Damian Cygan: Jaka jest sytuacja hydrologiczna Polski? Czy grozi nam susza?
Jacek Podgórski: Grozi nam susza, która w porównaniu z tym, co działo się w ostatnich latach, może być rekordowa. Tak naprawdę tylko rok 2017 był względnie wolny od suszy. Jeśli spojrzymy, jak dziś wygląda krajowy bilans wodny, rzeki i wody gruntowe, to mamy sytuację absolutnie nieporównywalną z tym, co działo się w ostatnich latach. Jeszcze nigdy nie było tak, żeby w połowie kwietnia, kiedy woda jest tak szczególnie istotna ze względu na zasiewy, było jej tak mało.
Skąd aż taki deficyt?
To jest spowodowane bezśnieżną zimą, bardzo niskimi opadami i jednocześnie wysoki temperaturami. Drugi problem to przymrozki, które osłabiają rośliny. Boryka się z tym coraz więcej rolników w naszym kraju, ale podobna sytuacja ma miejsce w Niemczech, Austrii, na Ukrainie czy na Węgrzech. Niestety znaleźliśmy się w mało komfortowej sytuacji, bo poprzednie rządy – mówię o perspektywie przynajmniej piętnastoletniej – zostawiły problem suszy rolniczej, a konkretnie zasobności Polski w wodę, niejako odłogiem, zupełnie nic w tym kierunku nie robiąc. Polska, mimo bardzo bogatej sieci rzecznej, jezior itp. ma obecnie niemalże najmniej wody w całej Unii Europejskiej. Mniej od nas mają tylko Cypr i Malta. Bardziej zasobne w wodę są nawet takie kraje jak Izrael, państwo przecież w większości pustynne, w którym działa nawadnianie kropelkowe.
Polska za mało inwestuje w rozwój gospodarki wodnej?
Każdy kraj ma jakiś system pozwalający na gromadzenie wody. Polska tak naprawdę dopiero w ciągu ostatnich pięciu lat zaczęła coś w tym kierunku robić. Mam na myśli choćby rządowy program rozwijania tzw. małej retencji, ale i budowę dużych zbiorników retencyjnych, jak ten w Siarzewie w województwie kujawsko-pomorskim. To jest zresztą jedno z województw rokrocznie najbardziej dotknięte suszą. Niestety często fundusze i dobre chęci nie wystarczą. W przypadku zbiornika w Siarzewie problem stanowią ekolodzy, którzy ciągle oprotestowują tę inwestycję. Są oczywiście programy, które pozwalają rolnikom radzić sobie jakoś ze skutkami suszy, jak choćby dopłaty do systemów nawadniających pola. Są to narzędzia, które w zachodnioeuropejskich gospodarstwach funkcjonują od lat.
Susza w rolnictwie oznacza kolejne podwyżki cen żywności w sklepach…
Tak, to będą prawdopodobnie największe podwyżki w ostatnich latach. Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze inflacja, po drugie brak rąk do pracy w rolnictwie, które szczególnie w sezonie nowalijek opiera się o pracowników sezonowych. A ci praktycznie albo uciekli z Polski, albo boją się pracować. Problem braku pracowników dotknie szczególnie sadowników, którzy może znów będą wyrzucać swoje zbiory, albo w ogóle pozostawią owoce na drzewach. Podobnie plantatorzy truskawek, malin czy borówek. Polska jest jednym z liderów światowych jeśli chodzi o produkcję tych owoców, a teraz prawdopodobnie nie będzie komu ich zbierać. Na rynku będzie ich mniej, a import będzie utrudniony z powodu pandemii koronawirusa. Trudno przewidzieć, kiedy zostaną otwarte granice i uruchomione zielone korytarze. Tak samo mniej będzie warzyw i mięsa, które już drożeją. Z kolei hodowcy drobiu stają przed problemem, czy najzwyczajniej w świecie nie utylizować zwierząt, bo przetrzymywanie ich w kurnikach w nieskończoność prędzej czy później doprowadzi do plajty całego sektora.
Jak państwo może niwelować skutki suszy?
Poza długoterminowymi działaniami związanymi z systemami nawadniania oraz małą i dużą retencją, są to rekompensaty. Ale proszę pamiętać, że te rekompensaty nigdy nie pokryją wszystkich strat, jakie poniósł sektor i nie uchronią wszystkich gospodarstw przed bankructwem. A z tym rolnicy borykają się co roku. Warto też zwrócić uwagę na wypowiedzi ministra rolnictwa, który mówi, że przez pandemię koronawirusa rekompensaty z tytułu suszy będą niższe. Worek z pieniędzmi państwa nie jest bezdenny. Trzeba bardziej skupić się na rozwiązaniach długoterminowych zamiast na ciągłym dokładaniu do rekompensat. Oczywiście byłoby dobrze, gdyby takie pieniądze się znalazły i rolnicy mogli je otrzymać, ale dziś mamy bardziej palące potrzeby.
Czy istnieje ryzyko, że skoro susza ma być rekordowa, to może zabraknąć nam wody do picia?
Nie, akurat pod tym względem Polska jest absolutnie bezpieczna, tak samo jak inne kraje UE. Jeśli chodzi o dostępność do wody, to państwa w pierwszej kolejności dbają właśnie o wodę pitną. W kontekście gospodarki i przemysłu mówimy o zupełnie innej wodzie, pobieranej z zupełnie innych zbiorników. Także brak wody pitnej nam nie grozi, natomiast w perspektywie długoterminowej będziemy musieli się bardzo mocno nagłowić nad tym, jak zapewnić wodę dla rolnictwa i przemysłu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS