To już nie domysły i podejrzenia, to wiemy już na pewno: świat znalazł się w sytuacji nadzwyczajnej i dramatycznej, wymagającej od wszystkich nadzwyczajnej powagi. Wymaga się od nas, obywateli, i słusznie, samoograniczenia i obywatelskiej odpowiedzialności. Odpowiedzialność za siebie (nie wychodzę z domu bez konieczności) równa się odpowiedzialności za innych (nie narażam ich na chorobę). Tę odpowiedzialność musimy przyjąć.
Koronawirus. Dlaczego znaczący politycy wykazują się skrajną nieodpowiedzialnością?
W imię tej odpowiedzialności musimy mówić, że to nie my, Polska, nie Włochy, nie Chiny, ale świat jest w sytuacji zagrożenia. Bo tylko wtedy zrozumiała i konieczna będzie nieznająca granic narodowych i państwowych solidarność, o której właściwie przez ostatnie lata zapomnieliśmy, a nawet więcej – do której niszczenia przyłożyliśmy rękę, by wspomnieć choćby niechlubną postawę rządu premier Szydło wobec uchodźców.
Dlatego gorszące są te momenty, w których wysocy urzędnicy państwowi tak mocno akcentują, jak bardzo jesteśmy lepsi od sąsiadów w zwalczaniu epidemii. To co najmniej niestosowne, a pewnie nawet niemoralne.
W imię tej odpowiedzialności powinniśmy domagać się wyjaśnienia, dlaczego znaczący politycy wykazują się skrajną nieodpowiedzialnością, nie nazywając rzeczy takimi, jakimi są. Oto minister w kancelarii prezydenta odmawia przyznania, że sytuacja jest „nadzwyczajna”. Wdając się w gierki prawnicze, symuluje zwyczajność stanu rzeczy, co ma dwa porażające skutki: po pierwsze, dramat ludzi zostaje całkowicie zneutralizowany przez wciśnięcie go w ramy paragrafów.
Władza przestaje widzieć ludzi, widzi paragrafy
Władza przestaje widzieć ludzi z ich usprawiedliwionymi lękami, obawami, dylematami. Władza widzi jedynie paragrafy i zajmuje ją to, czy paragrafy te dobrze przysłużą się jej politycznym interesom. Będzie za wszelką cenę unikać słowa „nadzwyczajny” w sensie potocznie „ludzkim”, aby nie nabrało ono przypadkiem sensu prawnego. Tak gubi się wspólny język władzy i obywatela.
Stąd, po drugie, takie postawienie sprawy niszczy obywatelskość polityki. Wszak widzimy, że obawy o życie oraz zdrowie jednostek i grup społecznych ustępują przed manewrami politykierskimi. Z jednej strony lekarze (w tym minister zdrowia), pielęgniarki, cały personel medyczny są w stanie nadzwyczajnie ostrego pogotowia, z drugiej – prezydencki minister zapewnia, że nie ma mowy o żadnej nadzwyczajności. Nie możemy przystać na taki cynizm.
Nie wołajmy teraz opozycji, której przez pięć lat nikt nie słuchał
W imię odpowiedzialności nie możemy zgodzić się na to, że pytana o nadzwyczajność sytuacji p. minister rozwoju, znów klucząc, odpowiada, że to, co się dzieje, to właściwie dobra okazja do przypomnienia, że trzeba się ubezpieczać (!), a następnie doda, że to sposobność dla opozycji, by pokazała swoje programy.
Nie możemy przystać na takie wypowiedzi, bowiem zaprzeczają one stanowi faktycznemu: jeśli istotnie, jak to słyszymy po wielokroć z ust rządzących, sprawy polityki powinny zejść na drugi plan wobec zagrożenia epidemią, skoro – respektując zarządzenia władz o pozostawaniu w domu i unikaniu zgromadzeń – zawiesiliśmy kampanię wyborczą, z oczywistym wyjątkiem urzędującego prezydenta przemierzającego Polskę wzdłuż i wszerz w towarzystwie kamer, zatem nie wołajmy do opozycji, której przez prawie 5 lat i tak nikt nie słuchał, by pokazała programy, tylko przyznajmy, że sytuacja JEST nadzwyczajna, i zachowajmy się odpowiednio.
Zatrważający jest lęk polityków przed wykazaniem się własnym, a nie wyłącznie partyjnym zdaniem. Przeciwko temu winniśmy protestować, bowiem polityk bez własnego zdania nie jest godzien kogokolwiek reprezentować.
W imię odpowiedzialności przyznajmy, że rację ma minister nauki i wicepremier, twierdząc, że termin wyborów go nie zaprząta, bowiem teraz ważne jest znalezienie sposobów zaleczenia ran i wyjścia z kryzysu. Święta prawda. Tak być powinno. Tyle że trudno to pogodzić z faktem, że przy każdej możliwej okazji przedstawiciele władzy podkreślają swoje zdecydowanie co do daty wyborów prezydenckich. Gdyby ich ta sprawa faktycznie nie zaprzątała albo nie wspominaliby o niej, zajmując się koronawirusem, albo oznaczyli jasno moment i kryteria podjęcia decyzji, czy wybory odbędą się w wyznaczonym terminie. Mamy wyraźny znak lekceważenia obywateli przez władzę. To powód do poważnego niepokoju.
Obywatel jest niczym więcej jak mięsem wyborczym
W imię odpowiedzialności nie wolno nam przystać na to, że lider rządzącego obozu, „genialny strateg” i szeregowy poseł, mówi w wywiadzie, że nie ma żadnych przesłanek do przesunięcia wyborów, uzasadniając to przepisami konstytucji.
Po pierwsze, niewiarygodnie, mówiąc najłagodniej, brzmi powoływanie się na konstytucję przez kogoś, kto ją lekceważył i łamał przez kilkanaście miesięcy. Po drugie, oczywiście konstytucja zawiera stosowny zapis umożliwiający ogłoszenie stanu wyjątkowego, co otwiera drogę do wyznaczenia nowego terminu elekcji. Trzeba tylko odwagi, by go zastosować, bo tego wymaga stan rzeczy.
Po trzecie, jaskrawość lekceważenia życia i zdrowia obywateli w imię, z grubsza, widzimisię prezesa jest porażająca. Oto otwartym tekstem, bez żadnej żenady i bez najmniejszych osłonek ważny – choć zdecydowanie niepoważny, w znaczeniu uderzającego i gorszącego lekceważenia powagi, jakiej wymaga sytuacja – polityk oznajmia, że obywatel jest niczym więcej jak mięsem wyborczym. Gdy odpowiedzialny epidemiolog uważa, że dzieci mogłyby wrócić w miarę bezpiecznie do szkoły około połowy czerwca, polityk nie waha się popędzić kilka milionów ludzi do urn z początkiem maja. Przypomnijmy mu zatem, że 600 lekarzy we Francji żąda postawienia przed trybunałem stanu premiera i byłej minister zdrowia za zarządzenie wyborów lokalnych podczas epidemii. Wypowiedź prezesa jasno świadczy o jego kulturze politycznej.
Wybierając, powierzamy swoje losy politykom, ale niebezwarunkowo
Po czwarte, niszczy tkankę społecznego zaufania, kto w sytuacji dramatycznej podważa zdanie ludzi dobrze znających się tym, czego dramat ów dotyczy. Pogarda, z jaką prezes odniósł się do opinii epidemiologów, nie może ujść niezauważona, bez naszego sprzeciwu.
Wybierając, powierzamy swoje losy politykom, owszem, ale niebezwarunkowo, a jednym z warunków podstawowych jest merytoryczna (a nie li tylko polityczna) fachowość w rozpoznaniu wszystkich elementów trudnej sytuacji po to, by znaleźć stosowne rozwiązania. Polityk nie spełnia tego warunku wtedy, gdy traci kontakt z rzeczywistością. Obawiam się, że taka utrata przydarzyła się wielu politykom rządzącego ugrupowania, z ich liderem włącznie.
Po piąte, jest moralną obrzydliwością wykorzystywanie dramatycznych okoliczności, lęku, choroby i śmierci do dzielenia ludzi, podważania i tak ledwie tlącego się zaufania po to, aby zrealizować swoje obłąkańcze cele polityczne.
Gdy w wielu krajach, w tym w Polsce, ludzie z balkonów oklaskami dziękują lekarzom i ich otoczeniu, gdy szyją dla nich maski (czynią to też uchodźcy, którzy zdaniem prezesa roznoszą mikroby i wirusy) i zaopatrują w sprzęt, prezes beztrosko wygłasza tezy o epidemiologach, którzy mówią, co mówią, tylko dlatego, że mają odmienne niż władza zapatrywania polityczne. Nie wolno nam przystać na taką niegodziwość. Protestujmy ze wszystkich sił i na cały głos.
Minister zdrowia powinien wskazać na wyższość życia ludzkiego nad polityczną grą
W imię odpowiedzialności trzeba więc, by zabrały głos środowiska akademickie, medyczne, humanistyczne, techniczne, domagając się szacunku dla obywatela i zaprzestania cynicznego igrania z losem dla utrzymania władzy za każdą możliwą cenę. Nie wątpię, że pan minister zdrowia, profesor i człowiek uniwersytetu, dzielnie, fachowo i z poświęceniem stawiający czoła ogromnym wyzwaniom, jakie stawia globalna epidemia, w odpowiednim czasie, jeśli zajdzie taka potrzeba, zabierze także głos właśnie jako autorytet moralny, umiejący wskazać na wyższość ludzkiego życia nad polityczną grą. A my, obywatele, na każdym kroku domagajmy się poważnego traktowania przez władzę.
*Profesor Tadeusz Sławek specjalizuje się w historii literatury angielskiej i amerykańskiej oraz teorii literatury. Jest tłumaczem z języka angielskiego, był rektorem Uniwersytetu Śląskiego. Od 1978 współpracuje z kontrabasistą i kompozytorem muzyki Bogdanem Mizerskim. Tworzą wspólne nagrania recytacji poezji oraz muzyki kontrabasowej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS