– Wracamy z niczym, ale wejście zawodników w ten mecz, a w ten tydzień temu, było diametralnie inne. Dużo konsekwencji, większa agresywność, lepsza komunikacja – wyliczał pozytywne, według siebie, aspekty gry bielszczan trener Podbeskidzia Robert Kasperczyk. Tyle że jego zawodnicy nie oddali nawet celnego strzału na bramkę Warty i arcyważny mecz przegrali 0-2.
– Niestety, czasem jest tak, że wręcz dziecinne błędy powodują, że mecz się odwraca. I z 0-0 robi się 0-1, a później 0-2 – mówił Kasperczyk. A przecież dla jego zespołu, po przegranej 1-2 w Mielcu, było to absolutnie kluczowe spotkanie w walce o utrzymanie się w elicie. Tymczasem Podbeskidzie nie pokazało w Grodzisku Wlkp. niczego, co pozwalałoby na optymizm w kontekście kolejnych meczów. – Zmieniliśmy trochę ustawienie, chcieliśmy z kontrataku zdobyć bramkę, wystawiając dwóch zawodników. Tymczasem mieliśmy spotkanie dwóch zespołów, które nie chciały się otworzyć by nie stracić bramki. Gra mojej drużyny funkcjonowała nieźle, ale po 15 minutach drugiej połowy gra nam trochę siadła, nie mogliśmy utrzymać się przy piłce. Zrobiliśmy dwie zmiany, trochę oddaliliśmy ciężar gry od naszej bramki. Zrobiło się takie spotkanie, że kto strzeli, ten wygra – mówił Kasperczyk.
Tę decydującą bramkę zdobył Makana Baku z Warty, ale kluczowa wówczas była akcja Łukasza Trałki, który najpierw zagrał między nogami Łukasza Sierpiny, a później wygrał przebitkę z Gergo Kocsisem. – Błąd, wręcz dziecinny błąd, jednego z naszych zawodników spowodował, że wynik się otworzył dla gospodarzy. Zrobiliśmy zmiany, chcieliśmy to odwrócić, a nadzialiśmy się kontrę. I to po naszym stałym fragmencie, już drugi raz w ostatnim czasie – analizował trener Podbeskidzia.
Kasperczyk dziękował swoim zawodnikom za “grę pełną determinacji” i cieszył się, że teraz jest dwutygodniowa przerwa. – To dobrze dla naszych nowych piłkarzy, którzy … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS