys. euro),
- Raków zamierza tę klauzulę aktywować, o ile po drodze nie wydarzy się nic niespodziewanego.
Ale nie powinno, bo poprzedni sezon pozytywnie zweryfikował Jacha. Po dobrym sezonie na polskich boiskach dał sobie jeszcze jedną szansę zagranicą i wyszło… jak zwykle. W Fortunie Sittard rozegrał ledwie 195 minut. Można było odnieść wrażenie, że w Rakowie odbudował się na tyle, by w jego karierze przyszedł wreszcie przełom. Latem był zabierany na sparingi z Crystal Palace, Anglicy cały czas monitorowali jego występy w ekipie Papszuna. Holandia miała być ostatnią szansą. No, ale sorry – jeśli odbijasz się nawet od Fortuny Sittard, po tym jak wcześniej średnio poszło ci w Rizesporze i Sheriffie, nie masz co liczyć na to, że ci się uda. Może ktoś w pewnym momencie przecenił potencjał Jacha, może sam zawodnik nie odnalazł się na zachodzie. Niezależnie, która teoria leży bliżej prawdy – dobrze, że Jach chce wrócić na polskie boiska na dłużej.
Przemeblowanie Rakowa w obronie
Przyjście Macieja Wilusza miało być dla Rakowa podmianką w skali 1:1, a być może nawet wzmocnieniem, bo przecież Wilusz – w przeciwieństwie do nowego nabytku Rakowa – może pochwalić się jakimiś sukcesami poza granicami kraju. Jest to jednak piłkarz solidny, ale nic więcej. Podczas gdy na poszczególnych zawodników Rakowa zewsząd spadały pochwały, Wilusz w ani jednym momencie się nie wyróżniał. Raków ma swoje ambicje, więc uznał, że solidność to dla niego zbyt mało.
Mówi się o tym, że Wilusz może trafić do Podbeskidzia, czyli tam, gdzie Petar Mamić, który nie zaliczył nawet ligowego debiutu. Z Częstochowy może odejść też Kamil Piątkowski, który budzi zainteresowanie włoskich klubów (w grze głównie Sassuolo i Udinese), a na swojej liście transferowej ma go nawet AC Milan. Jach ewentualnej luki po Piątkowskim nie wypełni – docelowo pół-lewy stoper ma mieć lewą nogę, pół-prawy prawą. To żelazna zasada, której Papszun raczej nie zamierza łamać.
Fot. FotoPyK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS