A A+ A++

Tych pierwszych kilka dni nowego roku spędziłem bowiem z tym artystą w takiej bliskości, jakiej dawno z żadnym artystą nie doświadczałem, a jakiej kiedyś doświadczałem całkiem często, a z tym artystą to już bardzo często. I nie wygląda na to, aby się to miało jakoś szybko skończyć. Słucham, słucham – leci u mnie bez przerwy – starsze płyty, nowsze płyty. I ciągle mi mało. Ciągle chcę więcej. Znów chcę tak samo, jak kiedyś chciałem. Odzyskałem to, wróciłem do tego. Więcej Grzegorza! Więcej Grzegorza Turnaua!

Muzyka, ale i tekst

Generalnie słucham jak leci. Jedną płytę za drugą, bez specjalnego wybrzydzania, w dość przypadkowej kolejności. Mam oczywiście swojej ulubione płyty, mam ulubione piosenki na każdej z płyt. Uwielbiam „Korzkiew” z „Siedmiu widoków”, wszystkie trzy piosenki herbertowskie z „11:11” („Czułość” zwłaszcza!), oba bliźniaki – „Sancho” i „Na połowie czasu” – do słów Bronisława Maja z „Nawet”, „W prowincjonalnym małym mieście” z „To tu, to tam” (w ogóle Brzechwa dla dorosłych z różnych płyt), jazzowy „Płacz po Izoldzie”, rockowy „Zanzibar”, wszystkie filuterne kawałki z „Ultimy”, zwieńczone zjawiskowym „Tangiem nadziei”, wspaniale zaśpiewane na koncercie w Trójce „Byłem w Nowym Jorku” (i wszystkie duety z Andrzejem Sikorowskim z tego samego koncertu, zwłaszcza „Pejzaż horyzontalny”), „Na młodość” z pierwszej płyty (o wiele za rzadko na koncertach!), całą drugą stronę „Pod światło” (drugą stronę kasety albo płyty winylowej), idącą od energicznej „Pamięci” (kryptocytaty z Luceberta!) przez trzy kolejne rozbójniki aż po całkowite wyciszenie w „Rzeźbionych zmierzchem” i „Dotąd doszliśmy”.

Znamienne, że myśląc o ulubionych piosenkach, myślę nie tylko o muzyce, ale również o tekście. U Turnaua muzyka i tekst są właściwie nierozerwalne, są splecione tak gęsto, jak bardzo rzadko się zdarza, gdy ktoś pisze muzykę do poezji, zwłaszcza do dobrej poezji. U Turnaua ma się zawsze wrażenie, że ta muzyka nie jest dodatkiem do poezji, ale że jest poezją po prostu – że przywraca poezji ten aspekt muzyczny, który przecież leży u jej źródeł. Ma się wrażenie, że nie tylko teksty pisane specjalnie dla Turnaua – genialne teksty Zabłockiego, Maja, Moczulskiego – ale i te istniejące wcześniej samoistnie (wiersze Lipskiej, Gałczyńskiego, Baczyńskiego) przeznaczone są naturalnie właśnie do śpiewania, a nie tylko do cichego czytania. A ilu to się poetów dzięki Turnauowi odkryło, ilu pogłębiło, do ilu wróciło. Taki Cummings na przykład.

Naprawdę nie dzieje się nic

Nie wiem, gdzie po raz pierwszy usłyszałem Turnaua. Mam trzy kandydatury: publiczna telewizja (teledysk do „Cichoszy”), publiczne radio (wspomniana Trójka) albo publiczna szkoła, gdzie pan od muzyki gdzieś tak w piątej, szóstej klasie kazał nam śpiewać „Naprawdę nie dzieje się nic” – a mnie w dodatku jeszcze to grać, bo ja wtedy w gitarę też trochę tłukłem. Pamiętam, jak potem na przerwie próbowaliśmy razem ustalić, o czym właściwie jest ten niesamowity tekst Zabłockiego. Takie to były wówczas rozrywki jedenastolatków w masowej podstawówce na obrzeżach Łodzi.

To też jest pewnie istotne – że te moje pierwsze (i drugie, i trzecie, i siedemnaste) spotkania z muzyką Turnaua miały miejsce jeszcze nie w Krakowie. Co roku – gdzieś na początku grudnia – chodziłem na jego koncert w łódzkim Teatrze Muzycznym. W Krakowie też byłem na kilku – ale na pewno nie na tylu co w Łodzi. To też w nim było wtedy niesamowite, jak wielką rolę Kraków odgrywał w jego muzyce, jak on się bardzo z tym Krakowem zawsze afiszował. I nie chodzi tylko o Bracką i deszcz, nie tylko o nieprzenoszenie nam stolicy, ale i o teksty wszystkich wspomnianych krakowskich poetów, o Piwnicę zawsze gdzieś za plecami, o Grechutę, którego „Motorek” Turnau regularnie grywał na koncertach na długo przed „Historią pewnej podróży”, o to ciągłe powtarzanie, że my z Krakowa, że u nas w Krakowie.

Wiele jest powodów, aby do Krakowa przyjechać i w Krakowie zamieszkać – zwłaszcza jak się ma jakieś ambicje literackie – ale myślę sobie, że moim głównym powodem przenosin tutaj był jednak Grzegorz Turnau. Mimo wszystkich Miłoszów, Szymborskich, Lemów i Mrożków – mimo Zagajewskich, Majów, Krynickich i Lipskich – prawda jest taka, że do Krakowa sprowadził mnie głównie Grzegorz Turnau. „Sprowadził”. Trochę jak Konrad Mazowiecki krzyżaków do Polski.

Kiedyś bardzo, teraz jednak mniej

I przy okazji tego noworocznego grzegorzowego wzmożenia zagaduję o niego różnych bliższych i dalszych znajomych. „Kiedyś bardzo, teraz jednak mniej” – taki refren słyszę niemal od wszystkich. I gdyby nie to styczniowe szaleństwo, to ja sam mógłbym powiedzieć mniej więcej to samo. Jeszcze tydzień, dwa temu też mógłbym powiedzieć, że kiedyś bardzo, a teraz jednak trochę mniej. Dlaczego właściwie? Dlaczego teraz trochę mniej? Co jest takiego w tym „teraz”, że ono to „trochę mniej” wymusza? Żyjemy w epoce ironicznej – czy, jak mówią niektórzy – postironicznej, która źle znosi, gdy cokolwiek jest serio. Ja powinienem się znakomicie czuć w tej epoce, bo ja też zawsze byłem taki ironiczny, ale jakoś się jednak czuję źle. Może dlatego, że niewiele warte jest bycie ironicznym, gdy wszystko wokół jest ironiczne. Gdy wszystko jest w cudzysłowie. Wszystko w nawiasie. Wszystko kursywą.

Muzyka Turnaua bywa zaś bardzo zabawna – blisko jest spokrewniona nie tylko ze szkołą piwniczną, ale i z krakowską szkoła purnonsensu – ale też pewne sprawy są w niej bardzo serio. Uczucia są serio. Uniesienia. Wrażliwość. Żarliwość. Fascynacja. Otwarcie na coś. Otwarcie na kogoś. Bardzo to są poważne sprawy. I zupełnie niezakorzenione w żadnej tam „krainie łagodności”. To są sprawy bardzo, za przeproszeniem, męskie. Bardzo mało młodzieżowe, zupełnie nieegzaltowane – całkiem dojrzałe. I to są sprawy, z których nie należy rezygnować. Nie warto pozwolić im utonąć w szyderstwie, ironii, cynizmie. A gdy to piszę, właśnie kończy się „Czuła reguła”. Da się to na tytuł. Właśnie dosłuchałem ostatniej płyty Turnaua (kolejność przypadkowa), tym samym przesłuchałem dzisiaj wszystkich. No to czas na drugie kółeczko. Tym razem kolejność chronologiczna. Najpierw zatem „Naprawdę nie dzieje się nic”. Bo czasem się coś jeszcze dzieje.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBurmistrz Podkowy Leśnej chory na COVID-19
Następny artykuł“Superwyborczy” rok w Niemczech. Kto zastąpi odchodzącą Merkel?