Na mocy rozporządzenia ministra Węgry utrudniły swoim obywatelkom dostęp do aborcji. Nowe prawo, które ma wejść w życie już 15 września, postawi ciężarnym dodatkowy wymóg do spełnienia. Kobiety starające się o przedwczesne przerwanie ciąży będą musiały teraz przedstawić zaświadczenie od specjalisty, potwierdzające, iż zapoznały się z „czynnikami wskazującymi na obecność funkcji życiowych dziecka”. Najprościej rzecz ujmując, klientki klinik aborcyjnych przed ostateczną decyzją będą musiały jeszcze posłuchać bicia serca płodu.
Mimo wprowadzonego przez ministra Pinterę warunku, prawo aborcyjne na Węgrzech nadal pozostaje znacznie łagodniejsze niż w Polsce. Kobiety mogą tam przerywać ciążę do dwunastego tygodnia, jeśli tylko powołają się na trudną sytuację osobistą i poddadzą obowiązkowym konsultacjom. Organizacje praw kobiet sprzeciwiają się jednak nowym przepisom i zwracają uwagę, że ustanowione prawo nałoży dodatkową presję w i tak skomplikowanej już pod tym względem kwestii.
Skrajna prawica punktuje u Orbana
Przepis o słuchania dźwięków serca zaproponowali posłowie skrajnie prawicowej partii Mi Hazank Mazgalom, czyli Ruch Naszej Ojczyzny. To opozycyjne ugrupowanie może liczyć na przychylne komentarze ze strony rządu Vikrota Orbana, który sam od lat przedstawia się jako obrońca chrześcijańskich wartości. Jak podkreśla Deutsche Welle, prorządowe media są życzliwie usposobione wobec tego młodego ugrupowania, które w kwietniu 2021 roku po raz pierwszy weszło do węgierskiego parlamentu.
Czytaj też:
Abp Jędraszewski o „przemyśle produkującym dzieci”. Szokujące słowa metropolity krakowskiego
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS