Sanjeev Choudhary urodził się w 1968 r. w Radżastanie w północno-zachodnich Indiach jako najmłodszy z rodziny. W tym indyjskim stanie mieszkało wówczas nieco ponad 20 mln osób, a główną gałąź lokalnej gospodarki stanowiło rolnictwo. Do dziś udział rolnictwa w lokalnym PKB znacznie zmniejszył się na korzyść usług (w latach 2021-22 udział usług, rolnictwa i przemysłu wynosił odpowiednio: 41, 27 i 24 proc.), a jeśli chodzi o PKB Radżastan jest siódmym z 33 indyjskich stanów (choć dopiero 23. jeśli chodzi o PKB na mieszkańca), ale do czasu, gdy Choudhary szedł na studia najbardziej zmieniła się tam liczba ludności — sięgając ok. 40 mln.
– W tamtych czasach, żeby zapewnić sobie spokojne życie, trzeba było skończyć albo akademię medyczną, albo politechnikę. Jednych i drugich w Radżastanie była wtedy garstka. Długo nie mogłem się zdecydować, którą z tych dróg wybrać. W końcu wybrałem akademię medyczną w moim rodzinnym mieście, Bikaner, ale niestety, nie dostałem się. Wtedy mój brat dowiedział się o nawiązaniu naukowej współpracy między Polską a Indiami i udało mi się zdobyć stypendium na studia na Politechnice Wrocławskiej, gdzie dostałem się na informatykę – wspomina Choudhary.
Do Polski wyjechał w 1987 r. Po ukończeniu studiów informatycznych wrócił do Indii, ale na krótko. Dokładnie na pięć miesięcy, które spędził na poszukiwaniu pracy. Wszystkie oferty były na południu Indii. Jak wspomina, „tamte” Indie to nie był jeszcze kraj, który dziś jest piątą gospodarką świata i globalnym zagłębiem IT, a poruszanie się po nim było bardzo utrudnione.
– Wszystkie ogłoszenia w sprawie pracy brzmiały wtedy mniej więcej tak: „szukamy młodej osoby, z wykształceniem inż. oraz MBA i dwoma latami doświadczenia”. A w Indiach już wtedy mieszkał prawie miliard ludzi [dziś to 1,4 mld – przyp. red.], więc może pan sobie wyobrazić, jaka była konkurencja na każde stanowisko. Pracę znalazłem w Bengaluru w stanie Karnataka, 2 tys. km na południe od Bikaner, gdzie jechało się dwie doby pociągiem i gdzie jest inny język niż w Radżastanie, więc i tak musiałbym rozmawiać po angielsku – opowiada Choudhary, który dziś mówi już płynną polszczyzną. Następnie dodaje: – Postanowiłem wrócić do Polski. Musiałem jeszcze uzyskać zgodę rodziców. Nie było łatwo, ale w końcu moja mama wręczyła mi pieniądze na zakup biletu lotniczego do Polski. Kupiłem bilet w jedną stronę.
Czytaj też: Wyprzedził Billa Gatesa, Elon Musk czuje jego oddech na plecach. Poznajcie Gautama Adaniego, najbogatszego człowieka Indii
Polski sen wschodzącej gospodarki
Po powrocie do Polski zaczął robić doktorat na Politechnice Wrocławskiej, równolegle rozpoczynając studia z zarządzania na wrocławskiej akademii ekonomicznej. Jak twierdzi, chciał w ten sposób połączyć wiedzę techniczną z umiejętnością prowadzenia biznesu, ponieważ już wtedy myślał o … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS