Tego lata na ekranach polskich kin królują najnowsze części słynnych franczyz – Indiany Jonesa oraz Mission: Impossible. Jak się okazuje, widowiska mają jeszcze inny wspólny punkt poza tym, że serwują widzom świetną rozrywkę i przybliżają nowe losy ulubionych postaci.
Pierwotnie na początku filmu była cała sekwencja, która rozgrywała się w 1989 roku. Rozmawialiśmy o tym jako o scenie otwarcia, retrospekcji, pracowaliśmy nad odmłodzeniem.
Dlaczego więc zrezygnowano z tego pomysłu i proces komputerowego odmłodzenia nie został zakończony sukcesem, jak było to w przypadku słynnego archeologa, a zamiast tego w młodego Ethana Hunta wcielił się inny aktor? Reżyser Christopher McQuarrie miał ku temu bardzo ważny powód.
Najistotniejszą rzeczą podczas procesu researchu było to, że ciągle powtarzałem: „To odmłodzenie jest naprawdę dobre” lub „To odmłodzenie jest nieudane”. Przestałem w ogóle skupiać się na fabule.
Takie wyjaśnienie kwestii porzucenia planów komputerowego odmłodzenia ma naprawdę dużo sensu. Z pewnością z reżyserem zgodzą się widzowie, którzy widzieli już sekwencję otwierającą Indianę Jonesa i artefakt przeznaczenia. Podczas scen z „młodym” Fordem uwaga rzeczywiście schodziła głównie na wygląd Indiany, a wydarzenia schodziły na dalszy plan. Możliwe, że musi minąć trochę czasu, by nowa technologia spowszedniała, a postaci wykreowane w ten sposób przestały być taka sensacją.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS