Po dwóch dniach wzrostów piątek przyniósł mocne spadki na nowojorskich giełdach. Inwestorów przestraszyły wieści z Nowego Jorku i Kalifornii, gdzie władze nakazały ludziom zostać w domach z powodu epidemii koronawirusa.
Te dwa stany zamieszkałe łącznie przez 60 milionów ludzi wprowadziły stan kwarantanny, rozkazując zamknięcie firm i pozostanie w domu wszystkim poza niezbędnym personelem. Rozwiązania rodem z totalitarnych Chin czy coraz bardziej autorytarnej Europy to nie jest coś, do czego przyzwyczajony jest mieszkaniec „kraju wolnych ludzi” (ang. land of the free). Biały Dom planuje też zamknięcie granicy z Meksykiem dla ruchu osobowego po tym, jak ograniczenia w ruchu wprowadzono wobec Kanady.
Wielu inwestorów mogło dojść do wniosku, że to dopiero początek restrykcji wprowadzanych w całych Stanach Zjednoczonych. Po czymś takim recesja jest już pewna, a depresja prawdopodobna. Zwłaszcza w kontekście oczekiwanego przez ekonomistów skokowego wzrostu podań o zasiłki dla bezrobotnych. Spekuluje się nawet o liczbach rzędu 1,5 mln w ciągu tygodnia, podczas gdy zwykle są to liczby rzędu 200-300 tys. Na taki gospodarczy armageddon nie pomoże nawet szacowany na bilion dolarów pakiet fiskalny procedowany na Kapitolu.
W tym układzie piątkowe spadki głównych indeksów mogę wręcz uchodzić za umiarkowane, choć przecież małe nie były. Dow Jones stracił 4,55%, ponownie schodząc poniżej 20 000 punktów. Był to najniższy kurs zamknięcia od grudnia 2016 roku. S&P500 po spadku o 4,34% osiągnął najniższe zamknięcie od trzech lat. Nasdaq Coposite poszedł w dół o 3,79%, obniżają pułap do 6 879,52 pkt. Były to największe tygodniowe spadki na Wall Street od 2008 roku – w skali tygodnia DJIA spadł o ponad 17%, S&P500 o 15%, a Nasdaq o przeszło 12%.
Od historycznych rekordów wyznaczonych raptem miesiąc temu trzy główne nowojorskie indeksy straciły po przeszło 30%, kończąc trwającą 11 lat hossę. Było to zarazem najszybsze przejście z hossy do bessy (czyli spadek o ponad 20% od szczytu) w dziejach amerykańskiego rynku akcji. Bardzo gwałtownym spadkom towarzyszyła rekordowa zmienność i nadzwyczajne działania banków centralnych, do złudzenia przypominające wydarzenia z jesieni 2008 roku.
W piątek umiarkowanej jak na ostatnie standardy przecenie akcji towarzyszył silny wzrost cen obligacji skarbowych. Rentowność 10-letnich obligacji rządu USA poszła w dół o ponad 20 pb., ponownie poniżej 1%.
Drastycznie (o 21%) zniżkowały wygasające dziś kontrakty terminowe na amerykańską ropę WTI. Papiery z kwietniowym terminem dostawy były notowane po mniej niż 20 USD za baryłkę. Lecz ceny z dostawą na maj sięgały już 23,71 USD/bbl. Dla porównania, europejska ropa Brent potaniała tylko o 2%, do 27,52 USD za baryłkę.
Krzysztof Kolany
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS