Żaden inny kraj na Ziemi nie inwestuje w technologie węglowe tyle, co Chiny. Tylko w ubiegłym roku Państwo Środka oddało do użytku 38,4 GW mocy w elektrowniach węglowych oraz 18 GW mocy w elektrowniach gazowych. Według Reutersa, łączny park projektów węglowych w ChRL, których budowa ruszyła albo właśnie rusza osiąga moc 247 GW (wg organizacji ochrony środowiska Urgewald, łączna moc zatwierdzonych chińskich projektów węglowych wynosi 226,2 GW), czyli mniej więcej dwa razy tyle, ile moc wszystkich elektrowni zasilanych węglem w Unii Europejskiej. Będzie to oznaczało wzrost obecnego parku jednostek węglowych o ok. 22% – teraz jego moc sięga ok. 1100 GW. To czyni z Chin najbardziej węglowe państwo świata.
Tak wielkie inwestycje pociągają za sobą ogromne zużycie węgla, które w ChRL wynosi ok. 4 miliardy ton rocznie. Ok. 300 mln ton pochodzi z importu. Oznacza to, że Chiny są największym na świecie węglowym producentem oraz importerem – co roku ściągają zza granicy pięć razy tyle węgla kamiennego, ile produkuje rocznie Polska, główny unijny producent tego surowca. Właściwości te dają Pekinowi narzędzia do wpływu na cały światowy rynek węgla oraz na rynki regionalne. Dlatego też zarówno stan chińskiej gospodarki jak i kierunki polityki tego kraju są bacznie obserwowane przez ekspertów i analityków.
W ostatnich miesiącach ChRL udowodniła, jak potrafi oddziaływać na światowe rynki węgla. Wszystko za sprawą nieoficjalnego bojkotu surowca australijskiego, który wynikał z przyczyn politycznych. Napięcie handlowe między Chinami i Australią pojawiło się, gdy australijskie władze zaczęły nawoływać do międzynarodowego śledztwa w sprawie wybuchu pandemii i chińskich działań ukierunkowanych na opanowanie koronawirusa. Państwo Środka zareagowało na te działania drastycznie redukując ilość sprowadzanych z Australii dóbr. Chińczycy przestali kupować tam bawełnę, wino i wołowinę, a także węgiel, który jest jednym z australijskich hitów eksportowych. Na przełomie roku 2020 i 2021 wolumen węgla energetycznego i koksowego, który trafiał do ChRL z Australii spadł prawie do zera. Lukę tę wypełnił surowiec z Rosji i USA – choć jego ceny były wyższe. Z kolei Australijczycy zaczęli wysyłać swój węgiel do Indii, Korei Południowej i na Tajwan. Podsumowując, polityczna, choć nieoficjalna decyzja Chin spowodowała szybkie przearanżowanie szlaków dostaw węgla w obszarze Azji Południowej i Wschodniej.
Sytuacja z węglem z Australii nie jest pierwszym przypadkiem ręcznego sterowania zewnętrznymi rynkami węgla przez Chiny. Państwo Środka regularnie dokonuje interwencji kształtujących sytuację makroekonomiczną w tym zakresie. W kwietniu 2018 roku roku rząd w Pekinie – chcąc zahamować galopujący import węgla i pobudzić wewnętrzną produkcję – wydał zakaz importu surowca do portów Xiamen, Nanpu, Fangcheng, Qinzhou, Taizhou, Zhoushan i Gaolan. Wywołało to protesty wielu uczestników rynku, także tych w samych Chinach. Decyzja przełożyła się również na ceny węgla na rynkach światowych – także w Europie. Od połowy 2018 roku ceny węgla w portach ARA zaczęły spadać z poziomu ok. 100 dolarów za tonę, by już w styczniu 2019 sięgnąć pułapu 85 dolarów za tonę.
Reklama
Fluktuacje cen węgla na rynkach światowych powodowane chińską polityką mają ważny wpływ na sytuację polskiego górnictwa. Większość polskich kopalń węgla kamiennego (czyli zakłady położone na Śląsku) cechuje się bowiem względnie wysokimi kosztami wydobycia, wynikającymi z trudnych do usunięcia przyczyn (czyli np. z głębokości pokładów, zametanowienia, trudności geologicznych). Oznacza to, że obniżka cen na rynkach światowych godzi w konkurencyjność polskiego węgla, z kolei utrzymywanie wyższych pułapów cenowych tego surowca pomaga polskiemu górnictwu. Dlatego też działania Chin są tak istotne dla prowadzonej nad Wisłą polityki surowcowej.
Z kolei w latach 2016-2017 Chiny spowodowały skok cen węgla ograniczając własne wydobycie i skupując surowiec z rynków zewnętrznych. ChRL „zasysając” węgiel zza granicy i ograniczając podaż globalną wywindowała w górę jego ceny – skoczyły one w Europie do poziomów nienotowanych od roku 2013.
Między innymi z zapotrzebowaniem chińskiego rynku wiąże się również ostatni skok cen węgla odnotowywany od drugiego kwartału 2021 roku. Obecnie ceny tego surowca w portach ARA wynoszą ok. 150 dolarów za tonę. Na te wyniki przełożył się szereg czynników związanych z chińską gospodarką. Przede wszystkim, ChRL wraca na tory wzrostu gospodarczego spowolnionego przez pandemię koronawirusa. Po drugie, Chiny nawiedziły w lipcu potężne fale upałów, które skutkowały wzrostem zapotrzebowania na energię elektryczną. Po trzecie, gwałtowne zjawiska pogodowe (głównie ulewy), jakie nawiedziły Państwo Środka w ostatnich miesiącach spowodowały czasowe zerwanie połączeń między prowincjami a głównym regionem wydobywczym – Shanxi. Poszczególne chińskie prowincje (np. Henan) zdecydowały się w takiej sytuacji ograniczyć eksport wewnętrzny tego surowca w obawie przed niedoborami.
Chiny – kraj, który odpowiada za mniej więcej połowę światowego zużycia węgla – mają i będą jeszcze długo mieć głos decydujący w sprawie tego surowca. To od popytu chińskiej gospodarki zależeć będą ceny na rynkach światowych oraz działania poszczególnych producentów i importerów. Ten z kolei będzie kształtowany m.in. poprzez realizację zaplanowanej przez Pekin transformacji energetycznej, której celem ma być neutralność klimatyczna Chin osiągnięta w 2060 roku.
Historia pokazuje, że ChRL potrafi w swej polityce gospodarczej kierować się nie tylko względami ekonomicznymi, ale również aspektami natury geopolitycznej. Biorąc pod uwagę nasilające się konflikty handlowe między Państwem Środka a takimi krajami jak USA czy Australia założyć można, że Pekin w przyszłości sięgnie po mechanizmy wpływu na rynek węglowy. Takie działania będą miały niebagatelne znaczenie także dla polskich producentów węgla.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS