Jako wdowiec w wieku emerytalnym mam raczej nikłe szanse na powtórny ożenek z bogatą panną z odzysku lub wdową. Z mojego świadczenia na razie wyżyć się daje spokojnie, ale nie jest to „wesołe życie staruszka”, tym bardziej, że wcześniej zgromadzone zaskórniaki właśnie się kończą. Postanowiłem więc sprawdzić, czy rzeczywiście „gdzie stąpnę zakwitnie mi dróżka” już nawet nie finansowego dostatku, a tylko finansowej finansowej stabilności.
W tym celu udałem się po informacje do pewnego funduszu hipotecznego, który w swoich reklamach obiecuje „lepsze życie dla seniora”, dzięki tzw. odwróconej hipotece czyli rencie dożywotniej za przeniesienie praw do nieruchomości.
Jestem szczęśliwym posiadaczem pięćdziesięciometrowego mieszkania w samym centrum Warszawy. Lokalizacja doskonała, stan techniczny budynku i mieszkania b.dobry. O dziwo, rzeczony fundusz hipoteczny zgodził się ze mną, że nieruchomość ta jest warta minimum pół miliona PLN, i już myślałem, że właśnie „zakwita mi dróżka”…
Ale nim zakwitła na dobre, zwiędła…
Przedstawiciel funduszu poinformował mnie, że mógłbym liczyć na świadczenie miesięczne w wysokości ca.800 PLN, a gdybym się ostro potargował to może nawet 1000 PLN.
Dokonałem szybkiej kalkulacji. Wedle statystyk średniej wieku mogę liczyć jeszcze na jakieś 10 lat życie. 1000 PLN x 12 miesięcy x 10 lat = 120000 PLN. A zatem fundusz chce mi zapewnić „lepsze życie seniora” płacąc poniżej 25% wartości mojej nieruchomości. W miesięcznych ratach, które w najlepszym razie pokryją mi koszty czynszu i mediów.
Podziękowałem.
W związku z powyższym poszukuję pilnie majętnej panny lub wdowy z własnym lokum. Małżeństwo niewykluczone. Do związku mogę wnieść minimum 2500 PLN miesięcznie, które uzyskam z wynajmu mojego mieszkania. W zamian – wikt i opierunek. Kieszonkowe wypłacę sobie sam. Z emerytury.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS