A A+ A++

Już dawno nie czytałam takiej książki! Ostatnio czytam szybko – jest tyle cudownych książek, które chcę poznać. Zwłaszcza październik dał czadu ze swoimi premierami. A W poszukiwaniu granic Ameryki zatrzymała mnie – czytałam ją bardzo długo, nigdzie mi się nie spieszyło, delektowałam się każdą stroną i każdym dniem opisanej ekspedycji. Już samo to powoduje, że jestem pod ogromnym wrażeniem, a to przecież dopiero początek!

Stephen E. Ambrose był amerykańskim historykiem. Głównie zajmował się historią II wojny światowej, ale zdarzało mu się sięgać po inne tematy. I właśnie przed nami jest książka na ten inny temat. Wyprawa Lewisa i Clarka to w skrócie pierwsza amerykańska wyprawa lądowa, która dotarła do Pacyfiku. Przewodzili jej kapitan Meriwether Lewis i porucznik William Clark. Ambrose napisał prawie siedmiuset stronicową książkę o wyprawie określanej Korpusem Odkrywców, o jej członkach a przede wszystkim o dowódcach, o Jeffersonie, bo to on wszystko zorganizował. O tym, co widzieli, kogo spotkali, co odkryli. I o tym, jakie znaczenie i konsekwencje ta wyprawa przyniosła. To opowieść bardzo drobiazgowa. Autor na samym początku podkreśla, że badało ją już wiele osób, powstało wiele opracowań na jej temat. Ambrose postanawia dorzucić swoją wersję, podkreślając, że cały czas pojawiają się nowe dokumenty czy informacje.

Co ja mogę Wam napisać – jestem zachwycona! Przede wszystkim treścią! Wiecie, że przepadam za motywem podróży, wypraw i ekspedycji, i jednocześnie za Dzikim Zachodem. Tutaj dostałam połączenie tych dwóch tematów i to w bardzo szerokim i dokładnym wydaniu. Ambrose opisuje ze szczegółami życie Lewisa i Clarka, życie Jeffersona, sytuację w Stanach, i polityczną, i gospodarczą oraz moment w historii, w którym się znajdowały. Najczęściej tracę cierpliwość, kiedy czytam książkę na jakiś konkretny temat, a autor rozpisuje się na temat ulubionych zabawek w dzieciństwie bohatera. Tutaj mi to w ogóle nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie – buduje piękny obraz całego ówczesnego świata. Co jest szczególnie ważne, kiedy uświadomimy sobie, że postrzeganie świata było wtedy całkowicie inne od dzisiejszego.

Jednak to, co mnie najbardziej pociąga w tej książce to sama idea takiej ekspedycji. Wyobrażam sobie tamte czasy, tych młodych ludzi, którzy mieli się udać na trwającą dwa lata wyprawę, prawdopodobnie bez możliwości kontaktu w międzyczasie, nie mający zupełnie pojęcia,co ich czeka. Rzucali się w ten nowy, nieznany świat bez zawahania, na początku błądzili w nim jak dzieci we mgle i bez pomocy indiańskich plemion zginęliby/zaginęliby bardzo szybko. Jeszcze szybciej niestety uczyli się podporządkowywać sobie wszystko wokół, niszczyć otoczenie, traktować z poczuciem wyższości Indian. Możemy ich dzisiaj oceniać bardzo surowo, jednak należy pamiętać, że czasy były zupełnie inne. Dzisiaj ich postawa jest oburzająca, a pewne czyny są zupełnie nie do obronienia, wtedy była nad wyraz postępowa (choć ciężko w to uwierzyć) – widać to między innymi w pokładaniu nadziei na ucywilizowanie Indian (podczas gdy czarnoskóry członek ekspedycji w ogóle nie miał na to szans). 

Lewis i Clark

Opowieść Ambrose’a to historia Stanów Zjednoczonych i człowieka – niezbyt chlubna, oburzająca, tragiczna, a jednocześnie przecież odkrywcza, piękna i pełna emocji. Trudno to pogodzić ze sobą, ale tak właśnie jest. Każde odkrycia niosły za sobą konsekwencje, biały człowiek zazwyczaj w tych sprawdzianach człowieczeństwa przegrywał z kretesem. Choć trzeba przyznać, że Lewis i Clark bardzo starali się wypełnić polecenia Jeffersona, by z napotkanymi plemionami się raczej zaprzyjaźniać, niż robić z nich wrogów. Ta książka to również bardzo dokładny opis samej wyprawy – jak do niej doszło i dlaczego, jak przygotowywali się Lewis i Clark, czego Lewis się uczył, co ze sobą zabrał. Rzadko przy takich historiach zastanawiamy się nad tym, że na sukces takiej wyprawy wielki wpływ ma dowodzący. Lewis był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Co ciekawe, musiał się na przykład nauczyć tego, jak konserwuje się obrazy, oznacza próbki, musiał poznać techniczne określenia, których trzeba używać przy opisie roślin i zwierząt. Musiał być nie tylko dowódcą i żołnierzem, ale również naukowcem, antropologiem, botanikiem, socjologiem, negocjatorem i handlowcem.

Wartość tej wyprawy jest bezdyskusyjna, ale poznając ich losy praktycznie miesiąc po miesiącu, ich przygody, lepsze i gorsze chwile, poznajemy ich bardzo ludzkie oblicza. Nawet najbardziej cierpliwy członek wyprawy tracił w końcu cierpliwość, wszyscy cierpieli zimno i głód, większość miała objawy chorób wenerycznych (tak nam przykro), kogoś postrzelili w pośladek, a pewnego dnia koń przewrócił się rozbił biurko (!!!) które niósł, w związku z czym Lewis nie mógł pisać. Tak jak mówiłam, ta książka to idealne odbicie tamtej epoki, z jej wzlotami, ale i upadkami. Ma też ogromną wartość antropologiczną i historyczną – Lewis i Clark często byli pierwszymi białymi, którzy mieli kontakt z indiańskimi plemionami. Opisywali wszystko bardzo dokładnie – a przy opisach Wielkich Równin, tych bezkresnych przestrzeni, dzikich obszarów pełnych zwierząt, ma się przez chwilę taką myśl jak mogliśmy to wszystko tak zepsuć. są uznawane za jedno z arcydzieł literatury amerykańskie – jeśli macie ochotę się z nimi zapoznać, .

Mam wrażenie, że właściwie nic ciekawego Wam o tej książce nie napisałam do tej pory, a tekst ma już więcej słów niż przeciętny wpis. Po tym poznaję dobre książki – że nie umiem wyrazić swojego zadowolenia z lektury w sposób wystarczający. Czytajcie! A jeśli interesuje was historia Stanów Zjednoczonych to obowiązkowo!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMIESZKANIE OD ZERA #7 – Niesamowita piwnica
Następny artykułKariera czy dziecko. W życiu nie można mieć wszystkiego. Czyżby?