“Synku, tak źle się czułam, że chciałam zrezygnować” – mówiła Anna Walentynowicz dzień przed wyjazdem do Smoleńska. Gdy prezydent zaproponował jej miejsce w samolocie, zgodziła się. Publikujemy fragment książki o tamtych tragicznych wydarzeniach.
Fragmenty książki “Walentynowicz. Anna szuka raju” Doroty Karaś i Marka Sterlingowa, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak 10 lat po tragicznej śmierci Anny Walentynowicz w katastrofie smoleńskiej.
O samolocie, który w 2010 roku rozbił się w Rosji, z polskim prezydentem na pokładzie, donoszą media na całym świecie. O innych pasażerach, którzy zginęli, również. Ukraińscy dziennikarze szczególnie interesują się urodzoną na Wołyniu Anną Walentynowicz. Odkrywają, że we wsi Sadowe pod Równem nadal mieszka jej rodzeństwo. Radio Swoboda tytułuje swój materiał: “W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginęła Ukrainka, która odmieniła losy Polski”.
Zobacz: Katastrofa smoleńska. Wspomnienie ofiar
Siedemdziesiąt lat po rozstrzelaniu polskich oficerów przez NKWD w Katyniu po raz pierwszy odbędą się wspólne polsko-rosyjskie obchody ku czci pomordowanych. Komentatorzy uważają, że to przełom w trudnych stosunkach między narodami.
Uroczystości odbywają się w dwóch turach. 7 kwietnia do Rosji leci szef rządu Donald Tusk. Podejmuje go premier Władimir Putin. Pierwszy raz w historii najwyższe rosyjskie władze odwiedzają miejsce kaźni polskich jeńców.
– Nie ma alternatywy dla prawdziwego dobrego sąsiedztwa między narodami Polski i Rosji – mówi Putin.
Wizyta to sukces Polski i myślącego o starcie w wyborach prezydenckich Tuska. Rozdzielenie uroczystości jest mu na rękę. Jego kontrkandydatem będzie Lech Kaczyński, który do Katynia ma przybyć trzy dni później, na zaproszenie prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa.
Obu politykom zależy na tym, aby nadać wysoką rangę swojej wizycie przed zbliżającą się kampanią prezydencką w Polsce.
Tuskowi towarzyszyli Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki i Andrzej Wajda. Kaczyński zaprasza Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego prezydent RP na uchodźstwie, oraz Annę Walentynowicz.
Podziel się
Anna miała jechać do Rosji pociągiem, razem z rodzinami katyńskimi, harcerzami i posłami. Specjalny skład wyruszył z Warszawy w piątek przed południem. Jest w nim około pięciuset osób, przed nimi dwudziestogodzinna podróż do Smoleńska. Niektórzy do ostatniej chwili próbowali dostać się na listę pasażerów prezydenckiego samolotu.
W piątek wieczorem Anna dzwoni do Janusza z hotelu:
– Synku, tak źle się czułam, że chciałam zrezygnować. Pan prezydent, jak się dowiedział, zaproponował mi miejsce w samolocie. Lecę jutro z samego rana.
Janusz Walentynowicz siedzi nieruchomo na wersalce przed telewizorem.
Informację o katastrofie potwierdzają gubernator obwodu smoleńskiego i rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Wiadomości są coraz bardziej szczegółowe. Dziennikarze podają prawidłową liczbę ofiar: dziewięćdziesiąt sześć, nie osiemdziesiąt siedem. Polski samolot uderzył w ziemię o godzinie 8.41.
PRZECZYTAJ: Anna Walentynowicz: jak Ukrainka została polską “świętą”
Zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi.
Na pierwszych nagraniach z miejsca katastrofy widać gęstą mgłę, rosyjskich wojskowych i cywili kręcących się po lesie, strażaków w akcji, drzewa, które ściął samolot, i kawałek biało-czerwonego skrzydła leżący w gęstych zaroślach.
Na żółtym pasku pojawia się informacja: trzy osoby przeżyły, karetki wiozą je do szpitala.
Januszowi serce wali mocno.
News schodzi z pasków. To plotka.
Telewizja pokazuje ludzi, którzy przychodzą pod Pałac Prezydencki w Warszawie i zapalają znicze. Będą płonąć jeszcze przez wiele dni. Przed gdańską stocznią Michał Szlaga wiesza zdjęcie, które kiedyś zrobił Annie. Tam również staną świece.
Podziel się
Po południu do Janusza puka trzech żandarmów wojskowych. Potwierdzają, że Anna Walentynowicz zginęła w katastrofie prezydenckiego samolotu Tu-154.
Następnego dnia wylatuje samolot do Moskwy, gdzie odbędzie się identyfikacja ciał. Januszowi w podróży mają towarzyszyć żona i córka. Syn Piotr zostaje w Polsce. Po tym jak maszyna, którą wracał z kontraktu, miała awarię, obiecał sobie, że więcej na pokład nie wsiądzie.
(…) Do Moskwy przylatują w poniedziałek, dwa dni po katastrofie. Na miejscu jest już między innymi minister zdrowia Ewa Kopacz, która ma nadzorować przebieg identyfikacji ciał, szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski, polscy patolodzy, lekarze, ratownicy i prokuratorzy.
Pierwsze ciało, które ogląda Janusz, ma zniekształcone chorobą stopy. To na pewno nie matka.
Podziel się
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS