W Wielkopolsce bezrobocie jest najniższe w Europie. Na pewno? Te dane ukrywają problemy

Nie liczą biernych zawodowo

Zapytałem Ryszarda Zaczyńskiego, wicedyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Poznaniu, czy może mi w jednym zdaniu wyjaśnić, skąd ten niezwykły wskaźnik 1,8 proc. dla całego regionu? Przecież oficjalne statystyki WUP, np. za marzec tego roku, mówią o tym, że bez pracy jest ponad dwa razy więcej ludzi – 3,9 proc., a to oznacza, że aż 63 tys. 468 osób nie ma pracy. Dane ubiegłoroczne były na podobnym poziomie i rosły, jak tylko zaczęła się pandemia.

– Metodologia. Eurostat bierze inne dane pod uwagę – odpowiedział krótko Zaczyński.

Podstawowa różnica polega na tym, że Eurostat uwzględnia osoby w wieku od 15 do 74 lat. Mało tego, aby kogoś zaliczono do grona bezrobotnych, musi zadeklarować, że chce znaleźć pracę. Unijna instytucja w ogóle nie uwzględnia osób biernych zawodowo. A takich, zwłaszcza w mniejszych powiatach, jest naprawdę bardzo dużo.

Chcesz pieniądze, nie zwalniaj ludzi

Narasta także tzw. ukryte bezrobocie, które objawia się m.in. poprzez zwiększoną liczbę osób samozatrudnionych. Chodzi zwłaszcza o rolnictwo, gdzie bezrobotnych może być nawet ok. 100 tys. w całej Polsce. To ludzie, którzy stracili pracę w mieście i wrócili na rodzinną wieś.

Trudno także nie dostrzec efektu tarczy finansowych. Nie będziemy tu rozstrzygać, czy pomoc rządu była wystarczająca albo kierowana do właściwych grup zawodowych. Liczne protesty na ulicach w ciągu minionego roku są odpowiedzią. W tym przypadku chodzi o to, że warunek uzyskania pomocy finansowej jest prosty: “dostajesz pieniądze, ale nie zwalniasz ludzi”.

Prawdziwy obraz bezrobocia otrzymamy zatem, gdy w najbliższych miesiącach zaczną wygasać tarcze finansowe. Specjaliści z WUP nie mają wątpliwości – decydująca okaże się jesień tego roku.

Sklepy i knajpy już nie wrócą

Na łamach “Wyborczej” na bieżąco monitorujemy sytuację na wielkopolskim rynku pracy. Gdy np. weźmiemy pod uwagę dane na koniec 2020 r., okaże się, że od początku pandemii pracę straciło ok. 11 tys. mieszkańców naszego województwa. Ktoś może powiedzieć, że to niewiele. Faktycznie, wobec lockdownu gospodarczego to nie jest może szokująca liczba. Ale to ponad dwa razy więcej niż dane o zwolnieniach łącznie za 2018 i 2019 r. I powtórzmy – tysiące firm wstrzymało działalność, nie ma dochodów, ale nie zwalnia ze względu na tarczę. Rok do roku bezrobocie wzrosło wtedy o 32 proc.! W lutym te statystyki były jeszcze gorsze. Liczba bezrobotnych wzrosła do rekordowych 65 tys. osób. 

Branża gastronomiczna, hotelowa i eventowa, a także transportowa, fitness i rozrywkowa – to te sektory, które ucierpiały najbardziej. Nie ma tygodnia, żeby w Poznaniu nie zamykała się znana knajpa albo sklep, bez którego trudno wyobrazić sobie Poznań. Wspomnę tu choćby kultową księgarnię podróżniczą w Pasażu Apollo albo piekarnię Zakwas na Jeżycach. Takich miejsc jest coraz więcej. Wystarczy pójść na spacer na Stary Rynek, by zobaczyć puste przestrzenie. Wiele miejsc już się nie otworzy.

Wystarczy wysiąść z limuzyny

Politycy PiS już zdążyli odtrąbić pełen sukces, bo bezrobocie w Polsce jest bardzo niskie – 6,4 proc. na koniec marca tego roku. Polecam jednak wszystkim wysiąść z limuzyn i wyjść z biur poselskich. Wtedy przekonają się, jaka jest rzeczywista skala problemu.

– Zwolnienia i utrata pracy to są konkretne ludzkie dramaty. A wzrostu bezrobocia w ciągu roku naprawdę dawno nie mieliśmy – mówiła niedawno “Wyborczej” Barbara Kwapiszewska, dyrektorka Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Poznaniu. 

Zgłoś naruszenie/Błąd