Amerykańska waluta dalej zyskuje na szerokim rynku, chociaż w ostatnich dniach ruch ten nieco wytracił swoją dynamikę. Nie widać również kontynuacji zmian po stronie “dostosowania” się oczekiwań pod ewentualne scenariusze dla FED – to może się zmienić wraz z publikacją październikowych danych z rynku pracy, jakie poznamy na początku listopada, oraz (gdyby) były jakieś zaskoczenia po stronie cotygodniowych danych o bezrobociu.
Na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni wyraźnie wzrosło znaczenie czynnika wyborczego wraz z falą lepszych sondaży dla Donalda Trumpa w kluczowych stanach wahadłowych – obecnie Kamala Harris ma przewagę jedynie w Winconsin, która i tak topnieje (dane za RealClearPolitics). W efekcie bukmacherzy coraz wyraźniej stawiają na byłego prezydenta (dane zagregowane wskazują na 56,3 proc.). Na to zaczęły reagować też rynki – tak zwany Trump-Trade jest coraz bardziej widoczny. To widać po rynku akcji, ale i też zachowaniu się dolara, czy rentowności amerykańskich obligacji. Istotną kwestią staje się teraz to, czy będziemy mieć tzw. red-sweep, czyli całkowite przejęcie władzy przez republikanów (prezydent i Kongres). Do tej pory sondaże wskazywały, że GOP może stracić przewagę w Izbie Reprezentantów, ale to zaczyna się zmieniać. W sytuacji tzw. sweep-u potencjalne zmiany po 5 listopada mogą być bardziej dynamiczne. I wcale nie jest powiedziane, że Trump wbrew ogólnemu poglądowi będzie dobry dla rynków akcji. Perspektywa podwyżek ceł, wyraźnego wzrostu protekcjonizmu, niższych podatków, czy też izolacjonistycznej polityki międzynarodowej, zdaje się prowadzić do wniosków, że finalnie zmniejszy to zyski amerykańskich korporacji działających przecież globalnie. W przypadku dolara sprawa jest prosta – przepis Trumpa na gospodarkę może oznaczać podbicie ścieżki inflacyjnej i dalsze zmiany oczekiwań rynków wobec FED – to może podbić notowania amerykańskiej waluty. Ale w dłuższym okresie może pojawić się erozja zaufania do dolara. Wczoraj Donald Trump miał spotkanie w Chicago Economic Club, podczas którego udzielił wywiadu agencji Bloomberg. Dowiadujemy się z niego, że “rewolucji” w FED na razie nie będzie, choć Trump nie zaprzeczył całkowicie temu, co twierdził wcześniej – prezydent powinien mieć prawo mówić FED, co ma zrobić ze stopami procentowymi (!). Bloomberg przywołał tu jego wcześniejsze wypowiedzi sugerujące wręcz, że prezydent powinien mieć finalne zdanie w tej sprawie, a także dawne spekulacje dotyczące 10-stronnicowego dokumentu, jaki mieli przygotować współpracownicy Trumpa – zakładał on ograniczenie niezależności FED. Trump nie nawiązał teraz do tego, oraz wcześniejszych swoich słów, że będzie dążył do usunięcia Jerome Powella, którego kadencja wygasa w 2026 r. Ale czy Trump nie chce być teraz nazbyt radykalny, aby nie zrazić do siebie umiarkowanych wyborców i dać pożywkę dla mainstreamu do atakowania go przed wyborami? Pytanie też, co stanie się, jeżeli FED obserwując to, co może dziać się z inflacją będzie mniej chętnie ciął stopy procentowe w latach 2025-26, niż to obecnie się zakłada? Wczoraj Bloomberg poruszył też wątek możliwego wzrostu deficytu w sytuacji powrotu byłego prezydenta do Białego Domu cytując wyliczenia ekonomistów wskazujących, że jego populistyczny mix może doprowadzić do wzrostu nierównowagi w budżecie o dodatkowe 7,5 bln USD do 2035 r. W odpowiedzi Trump mocno bronił swoich propozycji, co pokazuje, że szanse na ich “wygładzenie” mogą nie być nazbyt duże. Tym samym na dłuższą metę próby podważania zaufania do FED, czy też dalszy, niebezpieczny wzrost amerykańskiego deficytu, mogą prowadzić do dużych problemów dolara.
W środę rano dolar zyskuje na szerokim rynku, choć zmiany nie są duże. Wyłamuje się z tego tylko dolar nowozelandzki, chociaż kwartalne dane o inflacji CPI opublikowane w nocy wypadły poniżej oczekiwań (0,6 proc. k/k i 2,2 proc. r/r), co potwierdza zasadność kontynuacji “gołębiej” polityki przez RBNZ. Na drugim biegunie jest brytyjski funt, któremu odczyt inflacji CPI zaszkodził – we wrześniu presja cenowa hamowała znacznie szybciej, również po stronie wskaźnika bazowego CPI Core (3,2 proc. r/r wobec prognozowanych 3,4 proc. r/r). To podbija oczekiwania na cięcia stóp przez Bank Anglii (92 proc. prawdopodobieństwa dla cięcia stóp o 25 punktów baz. na początku listopada). Relatywnie stabilne jest dzisiaj euro, czy też dolar kanadyjski, który wczoraj zmierzył się z ważnymi danymi o inflacji.
Dzisiejszy kalendarz makro jest mało istotny – o godz. 14:30 mamy publikację danych o cenach importu i eksportu z USA. Ciekawiej będzie jutro za sprawą decyzji Europejskiego Banku Centralnego, oraz ważnych danych z USA odnośnie sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej, oraz indeksu Philly FED.
EURUSD – idziemy na 1,08?
Para EURUSD kontynuuje dalsze osuwanie się w dół – próby korekcyjnego podbicia pojawiają się tylko w ujęciu intra-day i są później negowane. Rynek dalej gra schematem oczekiwań wobec FED i ewentualnego powrotu Trumpa do władzy, oraz pozycjonuje się pod jutrzejszą decyzję ECB – chociaż może się okazać, że mimo cięcia stóp o 25 punktów baz. (jest powszechnie oczekiwane) sam przekaz ECB nie będzie szczególnie “gołębi”.
Analiza techniczna wskazuje na zasięg ruchu przy 1,08 bazując na ruchu mierzonym na bazie formacji podwójnego szczytu przy 1,12 i tzw. linii szyi przy 1,10. Mocnym wsparciem są też okolice 1,0777-82 wyznaczane przez dołek z 1 i 2 sierpnia b.r. Warto wspomnieć, że nie obserwowaliśmy jeszcze tzw. kapitulacji na tym rynku, która oznacza się skokowym wzrostem zmienności w ujęciu intra-day.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS