Okazuje się, że jej przypadek nie jest odosobniony. Nasze najbliższe otoczenie, czyli dom, w którym mieszkamy, sypialnia, w której śpimy, czy choćby biurko w pokoju do pracy mogą w zauważalny sposób wpłynąć na nasze samopoczucie, emocje i poczucie komfortu. Instynktownie czujemy, że w totalnym chaosie (który nie ma nic wspólnego z nieco mitycznym artystycznym bałaganem) pracuje się, myśli czy odpoczywa po prostu źle. Dzisiaj te prawidłowości potwierdzają badania naukowe, pokazując nam, jak ważny jest porządek nie tylko w naszej głowie, ale także dookoła nas.
Męczące bodźce
Jak bardzo bałagan może być destrukcyjny dla życia całych rodzin, dowodzą niedawne badania przeprowadzone przez naukowców z University of California w Los Angeles. Zaprosili oni do badania 32 rodziny mające trójkę dzieci, których oboje rodzice pracują. Obserwowali życie tych rodzin, ich domowe otoczenie, zwyczaje, sprawdzając też w tym czasie poziom hormonów stresu u wszystkich domowników i rozmawiając na temat źródeł stresu. Okazało się, że jednym z czynników, które najbardziej podnosiły poziom stresu u badanych, było właśnie życie w nieporządku. Nawet jeżeli badani nie zawsze zdawali sobie z tego sprawę, poziom hormonów stresu (głównie kortyzolu) był w ich organizmach wyższy niż u osób żyjących w posprzątanych domach. Co ciekawe – choć niespecjalnie chyba zaskakujące – poziom stresu z powodu bałaganu najwyższy był u kobiet.
Dlaczego tak się dzieje? Naukowcy wyjaśniają, że to nasz mózg nie lubi chaosu. Bałagan w otoczeniu prowadzi do przeciążenia zmysłów bodźcami wizualnymi i zmusza mózg do ciągłego reagowania na nieistotne w rzeczywistości sygnały. Taka nadaktywność umysłu prowadzi do zmęczenia, rozdrażnienia i rozkojarzenia, uniemożliwiając jednocześnie koncentrację na stojących przed nami zadaniach, a nawet odpoczynek.
W uporządkowanym otoczeniu mózg nie jest narażony na nieustanny stres i lepiej pracuje, co przekłada się na naszą psychikę. – Panujący wokół nas porządek zdecydowanie poprawia nasz dobrostan psychiczny – mówi Katarzyna Fąk, psycholog kliniczny i psychoterapeutka ze Środowiskowego Centrum Zdrowia Psychicznego Warszawa Bielany. – W takiej przestrzeni łatwiej o spokój i równowagę umysłu. Wizualny ład pomaga nam się skoncentrować, sprawia, że nasze myśli płyną wartko i bez trudu wybiegają w przyszłość – dodaje Katarzyna Fąk. – Z kolei bałagan, chaos przed oczami bardzo ogranicza nasze możliwości umysłowe – rozprasza, blokuje inwencję, nie pozwala na swobodny przepływ myśli – wyjaśnia psychoterapeutka.
Za mało, za dużo
Nic więc dziwnego, że większość z nas zdecydowanie lepiej funkcjonuje w uporządkowanym otoczeniu. Oczywiście, każdy z nas stosuje tu własne standardy. Dla naszego umysłu nie jest bowiem istotny stan faktyczny, oceniany według jakichś obiektywnych kryteriów pochodzących z zewnątrz, ale to, jak on sam interpretuje stan otoczenia. Podczas gdy jednej osobie wystarczy, że w mieszkaniu panuje względny ład i nic nie wala się po podłodze, dla drugiej akceptowalna będzie dopiero sytuacja, gdy wszystkie przedmioty w domu znajdą się w dokładnie im przypisanych miejscach, ułożone w odpowiedniej kolejności, a wszelkie powierzchnie będą świeżo odkurzone. Takie wymagania swojemu otoczeniu stawiają zwykle osoby o wysokim poziomie lęku, które lubią mieć wszystko pod kontrolą, dobrze czują się w ściśle wytyczonych ramach społecznych i chętnie przestrzegają obowiązujących zasad.
To właśnie takim ludziom w dążeniu do utrzymania porządku zdarza się czasem posunąć zbyt daleko. – Ze sprzątaniem, czy w ogóle z porządkiem, można – tak jak ze wszystkim – przesadzić – zaznacza Katarzyna Fąk. – Sygnałem ostrzegawczym powinna być np. sytuacja, gdy sprzątanie zajęło nam więcej czasu, niż planowaliśmy, i zaczynamy widzieć, że ponosimy przez to różne straty – tłumaczy psycholog. Jakie to mogą być straty? Na przykład spóźniamy się na ważne spotkanie, bo zamiast wyjść z domu o czasie, musieliśmy jeszcze ułożyć buty w przedpokoju, albo nie wykonaliśmy zleconej pracy, bo szybkie ogarnięcie biurka zamieniło się w sprzątanie całego biura. – Również sytuacja, w której myśli o sprzątaniu towarzyszą nam cały czas, nie pozwalając skupić się na niczym innym, i nawet w wysprzątanym wnętrzu wciąż dostrzegamy coś do poprawienia, powinna być sygnałem, że sprawy zaszły za daleko – dodaje psychoterapeutka.
Warto też zwracać uwagę na sygnały płynące od innych domowników. – Jeżeli nieustannie zaganiamy rodzinę do sprzątania albo chęć porządkowania otoczenia niszczy nasze relacje, to też warto się przyjrzeć, co jest naszym priorytetem, dobre relacje czy równo poukładane talerze – mówi Katarzyna Fąk. W domu warto zawierać umowy, dzięki którym każdy będzie współodpowiedzialny za porządek. – To zadanie nie tylko dla dorosłych. Nic nie stoi na przeszkodzie, by brały w tym udział dzieci, nawet te najmłodsze. I nie mówię tylko o sprzątaniu swoich pokoi, ale również o pracach w kuchni czy na podwórku – zaznacza Katarzyna Fąk. – Wbrew temu, co sami często myślimy, już kilkuletnie dzieci są w stanie wykonać większość prac domowych, a wpojenie im pewnej obowiązkowości w tym zakresie bardzo im pomoże w życiu dorosłym – podkreśla psychoterapeutka.
Jak to ogarnąć?
Na szczęście, ze wszystkich codziennych stresorów, które są źródłem frustracji i dyskomfortu, z bałaganem chyba najłatwiej sobie poradzić. – Warto zacząć od zapanowania nad rzeczami, a zwłaszcza narastaniem ich ilości – podpowiada Katarzyna Fąk. Na presję szalonej konsumpcji nikt nie jest dziś całkiem odporny, a wiele osób upatruje źródła swojego szczęścia w posiadaniu wciąż większej liczby ubrań, gadżetów itp. – Dodatkowo dla tych z nas, którzy pamiętają niedobory PRL, dużym problemem jest pozbywanie się niepotrzebnych rzeczy, które przecież kiedyś mogą się przydać. To sprawia, że nasze mieszkania często zarastają przedmiotami, dla których coraz trudniej znaleźć miejsce. Narzucenie sobie tu pewnej dyscypliny i pilnowanie, by wraz z kupnem nowych rzeczy pozbywać się starych, powinno być więc pierwszym krokiem do uporządkowania naszego domu – proponuje Katarzyna Fąk.
Wiele osób idzie jednak znacznie dalej i znacząco redukuje swój stan posiadania zgodnie z filozofią minimalizmu materialnego. Wzywa ona do pozbycia się wszystkiego, co zbędne, w imię idei, że posiadanie nadmiaru rzeczy odbiera radość i ogranicza naszą swobodę. Idąc tą drogą, wiele osób redukuje swój stan posiadania do np. 100 przedmiotów, co już wymaga ogromnej dyscypliny czy wręcz ascezy. Ale nawet jeśli nie posuniemy się aż tak daleko, to każde znaczące zmniejszenie liczby zalegających w domu przedmiotów sprawi, że poczujemy się lepiej i swobodniej.
Problem tylko w tym, że nie zawsze wiemy, jak się do tego zabrać. Często rzucamy się na porządkowanie chaotycznie, robiąc tylko jeszcze większy bałagan i poddając się, zanim jako tako ogarniemy przestrzeń. Warto więc skorzystać z rad tych, którzy sztukę sprzątania doprowadzili do perfekcji. Mnóstwo przydatnych sposobów ma Marie Kondo, Japonka, której książka „Magia sprzątania” stała się światowym bestsellerem. Kondo proponuje podejść do porządków metodycznie – przede wszystkim nie porządkować po kolei konkretnych pomieszczeń, ale koncentrować się na określonych kategoriach: ubraniach, naczyniach, książkach itp. Japońska ekspertka od sprzątania zaleca, by zacząć od zebrania wszystkich przedmiotów z danej grupy w jednym miejscu. Zwykle powstaje w ten sposób pokaźny stos, którego widok ułatwia podejmowanie decyzji o wyrzucaniu zbędnych rzeczy. Teraz już tylko pozostaje podjąć decyzję, których rzeczy mamy się pozbyć. To nie jest łatwe, ale warto tu zastosować pewien klucz – pozbywać się w pierwszej kolejności tych rzeczy, które już nie sprawiają nam radości. – Na przykład czy na pewno torba za małych ubrań odłożonych na czasy, kiedy wreszcie schudniemy, jest dobrym pomysłem? Czy codzienne patrzenie na te rzeczy w szafie buduje nas i motywuje, czy raczej przypomina, że wciąż nie udało nam się schudnąć? Jeśli te może i piękne ubrania sprawiają, że czujemy się ze sobą źle, to trzymanie ich nie ma sensu – przekonuje Katarzyna Fąk.
Marie Kondo zaleca też, by cały dom sprzątnąć naraz, dbając o to, by wszystko znalazło swoje miejsce. Jej zdaniem raz uporządkowana w ten sposób przestrzeń nie będzie więcej wymagać sprzątania, a wyłącznie działań utrzymujących porządek. Dla nas będzie to oznaczało nie tylko więcej wolnego czasu, ale też większe poczucie kontroli i komfortu. Warto o nie zawalczyć.
Katarzyna Czapska – absolwentka psychologii, dziennikarka i redaktorka
Czytaj więcej: Dziecięcy pokój to jego miniświat. Nie urządzaj go po swojemu
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS