– Minął rok, od kiedy kraj został dotknięty pandemią koronawirusa. Wśród naszych 29 szpitali zdecydowana większość zaangażowana jest w walkę z tą chorobą, w tym 14 placówek to pierwsza linia frontu. Konsekwencje są bardzo znaczące, zarówno dla szpitali, personelu, jak i pacjentów – mówił w środę (31 marca) Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego, podczas konferencji prasowej z udziałem prezesów zarządów oraz dyrektorów mazowieckich szpitali.
Struzik wymienił szereg konsekwencji, z jakimi muszą radzić sobie podlegające mu placówki. – Nasze szpitale w części lub całości zostały przekształcone w szpitale zakaźne. Wspomagamy także działanie trzech szpitali tymczasowych: w Płocku, Siedlcach i Ostrołęce. Oznacza to, że znacznie wzrosły koszty funkcjonowania placówek. To koszty środków ochrony, ale też przebudowa pomieszczeń, by izolować zakażonych wirusem COVID-19. Co więcej, nasze szpitale nie są w stanie wykonywać kontraktów, czyli leczyć planowych pacjentów. W 2020 r. ok. 30 proc. takich zabiegów nie zostało wykonanych – podkreślał Struzik.
Jak przyznał, NFZ finansował część ich działań, ale dziś spodziewa się – według marszałka – “niemożliwego”. – Tego, że do czerwca szpitale odrobią te zaległości, czyli przyjmą pacjentów, którym odwołano zabiegi. To niemożliwe, nierealne, nikt nie jest w stanie przyjąć tysięcy pacjentów podczas trzeciej fali – tłumaczył.
Dodał, że aby mazowieckie szpitale funkcjonowały, samorząd wojewódzki musiał użyć własnych środków finansowych: – Na szczęście Unia Europejska przyszła z pomocą. Dzięki temu wspieramy 70 szpitali na Mazowszu i 5 stacji pogotowia. To doposażanie w materiały ochrony osobistej, środki odkażające, a także sprzęt reanimacyjny i diagnostyczny. I mimo że są też transfery z Agencji Rezerw Materiałowych, śmiem twierdzić, że bez naszego wsparcia ten system by się zawalił.
Największym problemem jest jednak brak kadry. – Wczoraj i przedwczoraj nie było wolnych miejsc w szpitalach, sukcesywnie otwieramy kolejne, ale problemem jest brak kadry medycznej i dostęp do tlenoterapii – sprecyzowała Marta Milewska, rzeczniczka urzędu marszałkowskiego.
Aby wyjść naprzeciw wyzwaniom związanym z brakiem kadry w szpitalach, pracownicy urzędu wraz z Okręgową Izbą Lekarską zdecydowali się przeprowadzić szkolenia dla 300 lekarzy. – Najtrudniej jest z kadrą medyczną, dlatego rozpoczynamy szkolenia. Mamy sprzęt, potrzebujemy ludzi. Tak, by te gigantyczne problemy jakoś rozwiązać – podkreślała Elżbieta Lanc, członkini zarządu województwa mazowieckiego. – Chcielibyśmy także stworzyć oddziały rehabilitacji covidowej, ale Ministerstwo Zdrowia na razie nie wyraża na to zgody. Mam nadzieję, że w przyszłości się to uda.
Są łóżka, nie ma kadry medycznej
Skutki pandemii odczuwają także pacjenci szpitali psychiatrycznych, w tych w ubiegłym roku ograniczono przyjęcia pacjentów o 20 proc. Czyli co piąty nie uzyskał pomocy. – Dlatego tak ważne jest, by ograniczać kontakty społeczne. Jesteśmy w przeddzień świąt, mamy trzecią falę. Wytłumienie wzrostu zakażeń jest konieczne. Apelujemy także do struktur rządowych, by walkę z wirusem uczynić wspólnym działaniem, a nie tylko podejmować decyzje zza biurka – dodał Struzik. I nawiązał do wprowadzenia pełnomocnika ministra zdrowia do Szpitala Południowego, którym dotąd zarządzały władze Warszawy. – Szpitale zostają pozbawiane kierownictwa, a tak naprawdę ci pełnomocnicy rządu spotykają się z takimi samymi barierami jak dyrektorzy. Apeluję o dialog – dodał.
Krzysztof Strzałkowski, przewodniczący sejmikowej Komisji Zdrowia i Kultury Fizycznej, podkreślał natomiast: – Walka z pandemią zabrała moc naszych szpitali, zabrała miejsca dla pacjentów niecovidowych. Warto podkreślić, że te olbrzymie wskaźniki umieralności to nie tylko COVID-19, ale przede wszystkim fakt, że dostępność świadczeń medycznych jest ograniczona.
Zaapelował także do Ministerstwa Zdrowia oraz NFZ, by szpitale nie musiały oddawać środków, które w tamtym roku zostały im przyznane na planowe operacje. – Zamiast na operacje zostały przekazane na walkę z koronawirusem, bez tych środków szpitale by stanęły.
Strzałkowski odniósł się także do danych przytaczanych przez wojewodę mazowieckiego Konstantego Radziwiłła. – Informują o ponad 800 wolnych miejscach na Mazowszu, a przecież relacje ratowników pogotowia i dyspozytorów są zupełnie inne. Mówią wprost: te łóżka są zajęte. Dlatego też zwróciłem się do NIK o skontrolowanie, jakimi statystykami posługuje się wojewoda. Byłoby niedobrze, gdyby swoje działania podejmował na podstawie nieadekwatnych danych.
Pacjenci leżą na korytarzach
Teresa Maria Bogiel, prezeska zarządu Szpitala Bródnowskiego, opowiedziała natomiast o trudnościach, z jakimi musi zmagać się warszawska placówka. – Przekształciliśmy oddziały internistyczny, gastrologiczny i laryngologiczny. W tej chwili mamy 108 covidowych pacjentów, w tym 32 w ciężkim stanie. Oznacza to, że 35 proc. łóżek dla pacjentów niecovidowych zostało wyłączonych z użytku – mówiła. I dodała: – Problemem jest także to, że na nasz SOR trafiają pacjenci z podejrzeniem COVID-19. Lekarze dokonują oceny zdrowia i dopiero po zdiagnozowaniu pacjenci kierowani są do nas lub szpitali tymczasowych. Ta diagnostyka powinna odbywać się w szpitalach tymczasowych. Niestety, problemem jest też komunikacja. Przewiezienie pacjenta do szpitala tymczasowego to często 48 godzin lub więcej. A czasami nigdy, bo słyszymy, że nie ma miejsc.
Pacjenci w Szpitalu Bródnowskim oczekują często na możliwość przeniesienia, leżąc na korytarzach. – Dodatkowo samo przesyłanie pacjentów obarczone jest odpowiedzialnością. Lekarze i pielęgniarki boją się podejmować takie decyzje, bo rodziny pacjentów grożą im konsekwencjami prawnymi – dodała Bogiel. – Na koniec mam jedną pozytywną wiadomość: większość naszych lekarzy zaszczepiona jest już podwójną dawką. To bardzo usprawnia pracę szpitala. Pamiętajmy jednak, że nie chroni to całkowicie przed zachorowaniem. Jeden z naszych lekarzy, mimo szczepienia, znów zakaził się wirusem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS