A A+ A++

Wspólna akcja mieszkańców, urzędników gminy Nowa Dęba i leśników z Nadleśnictwa Nowa Dęba doprowadziła do uratowania życia dorodnego, młodego bielika. Ptak był na granicy śmierci z powodu zatrucia, obecnie wraca do zdrowia w specjalistycznej lecznicy dla zwierząt.

„Cała sytuacja wydarzyła się kilkanaście dni temu, kiedy kobieta spacerująca w lesie, w Budzie Stalowskiej, zauważyła przedstawiciela majestatycznego gatunku ptaka. Niestety, od razu widoczne było jednak to, że nie jest on w dobrej dyspozycji. Kobieta natychmiast poinformowała o znalezisku jednego z nowodębskich weterynarzy. Chorym ptakiem okazał się być orzeł bielik, natomiast co do przyczyn jego złego stanu zdrowia brano pod uwagę zasadniczo dwie opcje: ptak mógł zostać zatruty, bądź też postrzelony” – informuje Urząd Miasta i Gminy w Nowej Dębie.

Z informacji UMiG Nowej Dębie wynika, że zwierzęciem zajął się pracownik Nadleśnictwa Nowa Dęba. Sprawa trafiła również do referatu Spraw Komunalnych Urzędu Miasta i Gminy Nowa Dęba.

„Podjęto decyzję o oddelegowaniu jednego z jego pracowników do odwiezienia ptaka do specjalistycznej lecznicy, tym bardziej, że stan bielika pogarszał się praktycznie z godziny na godzinę. Ptak nie wykazywał zainteresowania zewnętrznymi bodźcami, a także nie był w stanie rozprostować skrzydeł. Został zawieziony przez pracownika urzędu gminy do Ośrodka Rehabilitacyjnego Dzikich Zwierząt „Puchacz” w Brzyskach (powiat jasielski), kierowanego przez osobę specjalizującą się w tego typu przypadkach, pana Roberta Pogorzelskiego. Pan Robert określił, że pierwsze dni po przywiezieniu bielika do jego ośrodka były krytyczne. Wydawało się, że ptak nie przeżyje, jednak sprawa potraktowana została priorytetowo i pan Robert w pełni poświęcił się ratowaniu życia zwierzęcia. Dzięki niemu, stan krytyczny został zażegnany. Przyczyną, która niemal doprowadziła do śmierci bielika, okazało się zatrucie” – relacjonuje ratowanie

Aktualnie wydaje się, że ptak najgorsze ma już za sobą. Przebywa w wolierze i jest już w stanie siedzieć na drążku.

„Jak poinformował nas pan Robert, pozostały jeszcze objawy typowo neurologiczne, czyli typowe, będące skutkiem zatrucia. Bielik ma problemy z koordynacją ruchową, a także z prawidłowym ocenianiem odległości, dlatego musi być jeszcze karmiony z ręki. Pan Robert podkreśla jednak, że pozostaje czekać cierpliwie na poprawę stanu zdrowia, która nastąpi wkrótce. Pozwoli to zaobrączkować bielika i wypuścić go na łono natury”  – uspokaja UMiG w Nowej Dębie.

Fot. materiały UMiG Nowa Dęba

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Wygra mniejszość”. Sejm przyjął “lex Czarnek 2.0”. “Chodzi o moje na wierzchu”
Następny artykułZszokowali Europę. Największy sukces w historii. “Nikt w nas nie wierzył”