Bieżący rok jest szczególny w kontekście Kinowego Uniwersum Marvela. Udowodnił bowiem, że nie trzeba już zasypywać widzów filmami kinowymi (co oczywiście będzie kontynuowane), aby rozwijać markę. Świetnie sprawdziły się seriale, a odcinkowa formuła sprawiła, że zainteresowanie produkcjami w zasadzie rosło z tygodnia na tydzień i utrzymywało się pomiędzy premierami kolejnych epizodów.
Wszystkie trzy pozycje – „WandaVision”, „The Falcon and The Winter Soldier” oraz „Loki” – cieszyły się znakomitym przyjęciem i choć były momenty lepsze oraz gorsze, w ogólnym rozrachunku zostały odebrane naprawdę pozytywnie. Dla wielu osób wypadły nawet lepiej, niż produkcje filmowe, albowiem dały więcej czasu bohaterom na rozwinięcie konkretnych wątków i zabawę formułą komiksowych ekranizacji.
I to ten ostatni aspekt ma kluczowe znaczenie – Disney nie musi się martwić o to, jak wszystko się sprzeda i w jaki sposób zostanie odebrane przez ogół widzów na całym świecie. Można więc niejako majstrować. Stąd nietypowa konwencja historii sitcomów w perypetiach Wandy oraz Visiona, a także sporo pomieszania z poplątaniem w przygodach Lokiego. Prawdziwe wariactwo jednak dopiero nadchodzi!
What If…?
A co jeśli (hehe) powiem Wam, że już 11 sierpnia, a więc za około tydzień, dostaniemy pozycję, która pozwoli w całkowicie inny sposób spojrzeć na świat Marvela? Wiele wskazuje na to, że tak właśnie będzie. Jak się pewnie domyślacie, projektem tym jest „What If…?”, a więc pierwsza animowana produkcja, która wejdzie w skład MCU! Jednak to nie sama forma serialu będzie kluczowa dla tego zamieszania.
Chodzi o fabułę, która sprawi, że wiele osób oszaleje. Znajdzie się sporo krytyków i hejterów takiego podejścia do konkretnych bohaterów, ale nie zabraknie także fanów zabawy formułą. Właśnie -„zabawa” – chyba tak najlepiej można określić to, czym jest taki sposób przedstawienia różnych wymiarów i uniwersów, które kreowały się w komiksowym wszechświecie pełnym super herosów.
Bo w jaki sposób podejść do Peggy Carter jako Captain Britain albo T’Challi w roli Star Lorda, a nie Czarnej Pantery?! To właśnie dostaniemy przy okazji najnowszego serialu Marvela. Alternatywne i nietypowe historie, które przedstawią nam odpowiedź na tytułowe „co jeśli…?”. A biorąc pod uwagę to, do czego doszło przy okazji serialu, gdzie głównym bohaterem był Loki, można śmiało założyć, iż będzie to produkcja kanoniczna – to w zasadzie zostało już potwierdzone.
Dlaczego czekam?
Osobiście nie mogę się doczekać i wynika to z kilku faktów. Po pierwsze, materiał źródłowy, a więc oczywiście komiksy, wypadł w tym temacie fenomenalnie. Choć były nie tylko znakomite zeszyty, ale także te zdecydowanie bardziej nudne bądź, pisząc wprost, bezsensowne, to jako całość sprawiały masę frajdy. Pozwalały bowiem odpocząć nieco od standardowych akcji, które mogły zdążyć się znudzić.
Jakby tego było mało, te historie są po prostu intrygujące. Bo gdy w skład Strażników Galaktyki wchodzi T’Challa z Wakandy oraz Gamora, która prawdopodobnie zabiła Thanosa, to wiemy już, że będzie się działo! Jeśli wierzyć zwiastunowi, spotkamy także złego Doktora Strange’a, Czarną Wdowę miotającą tarczą oraz kilka wersji Tony’ego Starka. Kurczę, jak tu nie czekać, gdy widzimy już tak wiele, a to tylko krótka zajawka wideo!
Po trzecie – Marvel Zombies! Uwielbiam ten wątek w komiksach, a to, że wreszcie doczeka się ekranizacji, jest dla mnie prawdziwym powodem do euforii. Najpewniej jako żywe trupy zobaczymy Iron Mana czy Kapitana Amerykę, więc jest to kolejny ważny czynnik, by wyczekiwać właśnie tego odcinka. A najlepiej kilku odcinków! Bo choć ma być to antologia, to liczę na parę dłuższych wątków! Ciekawe, co nas czeka.
Nowy wymiar ekranizacji
Jakkolwiek by nie było, wiele wskazuje na to, że będzie to ogromny krok dla całego Marvel Cinematic Universe. A przy tym ruch, który może zdefiniować kolejne działania, jakich podejmie się Disney. Jeśli większość odcinków wypali, a ogólne przyjęcie ze strony pobocznych widzów oraz recenzentów będzie pozytywne, możemy spodziewać się dalszej ekspansji w kierunku podobnych dzieł.
Może będzie to zwiastować więcej kanonicznych seriali w formie animowanej? A może zapowiedź kolejnych sezonów „What If…?” z większą liczbą autorskich pomysłów? Obie opcje brzmią naprawdę ciekawie i pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość. Tak więc, choć jest to serial nieco mały w perspektywie wielu osób, może mieć ogromne znaczenie dla dalszych losów całego Kinowego Uniwersum Marvela.
Reasumując…
Nadchodzący projekt ma być antologią, która przedstawi nam alternatywne historie oraz wersje wydarzeń z różnych linii czasowych. Będziemy mogli poznać inny bieg zdarzeń i odpowiedzi na pytanie „co by było, gdyby?”. Wiecie – sporo elementów w kinowych produkcjach było dziełem przypadku i często wystarczyłoby kilka sekund różnicy, aby całkowicie zmienić bieg historii. Tutaj dowiemy się, jak wszystko mogłoby się potoczyć.
Czemu animacja? Prawdopodobnie z dwóch kwestii – po pierwsze budżetowej, po drugie artystycznej. Czego by nie mówić, w większości przypadków formuła animowana jest tańsza, a przy tym pozwala na zaprezentowanie znacznie większej liczby możliwości. A o to tu właśnie chodzi. Disney będzie chciał postawić na bardzo ciekawy kompromis. Z jednej strony na ilość (pod kątem liczby możliwych wydarzeń), a z drugiej na jakość (pod względem tego, co zaprezentują na ekranie).
Ostatecznie może być różnie, ale nie mam powodów do obaw. Wydaje mi się, że szykowany jest prawdziwy hit, na który po prostu warto czekać. Więcej dowiemy się pewnie po pierwszym odcinku, więc oby Disney Plus jak najprędzej trafił do Polski.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS