A A+ A++

Bary, knajpy, restauracje. 32 letni Janek z Nowego Targu już na studiach historycznych w Krakowie zaczął przygodę z zawodami kelnera i barmana. I praktykował je ze zmiennym szczęściem to w Krakowie, to w Zakopanem. Tak było do maja. – Po ogłoszeniu lockdownu walczyliśmy jeszcze półtora miesiąca. Kuchnia przędła na zwolnionych obrotach, ja próbowałem rozwozić towar. Pobawiłem się w gastro-kuriera, ale nie mieliśmy szans na przetrwanie. Odszedłem na początku maja – mówi Janek.

Dziś chwali sobie tę decyzję. – Mamy drugą falę pandemii, na luty zapowiadana jest kolejna. Biznes restauracyjny będzie stawał na nogi miesiącami. Kiedyś wrócę do zawodu, ale z kurierki też da się żyć – dodaje. Po odejściu z pracy w restauracji, gdzie zarabiał z napiwkami nieco ponad 3 tys. zł netto, teraz w dużej firmie kurierskiej wyciąga o tysiąc złotych więcej. Bez przemęczania się. Rekordziści-stachanowcy w największych miastach zarabiają pod 7 tys. zł. W czasie przedświątecznej gorączki o dodatkowe przebiegi nietrudno, w tym roku szczególnie. Po galeriach handlowych kręci się mniej ludzi niż zazwyczaj.

E-sklepy i kurierzy: wygrani pandemii

Gospodarczy bilans pandemii mierzony w dynamice PKB jest druzgocący. Ale są branże, które na COVID-19, lockdownie i wymuszonej przez nich rewolucyjnej zmianie konsumenckich rutyn wyraźnie zyskały.

Dreamcommerce to rodzinna firma z Krakowa produkująca oprogramowanie dla sklepów internetowych. W poprzednich latach rosła rocznie o 20-35 proc. W tym roku z powodu pandemii, obostrzeń dla handlu, ale i obaw przed bywaniem w zaludnionych miejscach czy narzucanym pracownikom przez pracodawców mnóstwo podmiotów inwestuje w software umożliwiający prowadzenie biznesu w trybie zdalnym. W tym internetowy handel. W pierwszym półroczu 2020 roku w Polsce przybyło 3,4 tys. sklepów internetowych. Tyle, ile zwykle w ciągu całego roku. Stąd obroty krakowskiej spółki wzrosną w tym roku minimum o 70 proc.

Dynamika samego rynku e-commerce nie będzie aż imponująca, ale z wzrostem szacowanym na blisko 30 proc. Polska będzie należeć do ścisłej europejskiej czołówki. W pandemii szybciej nadrabiamy dystans do europejskiego handlu w sieci. O ile w Wielkiej Brytanii aż 94 proc. internautów deklaruje, że w internetowych sklepach robi zakupy kilka razy w miesiącu, to w Polsce ten odsetek jeszcze niedawno niewiele przekraczał połowę. Teraz to już ok. 70 proc. Mało tego, przybywa transakcji typu B2B, w których to firmy jedna od drugiej kupują towar za pośrednictwem kurierów.

I choć – jak na europejskie standardy – Polacy relatywnie dużo pieniędzy zostawiają w małych specjalistycznych sklepach, to liderami rynku, generującymi największe obroty w sieci, pozostaje czołówka z Allegro na czele, i grupą pościgową, złożoną między innymi z Ceneo, Ebay, ale także Aliexpress czy Amazon.

Ich żniwa to także prezent od losu dla firm kurierskich. – Najwięksi operatorzy usług kurierskich notują w tym roku wzrosty rzędu 30 proc. – mówi Marta Cudziło, kierownik centrum logistyki w Łukasiewicz – Instytucie Logistyki i Magazynowania. Bywa, że to właśnie od nich zależy, który sklep internetowy rośnie, a który klienci omijają szerokim łukiem komputerowej myszki. Z opublikowanego niedawno badania firmy ExpertSender, wynika że najważniejszym kryterium w decyzji o zakupie jest szybka i pewna dostawa towaru. Czyli znany w wielu branżach problem ostatniej mili, patentu na dotarcie do końcowego odbiorcy czy użytkownika.

Paczkomaty rosną jak grzyby po deszczu

„Po nowelizacji prawa budowlanego na takie obiekty nie trzeba pozwolenia ani nawet zgłoszenia. Mogliśmy działać wyłącznie w oparciu o przepisy o ochronie zabytków” – tłumaczą w oświadczeniu urzędnicy z wrocławskiego magistratu. Lokalny konserwator zabytków uznał właśnie, że monstrualny, długi na 12 metrów paczkomat z ul. Olszewskiego zostanie zdemontowany, bo zakłóca historyczny, zabytkowy układ urbanistyczny. Mieszkańcy, mają wątpliwości, część z nich uważa, że paczkomat zaburza jedynie widok na stojącą za nim ruderę.

Przymusowe przenosiny niewiele zmienią. Z uwagi na swoją skalę (prawie pół tysiąca skrytek) wrocławska maszyna nazywana była paczkoMatką albo Godzillą. To też wskazówka, w którą stronę rozwija się rynek dostaw ze sklepów internetowych. Automaty do wydawania i przyjmowania paczek nie są wprawdzie polskim wynalazkiem, były testowane już w 2005 roku przez pocztę niemiecką. Ale tam się nie przyjęły. Może dlatego, że za Odrą poczta działa nieco sprawniej niż u nas. Nad Wisłą, z uwagi na bliskość do miejsca zamieszkania, całodobową dostępność, a w dobie pandemii także możliwość bezkontaktowej obsługi, paczkomaty stały się popularną alternatywą dla tradycyjnych usług kurierskich, o przesyłkach pocztowych nie wspominając. To nasz lokalny patent na rozwiązanie problemu „ostatniej mili”.

– W ciągu roku liczba paczkomatów wzrosła o 66 proc., do 10 tys. – mówił na początku grudnia Rafał Brzoska, założyciel i prezes InPostu, czyli firmy do której należy sieć paczkomatów i ich zaplecze magazynowo-dystrybucyjne. Tysiąc paczkomatów stanęło do tej pory na wsiach, co w dużej mierze przyczynia się do demokratyzacji handlu. Formalnie dzięki paczkomatowi mieszkaniec niewielkiej, prowincjonalnej miejscowości ma niewiele dalej do dowolnego sklepu niż gdańszczanin czy poznaniak.

InPost zatrudnia wprawdzie także tradycyjnych kurierów, ale to wokół automatów firma od lat przędzie strategię rozwoju, dokładając do nich nowe funkcje. Np. nową aplikację, za pomocą której można zdalnie otwierać skrytki czy wysyłać paczki nie wypisując nawet na niej adresu. Przeciętny kurier dostarcza dziennie do stu paczek pod 50-60 adresów. – A kurier obsługujący paczkomaty może dostarczyć nawet kilkaset przesyłek, odwiedzając w zasadzie kilka maszyn. To zmniejsza ruch w centrach miast i przyczynia się do redukcji CO2 – zachwala Wojciech Kądziołka, rzecznik InPostu.

Paczkomaty kontra pocztowe PUDO

Najwyższy Sąd Administracyjny nie wydał wprawdzie jeszcze opinii czy paczkomat to nazwa do wyłącznego użytku InPostu, ale Poczta Polska na wszelki wypadek swoje automaty nazywa Strefą24. W ciągu dwóch lat zamierzają rozbudować swoją sieć do 2 tys. lokalizacji. Zasadniczo strategia rozwojowa PP w zakresie usług kurierskich jest jednak inna. Państwowy operator nadal stawia na tradycyjne usługi kurierskie Pocztexu, a w wersji ekonomicznej – na potężną sieć punktów PUDO (Pick Up Drop Off). To sklepy, stacje benzynowe czy kioski, w których można odebrać, ale i zostawić kurierowi swoją przesyłkę. Takich punktów jest w Polsce prawie 30 tys., z PP współpracuje mniej więcej co trzeci.

W Polsce zarejestrowanych jest prawie 300 operatorów pocztowych, ale poza wymienioną dwójką liczy się jeszcze tylko kilku zagranicznych potentatów w rodzaju DHL, GLS czy DPD. Wszystkich w zasadzie czekają w najbliższych latach złote czasy. Udział e-commerce w ogólnych obrotach handlowych nadal jest w Polsce niższy niż na Zachodzie. A pandemia tylko przyspieszyła przewidywane zmiany w sposobie robienia zakupów. Jeśli teraz kurierzy dostarczają rocznie około 480 mln paczek, to w 2023 roku ta liczba się podwoi. Tak przynajmniej zakładają progności Poczty Polskiej. Rynek w tym czasie niemal proporcjonalnie wzrośnie do 12 mld zł. Obserwatorzy spekulują jedynie jak na jego dynamikę wpłynie możliwa zmiana właściciela InPostu i szersze wejścia na polski rynek Amazona. Kto wie, może wydarzy się to za jednym zamachem?

Allegro kontra Amazon

Kilka lat temu, na bazie sukcesów paczkomatów, InPost rozpoczął ekspansję zagraniczną i przede wszystkim podjął próbę demontażu monopolu Poczty Polskiej na rynku listów. Żeby ominąć ustawowy zakaz rozwożenia przesyłek ważących poniżej 50 gramów, InPost wprowadził koperty z niewielką metalową płytką – listy były cięższe niż 50 gramów i w ten sposób Rafał Brzoska ominął pocztowy monopol.

Ale cel całkowitego pokonania Poczty okazał się zbyt ambitny w stosunku do oporu materii i rynkowych realiów. W 2017 roku Brzoska musiał oddać kontrolę nad firmą funduszowi inwestycyjnemu Advent – firmę wyceniono wtedy na około 400 mln zł.

O tym jak mocno zmienił się polski rynek w ciągu tych trzech lat, które minęły od tamtej transakcji, i jak mocno pandemia pociągnęła w górę prognozy dla biznesu e-commerce, świadczy debiut giełdowy jednego ze strategicznych partnerów InPostu, platformy handlowej Allegro. W październiku inwestorzy z GPW wycenili Allegro na blisko 70 mld zł, potem ta wartość jeszcze wzrosła (dziś firma jest warta ponad trzy razy więcej niż PKN Orlen).

To między innymi z uwagi na spektakularny charakter tej transakcji Advent, obecny właściciel InPostu, rozważa jego sprzedaż. Zatrudnił już nawet do tego zadania doradcę, Citigroup, która ma się rozglądać za nowym właścicielem polskiego operatora. Cena? Mówi się o 9-10 mld zł. Niemało, ale za te pieniądze nowy właściciel może przecież uzyskać dostęp do kilkunastu proc. polskiego rynku przesyłek wraz z zapleczem magazynowo-logistycznym.

Kto może wyłożyć takie pieniądze?

W drugim kwartale 2020 roku kontrolowany przez Jeffa Bezosa Amazon zwiększył swoją sprzedaż rok do roku o 40 proc. do… 89 mld dolarów. To suma zawrotna. Amerykański potentat działa w unikalnej skali, ale akurat wejście do Polski odkłada. Owszem, ma w Polsce kilka potężnych centrów magazynowych (m.in. w Poznaniu i Wrocławiu), a Polscy internauci mogą od jakiegoś czasu robić zakupy na niemieckiej witrynie sklepu. Ba, od połowy listopada mogą nawet odbierać przesyłki w paczkomatach. To podsyciło spekulacje, że Amazon w ramach polskiego pakietu powitalnego kupi sobie sieć paczkomatów InPostu.

Takie scenariusze muszą uruchamiać dzwonki alarmowe wśród menedżerów Allegro, dla których blokowanie dostępu do ostatniej mili może być przecież sposobem, by utrudnić potentatowi zza oceanu szersze wejście na Polski rynek. Przejęcie sieci Poczty Polskiej w grę nie wchodzi. Ale Allegro stać byłoby na zakup InPost i uczynienie z niego logistyczno-kurierskiego zaplecza największej platformy handlowej w kraju.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEbadipour: W Polsce czuję się świetnie
Następny artykułMIĘDZYRZECZ: Pieniądze na zakup komputera dla dziecka z rodziny rolniczej