W pucharowym meczu w Kobierzycach ponownie kontuzjowana została ukraińska skrajna rozgrywająca Lesia Smolin. W mistrzowskim spotkaniu już nie zagrała i nie wiadomo, ile potrwa kolejna przerwa.
Rywal ekipy Reidara Møistada był zacny, bo lublinianki to seryjny medalista mistrzostw Polski, uczestnik europejskich pucharów. Tyle, że rozgrywki wkraczają w taką fazę, iż klasa przeciwnika nie może mieć wpływu na postawę Eurobud JKS-u. W każdym spotkaniu muszą walczyć od pierwszej do ostatniej minuty, aby wciąż liczyć się w walce o podium. Bo wciąż nie padła errata przedsezonowych deklaracji, że jednak w tym sezonie nie damy rady, że jednak nie jesteśmy jeszcze zespołem, aby zawisły na naszych szyjach medale. Więc, traktując się i zespół R. Møistada poważnie, musi się wymagać.
I połowa spotkania z lubliniankami była w wykonaniu jarosławianek kapitalna. Mimo że musiały sobie radzić bez Aleksandry Dorsz i Lesi Smolin, która jest największym pechowcem w tym sezonie PGNiG Superligi. Od pierwszych minut gospodynie wiedziały po co wyszły na parkiet i jak mają sprawić, aby wielokrotnym mistrzyniom Polski zaczęły się trząść ręce. Dopisywało im szczęście, ale to – jak mówi przysłowie – sprzyja lepszym. I takim zespołem w pierwszych 30 minutach był Eurobud JKS. Przyjezdne tylko fragmentami były zdolne nawiązać wyrównaną walkę.
Szybciutko Valentina Nesciaruk i Ivona Mrden dały dwubramkowe prowadzenie, które w 9. min, po ponownym trafieniu Chorwatki, wynosiło już cztery bramki – 5:1. Ekipa Moniki Marzec była zupełnie zaskoczona i w stanie zamrożenia pozostała w zasadzie do końca I odsłony. Koncert miejscowych trwał w najlepsze. Znakomicie w bramce spisywały się Jelena Djurasinović i Weronika Kordowiecka. Jak natchniona z drugiej linii trafiała Aleksandra Zimny. W 14. min białoruska rozgrywająca V. Nesciaruk podwyższyła rezultat na 8:2. Lublinianki miały tylko przebłyski solidności. W 22. min zniwelowały straty do 11:8, ale odpowiedź A. Zimny była imponująca. W samej końcówce dwukrotnie z linii 7 m nie pomyliła się Magda Balsam i w hali MOSiR wreszcie zapachniało niespodzianką.
Niestety, na moment. Na II połowę wyszedł zupełnie inny zespół. Przestraszony, bez większej koncepcji gry, nieskuteczny i z minut na minutę tracący wiarę, że można… Z takim nastawieniem nie ma czego szukać w okolicach podium. Niestety. O drugich 30 minutach żal cokolwiek pisać, bo wypadałoby sobie poużywać. To była różnica co najmniej klasy. A lublinianki „tylko” zaczęły grać znacznie lepiej i agresywniej w obronie. Dość powiedzieć, że przez 17 minut gospodynie ledwie dwa razy (!) zdołały pokonać bramkarkę FunFloor Perły. To nieco lepiej niż w pucharowym spotkaniu w Kobierzycach, bo wówczas przez 20 minut trafiły raz.
Na 13 minut przed finałem było 20:25. Można było jeszcze przełamać fatalną passę. Można było przynajmniej spróbować odwrócić losy spotkania. Nie z takich tarapatów niektóre zespoły wychodziły w glorii i chwale. Niestety, jarosławianki uznały, że już nic nie da się zrobić… Szkoda.
Jeśli nie zmienią mentalności i nastawienia, nie ma mowy o walce o podium. Owszem, marzyć zawsze można (a nawet trzeba), ale chyba trzeba także zacząć mierzyć siły na zamiary.
Eurobud JKS Jarosław – FunFloor Perła Lublin 25:32 (18:14)
Eurobud JKS: Kordowiecka, Djurasinović, Kucharczyk – Balsam 8, Gadzina 1, Mrden 3, Matuszczyk 2, Wołownyk 0, Nesciaruk 4, Zimny 7, Guziewicz 0, Strózik 0, Vukcević 0, Kozimur 0.
FunFloor Perła: Gawlik, Wdowiak – Płomińska 1, Szarawaga 2, Więckowska 1, Gęga 1, Szynkaruk 5, Byzdra 0, Beganović 3, Pietras 0, Anastacio 4, Roszak 8, Achruk 7, Portasińska 0, Zagrajek 0.
Sędziowali: Andrzej Chrzan i Michał Janas (obaj z Tarnowa). Kary: Eurobud Grupa JKS – 12 min; FunFloor Perła – 6 min. Widzów: 500.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS