Zakończyłam testy kosmetyków marki . Kosmetyki naturalne eeny meeny są przeznaczone do pielęgnacji łączonej. Oznacza to, że może je stosować zarówno mama, jak i dziecko. Są one bezpieczne zarówno dla noworodka i małego niemowlęcia, jak i dla mamy w ciąży. Swoje zastosowanie znajdują także w pielęgnacji skóry starszych dzieci i dorosłych.
Ponadto ich specjalistycznie dobrane składy sprawiają, że świetnie sprawdzą się jako kosmetyki dla dzieci z AZS. Są też bardzo chwalone przez mamy, których dzieci borykają się z alergią i egzemą.
Razem ze mną zestaw kosmetyków testowały: Kasia, Justyna, Paulina i Ania.
Zobaczcie nasze recenzje!
Kasia: „Żel niskopieniący” testowałam na sobie oraz 2 córeczkach (3 lata oraz 5 miesięcy). Produkt, jak sama nazwa wskazuje, jest „niskopieniący”, ale nie oznacza, że nie pieni się wcale. Przy tym żelu spokojnie można umyć i ciało, i włosy dziecka. Żel ma odpowiednią konsystencję, nie jest za gęsty i łatwo się rozprowadza, nie jest też zbyt wodnisty i „nie ucieka” między palcami. Zapach jest wyczuwalny, ale bardzo przyjemny, nie przeszkadza.
Bardzo podoba mi się idea kosmetyków dla mamy i dziecka. Do tej pory używałam do mycia siebie produktu dla dzieci, ponieważ zależało mi przy pierwszej i przy drugiej córce, aby produkt, którego używam, nie uczulał dziecka i nie powodował podrażnień przy karmieniu piersią, gdy dziecko ma częsty kontakt z moją skórą.
Obie córeczki miały czyściutką i miło pachnącą skórę, a co najważniejsze, brak podrażnień. Ja szczególnie upodobałam sobie ten żel do mycia twarzy rano i wieczorem, dzięki czemu skóra nie była tak nieprzyjemnie ściągnięta i sucha jak przy dotychczasowym produkcie.
Uważam, że ten żel jest szczególnie przydatny przy niemowlakach, gdzie jednak większość produktów wciąż zbyt mocno się pieni, co może jest zaletą przy starszym dziecku, ale jak dla mnie – dużą wadą przy niemowlaku.
Produkt jest bardzo fajny i z czystym sumieniem mogę go polecić. Jedyny problem mam z pojemnością, wolałabym produkt o pojemności przynajmniej 350/400 ml, aby nie musieć zamawiać zbyt często. 😉
Moja recenzja: „Żel do mycia niskopieniący” stosowałam głównie do twarzy. Z rozwagą na co dzień wybieram produkty do pielęgnacji skóry, bo moja szybko się wysusza i nawilżenie jej oraz utrzymanie elastyczności to dla mnie wyzwanie. Hipoalergiczny żel do mycia twarzy pozostawił moją twarz dobrze oczyszczoną i nie powodował uczucia ściągania ani nie przesuszał skóry. Po myciu twarz była miękka i nienapięta. Żel hipoalergiczny dla dzieci dobrze sprawdził się na wakacyjnym wyjeździe jako produkt do kąpieli dla całej rodziny. Opakowanie świetnie nadaje się do podróży, bo pompka jest solidna i łatwo się blokuje.
W składzie produktu znajdziecie m.in. ekstrakt z owsa, beta-glukan, ekstrakt z korzenia lukrecji, saponiny. W produkcie nie są zastosowane parabeny, silikony, SLS czy PEG. Sprawia to, że jest on dobrym wyborem dla skóry delikatnej, wrażliwej, alergicznej i dziecięcej. Z wyjątkiem delikatnej substancji zapachowej 99,8% składników to składniki pochodzenia naturalnego. Jest to produkt, który dobrze sprawdzi się od pierwszego dnia życia malucha.
Justyna: Olejek ma świetny skład, nadaje się zarówno dla Mamy, jak i Dziecka. Ja używam go do pielęgnacji skóry brzucha, obecnie jestem w drugiej ciąży. Podczas pierwszej ciąży nie trafiłam na podobny kosmetyk, a szkoda. Olejek sprawdza się rewelacyjnie, obawiałam się, że będzie zostawiał tłustą warstwę na skórze, ale tak się nie dzieje. Bardzo dobrze się wchłania, łatwo rozprowadza, zdecydowanie wolę używać go niż balsamu, jest po prostu wygodniej i szybciej. Nie posiada też chemicznego zapachu, uznaję to za zaletę, gdyż akurat w ciąży taki zapach mógłby mi przeszkadzać. Opakowanie olejku również nie rozczarowuje. Ładny, przyjemny design, duży plus za precyzyjną i wygodną w użyciu pompkę, uważam, że przy olejkach to podstawa, nic się nie leje, nie wycieka, jest możliwość ustawienia większej bądź mniejszej objętości w zależności od preferencji. Olejek to też zdecydowanie wspaniały pomysł na prezent dla kobiety w ciąży i małego dziecka. Myślę, że to kosmetyk, który z chęcią jeszcze zamówię.
Moja recenzja: Osobiście uwielbiam olejki i stosuję je do wszystkiego. Od włosów do olejowania po pięty do pielęgnacji. Olejek eeny meeny stosowałam głównie do pielęgnacji skóry po kąpielach słonecznych w czasie naszego wypadu na Mazury oraz do pielęgnacji rąk. Dolewam go też do kąpieli. Olejek bardzo dobrze się wchłania, nie tłuści ubrań, świetnie uelastycznia i pielęgnuje skórę. Szczególnie dobrze poradził sobie ze skórą, która cały dzień miała kontakt ze słońcem, wodą z jeziora i piaskiem. Opakowanie zakończone szczelną i solidną pompką sprawia, że olejek bez obaw o wylanie można spakować do torby podróżnej i plażowej!
Olejek w 100% składa się z naturalnych składników. Znajdziecie w nim: olej ze słodkich migdałów, olej lniany, olej kukui, witaminę E, wyciąg z rumianu rzymskiego, olej z nasion słonecznika. Dlatego doskonale sprawdzi się jako olejek na rozstępy i ogólnie do pielęgnacji ciążowego brzuszka, a później do masażu i pielęgnacji skóry maluszka.
Paulina: „Krem łagodzący na co dzień” firmy eeny meeny mogę polecić z czystym sumieniem. Jest bardzo wydajny, wchłania się bardzo szybko i nie pozostawia tłustej warstwy. Mam bardzo przesuszoną cerę, po paru użyciach stała się nawilżona i miękka. Jedynym minusem może być zapach. Krem jest prawie bezwonny, jednak można wyczuć po nałożeniu specyficzny aromat, który po chwili jednak znika. Mnie osobiście nie przeszkadza. Jestem bardzo zadowolona.
Moja recenzja: Używałam kremu do twarzy rano i pod makijaż. Krem bardzo dobrze się wchłania i pielęgnuje. Ogromny plus za to, że nie pozostawia na skórze uczucia maski, dzięki czemu makijaż wykonany po nałożeniu kremu jest idealnie gładki i nie „odrywa się od twarzy”. Po peelingu twarzy, kiedy skóra jest bardzo wrażliwa, oczekuję, że krem nawilży i zabezpieczy skórę przed wysychaniem. Dokładnie tak działa krem eeny meeny. Bardzo jestem zadowolona. Krem pachnie naturalnymi składnikami, co jest szczególnie ważne, kiedy stosujemy go u malutkiego dziecka, u którego stosowanie intensywnie pachnących kompozycji jest niekorzystne. Dlatego produkt można śmiało stosować jako krem do skóry z AZS.
W składnie znajdziecie m.in. alfa-glukan, beta-glukan, ekstrakt z korzenia lukrecji, olej migdałowy, olej abisyński. Nie ma w nim PEG-ów, parabenów, SLS ani sztucznych substancji zapachowych.
Ania: Przez ostatnie dni miałam przyjemność testować „Balsam S.O.S.” od eeny meeny. Pierwsze, co mnie miło zaskoczyło, to sposób zapakowania: kosmetyk był zapakowany w urocze pudełko, które z powodzeniem można podarować w prezencie. Sam balsam mieści się w tubie o pojemności 40 ml. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to jego zapach. Jest on dość specyficzny, mnie skojarzył się z olejem lnianym, ale bardzo szybko ulatnia się ze skóry. Balsam wyciśnięty na dłoń jest bardzo gęsty, ale po chwili pod wpływem ciepła zaczyna się rozpływać. Co ważne, mimo tej tłustej formuły błyskawicznie się wchłania i nie zostawia tłustego filmu na skórze. Ja stosowałam go na wysypkę alergiczną na mojej skórze oraz do pielęgnacji pupy mojej rocznej córki. W obu przypadkach balsam sprawdził się doskonale.
W przypadku mojej córki balsam został zastosowany po wyjątkowo paskudnej kupie. Wystarczyło jedno zastosowanie, żeby załagodzić zaczerwienienie, balsam nie uczulił ani nie podrażnił delikatnej skóry malucha.
W moim przypadku balsam zastosowany na swędzącą, zaczerwienioną skórę przyniósł praktycznie natychmiastową ulgę. Mam nawracający problem z alergiczną wysypką na ramionach i na nogach. Nie mogę przy karmieniu piersią stosować leków przepisanych przez dermatologa i potrafiłam drapać się nawet przez sen. Po balsamie skóra nie swędziała, co znacząco przyczyniło się do tego, że wysypka szybciej zniknęła. Bardzo się cieszę, że mogłam testować ten produkt, długo szukałam czegoś, co pomoże mi na moje problemy ze skórą, a apteczna maść polecona przez farmaceutkę tylko pogarszała sprawę.
Moja recenzja: Muszę powiedzieć, że „Balsam S.O.S.” mnie zachwycił! Stosuję go głównie do pielęgnacji stóp. Uwielbiam chodzić boso i na wyjeździe wakacyjnym, jak tylko mogłam, chodziłam bez butów. Niestety działanie piasku, słońca, trawy i leśnego runa utwardza podeszwę. Po powrocie z wakacji musiałam opanować umęczoną, suchą i twardą skórę na podeszwach. „Balsam S.O.S.” uczynił cuda. Po kąpieli w olejku eeny meeny i pozbyciu się zniszczonego naskórka zastosowałam kurację balsamem i po jednym zabiegu pięty były znów gładkie, miękkie i elastyczne. Balsam stosuję też po kuchennych urazach. Ponieważ uwielbiam gotować i cały czas mam na dłoniach ślady tej pasji – nacięcia czy poparzenia – to stosuję balsam na gojące się uszkodzenia naskórka i bardzo sobie chwalę efekty jego działania. Skóra dłoni w miejscu podrażnień jest miękka i szybko się regeneruje.
Balsam jest w stu procentach stworzony na bazie naturalnych produktów i nie ma drażniącego chemicznego zapachu. Pachnie naturalnie. Nie zawiera PEG-ów, parabenów, SLS-ów ani silikonów. Może być stosowany u osób z problemami alergicznymi i skórnymi oraz u malutkich dzieci od pierwszego dnia życia. Można stosować go na podrażnione i wysuszone brodawki piersi. W składzie znajdziecie: olej ze słodkich migdałów, olej lniany, Glyceryl Stearate – składnik konsystencjotwórczy, olej kukui, masło shea Nilotica, Cetyl Esters – emolient, kombinację wosków z jojoby, mimozy i słonecznika, naturalny roślinny zamiennik lanoliny, olej tamanu, witaminę E, olej z nasion słonecznika. Dzięki takiemu składowi kosmetyk posłuży także jako balsam dla niemowląt z AZS.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS