Kilkaset osób przyszło w niedzielę na bulwary, aby wziąć udział… w Marszu Żałobnym dla Odry.
CZYTAJ WIĘCEJ: TYLKO U NAS. Nowy numer „Sieci”: To był pucz rtęciowy! „Za kłamstwami opozycji kryje się precyzyjny polityczny plan”. A także m.in. wywiad z o. Rydzykiem
Uczestnicy wystąpili z tabliczkami z nazwami rzek i czarną wstążką: Biebrza, Krutynia, Bystra czy Tanew. Większość osób przyszła też ubrana na czarno.
Organizatorami marszu było 35 różnych organizacji ekologicznych. Ale nie mogło zabraknąć i polityków opozycji.
Marsz wyruszył w ciszy wzdłuż Bulwarów Wiślanych, w kierunku mostu Gdańskiego, gdzie zagrano… kilka żałobnych utworów. Na czele szła grupa aktywistek przebrana za wdowy, tuż za nimi niesiono duży, czarny transparent z napisem „Odra”.
W mniemaniu organizatorów i uczestników „marsz żałobny” miał być pewnie wydarzeniem poważnym, wyrażającym ból i gorzkie emocje związane z katastrofą Odry. Stał się jednak kolejnym, dość groteskowym, happeningiem. A sprawa zanieczyszczenia rzeki jest sprawą jak najbardziej poważną.
olnk/Twitter/wyborcza.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS