Bruno to syn Agaty i Mariusza. Ona prowadzi w Końskich lubianą herbaciarnię, on jest animatorem kultury, znanym z organizacji wyjazdów turystycznych i do teatrów w całej Polsce, a dawniej także z własnej działalności scenicznej. Wspólnie doczekali się ukochanego syna – Bruna. Kilka dni temu jak grom z jasnego nieba spadła na nich diagnoza. Mały chłopiec ma raka, to złośliwy nowotwór neuroblastoma. Jest jednak nadzieja i jak zwykle wiąże się ona z zagraniczną, bardzo drogą terapią. Bruno musi być poddany operacji w hiszpańskiej Barcelonie, a jej koszt to około pół miliona złotych. Ruszają zbiórki dla Bruna. Każdy z nas może pomóc.
REKLAMA
Niebawem na rzecz Bruna uruchomione zostaną facebookowe licytacje, a także zbiórka z możliwością szybkich wpłat w portalu siepomaga. Już teraz możliwe są wpłaty za pośrednictwem fundacji kawalek-nieba.pl – TUTAJ. Zachęcamy do pomocy!
REKLAMA
Historia Bruna to opowieść o złych diagnozach lekarskich, cierpieniu młodego człowieka i walce rodziców. Przedstawia ją jego matka Agata Brzezińska:
„Bruno od pewnego dnia zaczął kuleć. W nocy był niespokojny, często się budził i płakał, miał powiększony brzuszek. Pediatra- neurolog po zbadaniu twierdził, że nie ma żadnych zmian neurologicznych i wysłał nas do ortopedy, tłumacząc i uspakajając, że „to zwykła infekcja”. Niespokojne noce tłumaczył koszmarami. Na powiększony brzuszek – „w tym wieku dzieci tak mają”. Na każdej wizycie słyszeliśmy „macie pańswo zdrowe dziecko”. Na każde pytanie jako matki kwitował – „ale się pani nakręca”.
Po kolejnych wizytach u ortopedy, który nie stwierdził nic niepokojącego w poruszaniu się Bruna – a miał już duży problem z samodzielnym wstawaniem i chodzeniem- zlecił badanie LDH (dehydrogeneza mleczanowa), które wyszło z kosmicznym wynikiem. Nasza Pani pediatra stwierdziła „że to o niczym złym nie świadczy”. Powtórzone badania następnego dnia nie zmieniły wyniku. Wszystkie parametry wskazywały na zaawansowaną anemię. Tego samego dnia pojechaliśmy do szpitala w Kielcach. Zanim jednak trafiliśmy na oddział onkologii – hematologii dziecięcej, lekarz zlecił badanie USG jamy brzusznej.
Usłyszeliśmy najgorszą wiadomość. Świat się dla nas zatrzymał. Wykryto guz 106 x 84 x 95 mm. Zmiana modeluje nerkę oraz wątrobę- punkt wyjścia nadnercze prawe. Konieczna diagnostyka. Najprawdopodobniej neuroblastoma – złośliwy nowotwór, mocno zaawansowany. 4 stopień.
Kolejny dzień rezonans, który potwierdza najgorszy dla nas scenariusz. Nogi się pod nami ugięły, w oczach stanęły łzy, i mimo tego, że czuliśmy, że coś dolega naszemu dziecku, taka diagnoza była ostatnią jaką chciało by się usłyszeć. Patrzymy na naszego uśmiechniętego szkraba, ale wygląda zupełnie inaczej niż wtedy kiedy pakowaliśmy go do auta jadąc na rutynowe badania.
Bruno kolejne noce nie śpi spokojnie, nie chce się bawić, ma gorszy apetyt, nie ma mowy o chodzeniu. Tylko leży i z trudem siada, mocno przerażony na nowe otoczenie. Wystraszony i pełen lęku, boi się wszystkich lekarzy, pielęgniarek, którzy wchodzą na salę. Słyszymy tylko „boli, bojuu”. Słabnie, podnosi się ciśnienie, gorączka. Lekarze robią co mogą. Rokowania są słabe. Podpisujemy zgody na leczenie, które wyglądają jak podpisywanie paktu z diabłem. Widzimy i czujemy pustkę, jakby ktoś wyrwał nam serce i pozbawił wszelkiej radości. Dołączamy do grona Onkorodziców. Stajemy się innymi ludźmi. Wszystko jest inne. Problemy stają się nieistotne…Rozpoczynamy walkę.
Szybko jednak lekarze znajdują miejsce w Klinice w Krakowie. Tam czekanie na kolejne diagnozy, badania, Bruno co raz słabszy, wymęczony i roztargniony. Otrzymuje pierwszą dawkę “kroplówki życia”. Mimo znużenia szpitalnym łóżkiem i żalem za każde kolejne “kuj, kuj” dzielnie znosi kolejne wlewy… Dalej jednak słaby. Staramy się być dobrej myśli – Mamy plan leczenia, zadanie do wykonania. Przed nami długa droga do zdrowia: chemioterapia, operacja wycięcia guza, radioterapia, autoprzeszczep szpiku, immunoterapia, i jeśli się zakwalifikujemy – szczepionka w USA. Mało czasu. Guz rośnie, czekamy aż chemia tzw. „ratująca życie zacznie działać”, by móc wykonać kolejne serie badań.
Pragniemy zrobić wszystko! Wykorzystać wszelkie możliwe opcje, aby dało się usunąć guza w całości nie naruszając narządów… Aby Bruno, wrócił do zdrowia i znów był pogodnym, ciekawym świata dzieckiem.
Już dziś wiemy, iż są możliwości usunięcie guza poza granicami naszego Państwa– Klinika w Barcelonie, która specjalizuje się w najcięższych przypadkach tego nowotworu. Niestety, to koszt ponad 500 tys. złotych. Taka suma przekracza nasze możliwości finansowe.
Dlatego prosimy Państwa o pomoc w uzbieraniu pieniędzy na wyjazd i leczenie Bruna.
Dziękujemy!!!
Wierzymy jak nigdy, że się uda!
Agata i Mariusz– rodzice Bruna.”
POMOC DLA BRUNA:
Pomóc Bruno można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawałek Nieba
Santander Bank
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: 3357 pomoc dla Bruno Słowińskiego
wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Bruno:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawalek Nieba
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Santander Bank
Title: 3357 Help for Bruno Slowinski
Aby przekazać 1% podatku dla Bruno:
należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243
oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać: 3357 pomoc dla Bruno Słowińskiego
Bruno można też pomóc poprzez wpłatę systemem DOTPAY – kliknij TUTAJ.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS