Po raz pierwszy odpis aktu stanu cywilnego należy pobrać w miejscowości, w której miało miejsce związane z nim wydarzenie. Przykładowo, skoro brałam ślub w Szczyrku, to po pierwszy odpis aktu małżeństwa musiałam pojechać właśnie tam. Wówczas dokument wprowadzony został do ogólnopolskiego systemu i od tej pory za każdym razem, gdy był mi potrzebny kolejny odpis, mogłam skorzystać z usług dowolnego USC w Polsce.
Odpisy wszystkich aktów, które chciałam otrzymać w zeszłym tygodniu, znajdują się już w ogólnopolskim systemie. Dlatego postanowiłam je pobrać w najbliższym USC, czyli w Będzinie.
Uzbroiłam się w cierpliwość. Spodziewałam się, że być może będę musiała odstać swoje w kolejce. Trwa przecież pandemia. Większość instytucji wprowadziła limity petentów, którzy mogą załatwiać sprawy w tym samym czasie.
Proszę czekać tydzień
Jednak tego, że do urzędu nie zostanę nawet wpuszczona, nie przewidziałam. W drzwiach zatrzymał mnie pracownik, który podał mi druki do wypełnienia i skierował do stojącego w przedsionku telefonu. Gdy wybrałam numer odpowiedniego pokoju, urzędniczka, która odebrała telefon, poinformowała mnie, że muszę wypełnić wnioski o wydanie mi potrzebnych odpisów, opłacić je na poczcie lub przez internet (bo kasa w urzędzie w czasie pandemii jest nieczynna), a potem druki wraz z potwierdzeniem przelewu wrzucić do skrzynki w przedsionku urzędu. Odpisy otrzymam pocztą za około tydzień. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom!
Natychmiast wybrałam numer do USC w sąsiedniej Dąbrowie Górniczej i zapytałam, jak długo czeka się u nich na odpisy aktów stanu cywilnego, jeśli są już w ogólnopolskim systemie.
Skorzystałam z „usług konkurencji”
– W każdym USC w Polsce dostanie je pani od ręki – usłyszałam odpowiedź urzędnika.
– Nie w każdym, bo w USC w Będzinie czeka się tydzień – odpowiedziałam.
– Przedziwna sprawa – ocenił mój rozmówca.
I zaprosił mnie do USC w Dąbrowie. Wsiadłam w samochód i w ciągu kwadransa byłam na miejscu. Przy stoliku w holu urzędu wypełniłam wnioski i opłaciłam je w urzędowej kasie. Minutę później urzędniczka wydrukowała dla mnie odpisy. Byłam gotowa na umówioną wizytę u notariusza, a dąbrowski samorząd – bogatszy o 88 zł, które zapłaciłam za cztery odpisy. Ta kwota mogłyby zasilić konto Będzina, gdyby tylko miasto zechciało mnie obsłużyć zgodnie z ogólnopolskimi standardami. Widocznie jednak będzińska kasa pęka w szwach i tak drobne kwoty wpłacane przez mieszkańców nic nie znaczą. Tylko dlaczego jakoś nie widzę tego bogactwa, idąc przez brudne będzińskie śródmieście?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS