Skoro występ reprezentacji Polski rozłożyliśmy już na czynniki pierwsze, to czas pochylić się nad pozostałymi rywalizacjami w ramach eliminacji do katarskiego mundialu. Wczoraj działy się takie cuda, że nawet najstarsi górale nie pamiętają tak dużej liczby sensacji w ciągu jednego dnia. Z kolei dziś już wszystko wróciło do normy – prawie wszyscy faworyci zgarnęli pełną pulę. Ale nie oznacza, to że wiało nudą. Gruzini byli bliscy urwania punktów Hiszpanii. Anglia pewnie pokonała Albanię. Dania w spotkaniu z Mołdawią urządziła sobie trening strzelecki. W drużynie „Trzech Koron” ponownie wystąpił Zlatan Ibrahimović. No, nie można było narzekać na brak atrakcji.
Bez niespodzianek w naszej grupie
Już w pierwszym kwadransie Albańczycy mieli znakomitą szansę na objęcie prowadzenia. Elseid Hysaj skorzystał z błędu angielskiej defensywy i miał otwartą drogę do bramki. Jednak, zamiast samemu sfinalizować akcję, podał piłkę do nabiegającego kolegi, a ten fatalnie przestrzelił. Była to doskonała sytuacja, ale zawodnik „Czarnych Orłów” najwidoczniej przestraszył się tego, że może zostać bohaterem reprezentacji. Oj, będzie miał czego żałować. Gdyby trafił, Albania mogłaby już tylko murować bramkę, liczyć na jakąś kontrę, a tak przed przerwą Anglia wreszcie znalazła sposób na pokonanie golkipera gospodarzy. Choć na pewno – mimo straconej bramki – delikatny plusik należy postawić przy zespole z Bałkanów. No, nie będzie to dla nas przyjemny wyjazd. Co to, to nie.
W jaki sposób padł gol? Mięciutko w pole karne dośrodkował Luke Shaw, a znakomitym strzałem głową popisał się Harry Kane. Jednak i tak Albańczycy mogą mówić o dużym szczęściu, bo chwilę po trafieniu napastnik Tottenhamu z bliskiej odległości sprawdził wytrzymałość poprzeczki. W drugiej odsłonie też zaliczył pudło. Niby zdobył bramkę w tym spotkaniu, lecz nie ma co czarować – nie miał dziś najlepiej nastawionego celownika. Cóż, oby w środę znajdował się w takiej formie strzeleckiej.
„Lwy Albionu” jakoś specjalnie nie forsowały tempa, niemniej szybko załatwiły sprawę – w 63. minucie Mason Mount z zimną krwią wykorzystał szansę na dobicie rywala. Trochę jak my z Andorą: nie błyszczeli dziś Anglicy, ale obowiązek spełnili, bez drżenia kolan o wynik.
*
San Marino kolejny raz nie wytrzymało nawet kwadransa bez straconego gola. Tym razem w 13. minucie worek z bramkami otworzył Adam Szalai, który pewnie wykorzystał rzut karny. W jego ślady nie poszedł Roland Sallai, który kilka minut później zmarnował jedenastkę. Niemniej w drugiej połowie zrehabilitował się i trafił na 2:0. Na pewno w tej sytuacji pomógł mu bramkarz, ale gol to gol. Wpadło? Wpadło. Jeszcze w samej końcówce przypomniał nam o sobie Nemanja Nikolić – podwyższył wynik ” z wapna”. Wiadomo, że poziom umiejętności piłkarzy z malutkiej republiki jest powszechnie znany, ale trzy razy sprezentować przeciwnikowi rzut karny, to już spory wyczyn.
Z kolei Węgrzy, mimo miażdżącej przewagi, nie pokazali dziś niczego efektownego na tle europejskiego słabeusza. Ot, występ na zasadzie: zrobić, co swoje i do domu.
Albania – Anglia 0:2 (0:1)
H. Kane 39′, M. Mount 63′
San Marino – Węgry 0:3 (0:1)
A. Szalai k. 13′, R. Sallai 70′, N. Nikolić k. 88′
Hiszpanie rzutem na taśmę uniknęli kolejnej wpadki
Niesamowite rzeczy działy się dziś w Tbilisi, i nie chodzi nam tu o obecność publiczności na meczu. Proszę wyobrazić sobie, że Gruzini do przerwy wygrywali 1:0 z Hiszpanią – tuż przed zejściem do szatni Khvicha Kvaratskhelia wprawił w stan euforii tamtejszych kibiców. Otrzymał dobre podanie, sprytnie wypuścił sobie piłkę w szesnastkę rywala i bez mrugnięcia okiem sieknął nie do obrony. Zresztą nie tylko golem wyróżnił się Gruzin. Bardzo nietypowy był to widok, jak założył elastico zawodnikowi „La Furia Roja”, a na lewej flance śmigał niczym struś pędziwiatr.
Uwaga, to nie koniec. Otóż więcej strzałów w pierwszej odsłonie oddali gospodarze. Mało tego, gdyby nie fantastyczną interwencją na refleks Unaia Simona, Hiszpanie byliby już w ogromnych tarapatach. I co z tego, że mieli 73% posiadania piłki, skoro nie przekładało się to na efekty.
Po wznowieniu gry mogliśmy już obserwować typowe jeżdżenie na tyłkach i dawanie wątroby ze strony podopiecznych Willy’ego Sagnola. Na ich nieszczęście za szybko stracili bramkę, bo już w 55. minucie Feran Torres wyrównał stan rywalizacji. Wydawało się, że kwestią czasu będzie, to kiedy Hiszpanie wcisną kolejnego gola, ale ku naszemu zdziwieniu nie byli w stanie przebić się przez gruziński mur. Gdy już zapowiadało się na wielką sensację, Dani Olmo posłał bombę z dystansu, a zdecydowanie lepiej mógł zachować się golkiper gospodarzy. Strzał był silny, lecz spokojnie mógł ją sparować do boku.
Już abstrahując od sympatii, szkoda nam było dzielnych Gruzinów. Ich bramkarza też. Po meczu nie był w stanie ukryć łez. No, zabrakło im raptem dwóch minut. Warto odnotować, że całe spotkanie rozegrał Valerian Gvilia, a Nika Kvekveskiri wszedł na plac gry w 77. minucie.
Gruzja – Hiszpania 1:2 (1:0)
K Kvaratskhelia 44′ – F. Torres 56′, Dani Olmo 90+2′
Zlatan wciąż musi czekać na trafienie
Jasne, kolejny raz nie udało mu się ukłuć przeciwnika. Natomiast, jeśli ktoś się zastanawiał, po co Szwecji był potrzebny powrót Ibrahimovica, to otrzymał najlepszą możliwą odpowiedź. Wprawdzie spotkaniu z Gruzją też nie udało się mu pokonać bramkarza, jednak swój pierwszy od pięciu lat występ dla drużyny narodowej okrasił asystą przy trafieniu Victora Claessona. W wyjazdowym spotkaniu z Kosowem nastąpiła powtórka z rozrywki – Zlatan w ekwilibrystyczny sposób, zagraniem piętą, zgrał piłkę do Ludwiga Augustinssona, który tylko dopełnił formalności. Czy kogoś jeszcze może dziwić to, że nawet jak asystuje, to robi w spektakularny sposób?
Szwedzka gwiazda opuściła boisko w 67. minucie. Co ciekawe, za kilka chwil sędzia podyktował dla jego ekipy rzut karny, który pewnie wykorzystał Sebastian Larsson. Zapewne w pierwszej kolejności sam Ibra podszedłby do wykonania jedenastki.
Kosowo – Szwecja 0:3 (0:2)
L. Augustinsson 12′, A. Isak 35′, S. Larsson 70 k.’
Inne mecze
A co tam działo się w innych dzisiejszych rywalizacjach? Francuzi wygrali 2:0 na „zawsze trudnym kazachskim terenie”. Dania urządziła sobie polowanie na Mołdawian i zapakowała im osiem bramek, z czego pięć do przerwy. W grupie J przez chwilę liderem była Armenia, która pokonała 2:0 Islandczyków i to bez obecności w składzie Henrikha Mkhitaryana. Taki wynik można śmiało nazwać niespodzianką, a ich w ten weekend nie brakuje. Kadra Niemiec skromnie wygrała w Bukareszcie 1:0. Wyjazdowe spotkanie Italii z Bułgarią zakończyło się dwubramkowym zwycięstwem Włochów.
W pozostałych ciekawszych starciach Izrael zremisował 1:1 ze Szkocją. Ukraina w samej końcówce zaś wypuściła z rąk trzy punkty. W 89. minucie Vitali Mykolenko sfaulował we własnej szesnastce gracza rywala, wyłapał czerwoną kartkę, a Teemu Pukki nie zmarnował szansy na doprowadzenie do remisu.
Jednak najbardziej kuriozalna sytuacja miała miejsce w St. Gallen. Mecz Szwajcarii z Litwą został opóźniony z uwagi na… zbyt wysoką bramkę.
fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS