A A+ A++
Przed premierą 27 lutego 2020, 22:00

autor: Mateusz Araszkiewicz

Miłośnik starych peronów, podróżowania pociągami oraz górskich wycieczek. Płacze nad losem RTS-ów.

Pamiętacie jeszcze Baldur’s Gate? Nieważne, niezależnie od tego, czy jesteś weteranem, czy RPG-owym neofitą, najnowsza produkcja studia Larian nie powinna być Ci obojętna.

Zapowiadana premiera gry: jeszcze nie ogłoszona.

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

Ze wszystkich produktów spożywczych z fantastyką najbardziej kojarzy mi się kasza bulgur. Wypowiedzcie sobie to słowo na głos. Bulgur! Toż to brzmi jak nazwa siedziby mrocznego lorda. „W krainie Bulgur zaległy cienie” lub „Gandalf walczył z Bulgurem trzy dni i trzy noce” albo „Widziałem w akcji Bulgur’s Gate 3”. To znaczy Baldur’s Gate 3.

Nie jestem osobą, która wierzy w przeznaczenie, karmę i aniołki. Niemniej nawet ja musiałem poczuć coś magicznego, gdy w dniu, w którym skończyłem po raz kolejny pierwsze Wrota Baldura i zaczynałem drugą część, ogłoszono, że studio Larian bierze się za tworzenie „trójki”. Jeszcze przed oficjalną zapowiedzią spekulowano, że to właśnie autorzy serii Divinity będą tymi, którzy wskrzeszą tę kultową markę. Wśród wymienianych znajdowało się również studio Beamdog, odpowiedzialne za wersje Enhanced gier na Infinity Enginie, a także… CD Projekt RED. Tej plotki jednak chyba nikt nie traktował poważnie.

Wiadomość, że to Larian przygotowuje Baldur’s Gate 3 przyjąłem bardzo ciepło. W końcu obie części Divinity: Original Sin przypadły mi do gustu. Jeżeli miałem jakiekolwiek wątpliwości, zostały one rozwiane w trakcie kilkugodzinnego pokazu gry, w którym dane mi było uczestniczyć. Mogłem po raz pierwszy zobaczyć „trójkę” w akcji i zrozumieć, z jakich systemów się składa. A systemów jest tutaj naprawdę sporo. I jeżeli liczycie na to, że Baldur’s Gate 3 zabierze Was w nostalgiczną podróż do świata gier sprzed 20 lat, to mocno się rozczarujecie.

Niestalgia

Jak bardzo lubię serię Pillars of Eternity czy Tormenta: Tides of Numenera, tak formuła gier RPG, które krzyczą głośno: „Hej! Pamiętacie Infinity Engine? Pamiętacie stare RPG?”, już się moim zdaniem wyczerpuje. Baldur’s Gate 3, choć jest częścią serii, która rozpoczęła cykl gier na silniku Infinity, zupełnie się od tego odcina. I jeżeli z czymś kolejne Wrota Baldura będą się Wam kojarzyć, to z Divinity: Original Sin 2. I bardzo dobrze.

Od razu uprzedzę Wasze pytanie: nie wiadomo jeszcze kiedy nastąpi premiera. Swen Vincke, dyrektor kreatywny Larian Studios, który prowadził prezentację, powiedział, że twórcy bardzo chcieli udostępnić nam wersję, w którą moglibyśmy sobie zagrać. Niestety, ta pojawi się dopiero za kilka miesięcy. Prawdopodobnie wtedy, gdy Baldur’s Gate 3 trafi do programu Early Access. Tak jest, za kilka miesięcy, choć nie wiadomo jeszcze za ile, trzecia odsłona Wrót Baldura będzie już częścią oferty Steama. I szczerze mówiąc, było to do przewidzenia. Larian z wczesnym dostępem ma już pewne doświadczenie – w przeszłości udało mu się przeprowadzić z powodzeniem przez tę fazę kilka gier. Jak mówi Vincke, Early Access stanowić ma przede wszystkim platformę komunikacyjną z graczami, którzy zyskają realny wpływ na kształt gry. Oczywiście ten wpływ dotyczyć będzie raczej szczegółów, bo z tego, co nam zaprezentowano, praktycznie wszystkie mechaniki, historia oraz świat są już na swoim miejscu i wymagają tylko porządnego doszlifowania.

W tym miejscu najtrafniejsze będzie odniesienie się do faktu, że pewien znany reżyser dreszczowców lubił rozpoczynać swoje filmy od czegoś, co kojarzy się z gwałtownym rozładowaniem napięcia w skorupie ziemskiej. I owo rozładowanie potrafi być bardzo niszczycielskie. Tak niszczycielskie jak Nautilod, statek łupieżców umysłu, który postanawia przeprowadzić małą inwazję na Wrota Baldura. Rujnuje przy tym kilka budynków oraz porywa masę mieszkańców w celu rozmnożenia się, nim udaje się go przegonić trzem jeźdźcom na ogromnych smokach. To wszystko podziwiałem w rewelacyjnym renderowanym intrze, którego nie powstydziłby się zespół odpowiedzialny za przerywniki filmowe Blizzarda. Nautilod zostaje zniszczony, a nasz bohater, z którym przyjdzie nam przeżywać przygody, wydostaje się na wolność.

Muszę się jednak Wam przyznać, że zacząłem nieco od końca. Nim dojdzie do tej ekscytującej walki w przestworzach, dowiadujemy się, że łupieżca umysłu wsadził do naszej głowy „kijankę”, która zaczyna przechodzić okres dojrzewania zwany ceremorfozą. Oczywiście to my będziemy „czymś” w rodzaju rodzica. Zapomnijcie jednak o „cukrze” z blogów „parentingowych”, patrzeniu, jak Wasza pociecha stawia pierwsze kroki, oraz o dumie, która Was przepełni, gdy po raz pierwszy usłyszycie, jak mówi: „gły wideło”. Kijanka łupieżcy umysłu wyżre nosiciela od środka, Zmieniając się w pełni rozwiniętego illithida. Kiepski sposób na śmierć (te dobre wymienił Leslie Nielsen w Nagiej broni, więc nie będę się powtarzać).

Widziałem Baldurs Gate 3 i już zbieram drużynę, bo jestem zachwycony - ilustracja #2

Praworządny chaotyczny

W momencie gdy bohater zostanie zarażony, przejdziemy do panelu kreacji postaci. I tutaj możecie poczuć się trochę jak w domu. Dotyczy to zwłaszcza osób zaznajomionych z Dungeons & Dragons oraz z grami, które hulały na Infinity Enginie – zobaczą one znajome statystyki, opcje do wyboru i tak dalej. Postać opisują atrybuty: siła, zręczność, wytrzymałość, inteligencja, mądrość oraz charyzma. Poza tym wybierzemy charakter (od praworządnego dobrego do chaotycznego złego), klasę, początkowe umiejętności lub czary oraz rasę. Spotkamy tutaj starych znajomych z poprzednich odsłon cyklu, czyli standardową zbieraninę ludzi, krasnoludów, elfów, niziołków i innych gatunków zamieszkujących dzieła Tolkiena, przetworzonych przez popkulturę, ale – co najważniejsze – pojawią się też nowe twarze. Będziemy mogli zagrać rogatym tieflingiem (tak wiem, oni pojawili się już w Neverwinter Nights 2, ale w serii Baldur’s Gate są nowością), drowem, reprezentantem rasy gythianki oraz wampirzym pomiotem. Ma być tego więcej, ale póki co tyle ujawniono.

Ci, którzy nie grali we wcześniejsze części Baldur’s Gate, ale znają poprzednie produkcje Larian Studios, również mogą doświadczyć przyjemnego uczucia towarzyszącego spotkaniu starego znajomego. Kreator postaci wygląda bardzo podobnie do tego, z czym mieliśmy do czynienia w Divinity: Original Sin 2. Tak samo jak tam będziemy mogli stworzyć naszego bohatera od zera, ale dostaniemy również do dyspozycji pulę już wcześniej przygotowanych postaci do wyboru. Przewagą tych drugich jest to, że tak jak w DOS2 mają dodatkową, specjalnie opracowaną dla nich linię fabularną. Czy tak jak tam będzie można zmienić niektóre cechy tych postaci? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że pojawią się jako towarzysze naszej podróży – pierwszego z nich spotkamy niedługo po katastrofie czarostatku łupieżcy umysłu.

Widziałem Baldurs Gate 3 i już zbieram drużynę, bo jestem zachwycony - ilustracja #3

Na potrzeby prezentacji Swen Vincke wybrał postać półelfa, który jest jednocześnie wampirzym pomiotem. Zaskoczony bohater orientuje się, że z jakiegoś powodu słońce mu nie szkodzi (choć chodzenia po wodzie nie chce próbować). Szybko dochodzi do wniosku, że to nieszczęsna kijanka, która lada moment wypluje z niego illithida, umożliwia mu podziwianie wschodów i zachodów bez przykrych konsekwencji kończących się mało przyjemną śmiercią.

Tak właśnie zaczyna się opowieść w Baldur’s Gate 3. Początkowo skupia się na znalezieniu lekarstwa na badziewie, które rośnie w głowie bohatera. Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądać główna oś fabularna, jednak wszystko wskazuje na to, że połączona zostanie z inwazją łupieżców umysłu. Wszak to zacne społeczeństwo inteligenckie ma na celu – a jakże! – przejąć władzę nad światem. Niemniej zaprezentowany fragment fabuły skupiał się na osobistej, dość kameralnej historii. Decyzję, czy usuniemy kijankę, czy też nie, gra ma ponoć pozostawić nam, bo ten obcy byt w naszej głowie z czasem wzbogaci nasz zestaw umiejętności. Okaże się również, że bohater oraz pozostali towarzysze niedoli są nad wyraz odporni na prokreacyjne skutki ceremorfozy.

Widziałem Baldurs Gate 3 i już zbieram drużynę, bo jestem zachwycony - ilustracja #4

Ceremorfoza to bardzo ciekawy sposób rozmnażania. „Kijanka” z czasem rośnie i wyżera praktycznie cały mózg swego nosiciela, a potem go zastępuje. Nieszczęśnik traci więc wspomnienia, osobowość, a w końcu życie, stając się jedynie pustym, sterowanym przez pasożyta naczyniem. Po tygodniu dochodzi do fizycznej transformacji nosiciela. Tak właśnie rodzi się nowy illithid.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWilki upolowały żubra w Puszczy Białowieskiej-uwaga drastyczne zdjęcia
Następny artykułAktualizacja: Bezpieczniej na przejściu dla pieszych przy Szkole Podstawowej nr 3 w Wieliczce