W drugi dzień świąt kilka osób wybrało się na spacer do podpoznańskiej Puszczy Zielonka, ścieżką oznaczoną jako szlak turystyczny. “Do drzewa drutem za nogę przywiązany został martwy daniel, pozbawiony głowy. W odległości paru metrów znajdowały się także szczątki innych kopytnych, a na drzewie ponad nimi zawieszona została fotopułapka” – opisują w liście do mediów, co zobaczyli niedaleko ścieżki.
Jak sami potem ustalili – to “Katedra Łowiectwa Uniwersytetu Przyrodniczego w ramach programu monitoringu wilków wabi je padliną w miejscu położonym pomiędzy wsiami Potasze, Kamińsko i Pławno”. W rozmowie z jednym z pracowników Uniwersytetu Przyrodniczego usłyszeli, że nie powinni zbliżać się do tego miejsca. “Nie jest to jednak łatwe, gdyż padlina została wyłożona około ok. 200 m od szlaku turystycznego, ok. 1 km od wsi Kamińsko i Potasze! Czy to jest bezpieczne?” – pytają.
Dotąd wilki unikały ludzi
– Często chodzimy tędy na spacery, już wcześniej widzieliśmy ze ścieżki baterie słoneczne zamontowane na drzewie. W tę sobotę podeszliśmy tam z ciekawości, zresztą psy nas tam ciągnęły, poczuły padlinę – dodaje szczegóły w rozmowie z nami Marta, jedna z osób, które zaalarmowały o sprawie. – Zobaczyliśmy najpierw głowę koziołka, parę nóg obgryzionych. W pierwszej chwili myślałam, że to wilki. Ale potem zauważyłam całe ciało daniela, przyczepione drutem – opisuje.
Jej rodzina ma od lat dom w okolicy, ona sama też bywa tu w każdej wolne chwili. Jak podkreśla – nie niepokoi jej to, że w lesie są wilki, przeciwnie, interesuje się nimi. – Od trzech lat zaczęliśmy zauważać tu ślady wilków, tropy, ich ofiary, inne ślady. Razem z grupą zaprzyjaźnionych zwierzolubów obserwujemy je, kontaktujemy się ze specjalistami, którzy zajmują się wilkami. Ciekawi nas to, po prostu. Przez te trzy lata mogę powiedzieć, że na żywo widzieliśmy wilki dwa razy, z dużej odległości, natychmiast uciekały, unikały człowieka. I chciałabym, żeby tak zostało. Obawiam się jednak, że to, co w tej chwili tu się dzieje jest prostą drogą do tego, żeby wilki przyzwyczaiły się, że ludzie dostarczają im jedzenie i podchodziły coraz bliżej. To niebezpieczne i dla ludzi, i dla wilków – uważa.
– Do tej pory wilcza grupa rodzinna z Puszczy Zielonki skutecznie unikała wszelkich kontaktów z człowiekiem. Jest niewielka, bo to mały obszar, bardzo ostrożna, i dotychczas jej obecność dla większości mieszkańców otuliny była niezauważalna. Obawiamy się, że takie zachowanie osób, które zarządzają populacją zwierzyny i powinny dbać o to, żeby konfliktów na linii człowiek-wilk było jak najmniej, prowadzi do skutków wprost odwrotnych – nieuniknionego konfliktu – dodaje Paulina, siostra Marty.
Wspólnie ze znajomymi zawiadomiły o sprawie Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska i policję.
Uniwersytet: przygotowania do odłowu i oznakowania wilków obrożami
W odpowiedzi na nasze pytania szef Katedry Łowiectwa i Ochrony Lasu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, prof. dr hab. Maciej Skorupski, przesłał odpowiedź mailem.
Potwierdza, że to oni w ten sposób prowadzą obserwację wilków. “Stała obecność wilków na terenie Puszczy Zielonka jest potwierdzona od 6 lat. Jednak w ostatnim czasie miejscowe watahy zintensyfikowały polowania na daniele w bezpośredniej bliskości terenów zamieszkanych, m.in. na terenie Dębogóry, Pławna i Hucisk. Coraz częstsze spotkania mieszkańców z wilkami spowodowały pytania i wzbudziły obawy. Strach najczęściej wynika z braku wiedzy, dlatego naukowcy z UPP uzyskali zgodę RDOŚ w Poznaniu na odłów i oznakowanie wilków obrożami telemetrycznymi, tak by dokładniej poznać miejsca bytowania i behawior tego dużego drapieżnika na silnie zurbanizowanym terenie i m.in. dostarczyć mieszkańcom rzetelną wiedzę na ten temat” – pisze.
Jak mówi, trwają właśnie przygotowania do tych badań. “Jest to okres wzmożonych obserwacji, których głównym celem jest przeprowadzenie odłowu i zaobrożowanie wilków z wytypowanych watah. Prace wspomagane są właśnie danymi z fotopułapek. Jedną z nich zawieszono w środku tego dużego kompleksu leśnego, w oddaleniu ok. 1 km od każdej z wymienionych miejscowości, w odległości 200 m od najbliższej drogi leśnej, a do tego w pofałdowanym i podmokłym terenie. Miejsce to jest maksymalnie oddalone od miejscowości, w których wilki są spotykane, tak więc celem nie było nęcenie wilków w pobliże miejsc zamieszkałych” – przekonuje.
Informuje też, że martwego daniela znaleziono niedaleko drogi asfaltowej, zginął najprawdopodobniej w wyniku kolizji drogowej, nie miał śladów postrzału. “Tusza była w dobrej kondycji, nie znaleziono żadnych oznak chorobowych. Miał natomiast kończyny połamane w wielu miejscach oraz odcięty łeb, prawdopodobnie ze względu na poroże. Tusza ta została przewieziona w głąb lasu i pozostawiona w pobliżu fotopułapki. Nagrania miały dostarczyć dodatkowej wiedzy badawczej na temat miejscowej watahy przed podjęciem odłowu”.
“Wyłożenie tuszy nie miało charakteru dokarmiania drapieżników” – podkreśla. “Równocześnie zadbano o maksymalne ograniczenie zapachu człowieka na tuszy (tj. środki ochrony osobistej, transport w koszu na zewnątrz samochodu)” – dodaje.
Czy to była sytuacja jednorazowa? Czy zamierzają w ten sposób nęcić wilki dalej?
– Jednorazowa, to nie będzie powtarzane – dopowiada Iwona Cieślik, rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Byle nie regularnie
– Jeżeli to jest jednorazowe wyłożenie padliny, to nie robiłbym z tego problemu. Co innego, jak się podkłada mięso pod czatownie przez miesiące albo lata w tym samym miejscu. Wtedy wilki rzeczywiście mogą skojarzyć, że dostarczycielem padliny jest człowiek i później powędrować do wsi za pokarmem. To, czy ta wieś jest kilometr czy 10 od miejsca nęcenia, nie ma wtedy znaczenia, bo wilki szukając pokarmu mogą przechodzić naprawdę duże odległości – komentuje Adam Wajrak.
Przesłaliśmy też pytania do RDOŚ, czekamy na odpowiedź.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS