A A+ A++

Kocham piłkę nożną i nie jest to żadną tajemnicą. Musiałbym się naprawdę długo zastanowić, czy bardziej pasjonuje mnie ta dyscyplina, czy popkultura. Wybór nie byłby łatwy, ale to po prostu świetnie oddaje fakt, jak ogromnym uczuciem darzę futbol. Tak więc, gdy tylko dwa moje ulubione media się przenikają, jestem w wyjątkowej euforii. Z tego względu naprawdę wyczekiwałem sprawdzenia We Are Football do recenzji.

Gier o piłce nożnej właściwie nie brakuje. Rokrocznie dostajemy dwa główne tytuły – kolejną edycję Pro Evolution Soccer od Konami oraz Fifę od Electronic Arts. Prócz tego wpada przynajmniej kilka mniejszych i większych projektów, gdzie możemy rozgrywać mecze. Jakiś czas temu był przecież Captain Tsubasa: Rise of New Champions, odświeżona seria Kunio Kun no Nekketsu Soccer League (Goal 3) i wiele podobnych gier arcade.

Nieco biedniej jest w kwestii produkcji, które pozwalają nam poznać piłkę nożną od tej drugiej strony. Dziś futbol nie jest wyłącznie pasją, a po prostu ogromnym biznesem. Obracane są tam bajońskie sumy. W 2017 roku Neymar Jr. odchodził do PSG za 222 miliony euro, a według portalu Insider, Messi w samym 2020 zarobił ponad 126 milionów dolarów. Obecnie kluczowym elementem tego sportu jest zarządzanie.

Rządzić niczym Sir Alex Ferguson

We Are Football to najnowsza gra wydawana przez THQ Nordic, za której stworzeniem stoi ekipa z Winning Streak Games. Tytuł od niemieckiego zespołu ma być menadżerem piłkarskim, który mógłby z powodzeniem konkurować z popularną serią Football Manager. I trzeba przyznać, że to naprawdę ambitne kroki, biorąc pod uwagę, jak dużą marką jest dziś FM. Niemniej, kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa – czasem po prostu warto.

I muszę zaznaczyć w tym miejscu, że we wspomnianą serię od Sports Interactive nie zagrywałem się długo. Zarządzanie dość szybko mnie nuży, a sam zdecydowanie preferuję rozwiązywanie ważnych spraw poprzez działania na boisku i bezpośrednie przyczynianie się do wygrywania. Jasne, jak każdy fan piłki nożnej, mam za sobą nieco godzin w tych grach – nawet w najnowszej odsłonie – ale recenzję piszę z perspektywy świeżaka. Nie będzie tu więc porównywania WAF do FM.

Już po odpaleniu recenzowanej gry wita nas multum możliwości. Jest tryb dla pojedynczego gracza oraz dla dwóch. Po wybraniu dowolnego z nich przedzieramy się przez szereg różnych opcji. Możemy wybrać dowolny klub, albo na podstawie krótkiego kwestionariusza dostać jeden z kilku przypisanych nisko ligowców, aby zacząć naszą karierę i drogę na sam szczyt futbolowej drabinki. Wszystko zależy od tego, co się lubi.

Ogarniać niczym Iniesta

Gdy w końcu uda nam się przebić przez początkowe informacje, dostajemy naprawdę rozbudowane menu prowadzenia klubu. Serio, jest w czym wybierać i normalnie byłoby kwestią kilku kliknięć, aby się zgubić. Na szczęście świetnie działa tu samouczek! Przy pierwszym wejściu w każdą zakładkę odpala się automatycznie, a potem można zwyczajnie wywołać go w formie wskazówki po kliknięciu przycisku ze znakiem zapytania. Dziecinnie proste i bardzo potrzebne.

We Are Football - przerwa

Co równie ważne i przydatne – całość jest po polsku. Co więcej, nie natrafiłem na błędy w tłumaczeniu, więc za to należy się dodatkowy plus. Wiem, że dziś język angielski jest powszechny, ale trzeba zaznaczyć, że w tym przypadku mówilibyśmy o dość specjalistycznym zakresie słownictwa. Konieczne byłoby ogarnianie nie tylko zwrotów piłkarskich, ale również związanych z biznesem. I tu pełna lokalizacja znacząco ułatwia zabawę.
Jest tak, ponieważ kluczowe w recenzowanym We Are Football jest to, że musimy załatwiać nie tylko sprawy boiskowe.

W naszych rękach są takie kwestie jak: rozbudowa ośrodka treningowego i stadionu (w formie planu, na którym stawiamy budynki w 2D, co sprawdza się kapitalnie), rozmowy inwestorskie oraz pertraktacje, spotkania z fanami, ustalanie miejsc na obozy treningowe, a nawet dbanie o własną kondycję zdrowotną poprzez utrzymywanie aktywności ruchowej.

I cały ten wachlarz możliwości sprawia, że kwestie związane z planowaniem tygodnia oraz cykli przygotowawczych są naprawdę interesujące. Początkowo mamy czas i energię na wszystko, ale z czasem zaczyna do nas docierać, że trzeba wybrać na przykład spotkanie z inwestorami kosztem wizyty w pobliskim pubie pełnym kibiców. Jeśli się jednak rządzi klubem, takie decyzje stają się codziennością.

Problemy niczym Anderson

Gdybym zakończył recenzję gry We Are Football w tym miejscu, byłoby pięknie – zbyt pięknie. Niestety tytuł cierpi na sporo problemów, obok których nie można przejść obojętnie. Po pierwsze, a dla wielu pewnie najważniejsze, brak tu licencji na kluby czy samych zawodników. Próżno liczyć więc na rozpoczęcie kariery w Derby County i ukształtowanie Kamila Jóźwiaka. Możemy natomiast spróbować sił jako menadżer Man Red, mając pod sobą Johna Smitha i Adama Doe.

We Are Football - obiekty klubowe

Sprawia to, że nie czuć prawie żadnego przywiązania do tych piłkarzy. I może dla osób, które i tak grają po trzydzieści sezonów w Football Managerze, nie będzie to problemem, ale dla mnie stanowi spory minus. Liczę jednak, że scena modyfikacji nie zawiedzie i za jakiś czas pojawią się odpowiednie pliki do pobrania i zaktualizowania tego, co widzimy. Pod kątem licencji jest bowiem jak w najtańszych grach mobilnych, a szkoda.

Nie ma też mowy o wizualnej symulacji meczów. FM zrobił pod tym kątem świetny postęp na przestrzeni lat – tutaj wciąż zdaje się to być w powijakach. Patrzymy na stosunkowo statyczny ekran z kilkoma wykresami i licznikiem minut. Trudno sobie nawet zobrazować w głowie, jak przebiega mecz (prócz tego, kto ma przewagę). I ciągnie to za sobą bardzo poważną konsekwencję – choć wachlarz opcji podczas spotkań jest bardzo szeroki (od przemowy motywacyjnej, przez zmianę typu pressingu, aż po zmiany), niełatwo jest wyczuć, czy nasze działania mają jakiekolwiek przełożenie na rzeczywistość.

Osobiście i bardzo subiektywnie – dla mnie jest tu mimo wszystko za dużo zarządzania kosztem gry. Jasne, same treningi również mogą być w sporej mierze modyfikowane (intensywność oraz temat), ale niekiedy czułem się bardziej jak prezes klubu, a nie menadżer piłkarski. Wiem, że są osoby, którym to przypasuje, ale chciałem zaznaczyć na łamach recenzji, że jeśli nie przepadacie za negocjacjami z partnerami biznesowymi, możecie się odbić od sporej części gry.

We Are Football - tydzień

Potencjał niczym Haaland

To świetnie, gdy pojawia się konkurencja. Nie ma lepszego motoru napędowego, niż rywalizacja. Niestety We Are Football nie jest obecnie godnym przeciwnikiem dla serii Football Manager. Każda kolejna odsłona od Sports Interactive jest wynikiem lat doświadczenia w tworzeniu tej serii – tego samego, którego nie czuć grając w najnowszy projekt od THQ Interactive. Jeśli więc uznać, że FM 2021 to odpowiednik Premier League, recenzowany tytuł jest obecnie najwyżej w League One.

Jest jednak jak ta drużyna, która cały czas wrzuca młodych zawodników do składu, a najlepsi już ostrzą sobie na nich ząbki. Jak ekipa z trenerem, któremu nie brakuje pasji. Jak drużyna, która w przeciągu najbliższych lat może wejść do elity i zacząć naciskać na czołówkę. To dopiero pierwszy krok, więc pora na kolejne. Jest dużo do zrobienia, ale bez wątpienia warto, albowiem Football Manager powinien dostać dobrego konkurenta.

THQ Interactive ma wszystko, aby takiego stworzyć. I choć We Are Football nie jest w pełni udanym projektem i wciąż wiele brakuje, to na pewno nie można powiedzieć, że nie ma tam pomysłu i pasji. Twórcy podeszli do tego z ogromnym poszanowaniem samej dyscypliny oraz tego, jak funkcjonują kluby. Ja pewnie wrócę jeszcze kilka razy do mojego Crowley. Ale nie skłamię, jeśli napiszę, że nie jest to tytuł, który przekona sceptycznie nastawionych. Taka jest moja prawda futbolu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSasin: zmian w energetyce nie będziemy wprowadzać bez porozumienia społecznego
Następny artykułWięzień polityczny łykał metalowe przedmioty, by uniknąć prześladowań w kolonii karnej