Niemieckich kanclerzy cechuje nadzwyczajna zdolność do wysiadywania problemów – Angela Merkel była w tym mistrzynią – oraz przekuwania porażek w sukces. Wszyscy pamiętamy jej słowa wypowiedziane w czasie kryzysu imigracyjnego: „Damy radę!”. Lata później, po tym jak zamachy, ataki nożowników etc. przetoczyły się przez Niemcy, stwierdziła: „Daliśmy radę!”. Na pohybel rzeczywistości.
Kilka dni po agresji Rosji na Ukrainę Olaf Scholz ogłosił Zeitenwende – zwrotny moment dla Europy, a przede wszystkim dla Niemiec – i po kilku dniach bicia się w pierś, całe dekady błędnej polityki wobec Rosji poszły w zapomnienie. „Niemcy nie były wcale naiwne. Byliśmy przygotowani na taką ewentualność” – przekonywał kanclerz. Mało tego. Próba, by poprzez zacieśnienie stosunków gospodarczych silniej zintegrować Rosję z Zachodem, mogła się udać. Gdyby wszystkiego nie zepsuł zły Putin. Poza tym Niemcy zawsze wspierały Ukrainę, nawet gdy tego nie robiły. A rację ma ten, kto wypowie się ostatni.
Tak jest także w przypadku Leopardów dla Ukrainy. Po miesiącach zwlekania, i pod silną presją sojuszników, z USA na czele, Scholz zdecydował się dać Ukrainie czołgi o które prosiła. Koszt w postaci utraty wiarygodności, był tak duży, że nie miał już innego wyboru. Nie tak jednak to przedstawił uzasadniając swoją decyzję przed posłami Bundestagu. „To Niemcy i Wielka Brytania przodują w dostawach broni na Ukrainę” – przekonywał. Niemcy zawsze były jego zdaniem w czołówce państw wspierających Ukrainę.
Nieprawda? Nie szkodzi. Skoro już trzeba wysłać te czołgi do Kijowa, to przy okazji można sobie trochę poprawić PR. Część niemieckich mediów to łyknie. Dzień później „Die Welt” już rozpisywał się o „zasadach” Scholza, robiąc egzegezę zygzaków politycznych kanclerza. Niewysyłanie czołgów było jak najbardziej słuszne, tak samo jak słuszne jest ich wysłanie. Można się pogubić? Owszem, ale wystarczy zapamiętać, że Scholz jest politykiem „bardzo pryncypialnym”. Dlaczego Mardery i Gepardy były ok, a Leopardy nie, pozostaje niewyjaśnione.
Takie miotanie się od ściany do ściany ma w niemieckiej polityce tradycję, dlatego należy się spodziewać kolejnych wolt kanclerza. Już wiadomo, że Ukraina chce samolotów bojowych, a Niemcy nie chcą ich przekazać, bo to byłoby „przekroczeniem kolejnej czerwonej linii”. Trochę się posiedzi, pomyśli. Przeciągnie decyzję w czasie. A gdy już nie da się inaczej to się wyśle. Byle nie wyglądało na to, że Niemcy ugięły się pod presją. Nie, będzie to całkowicie suwerenna decyzja kanclerza Scholza. Tak jak w przypadku Leopardów. Słuszne było niewysyłanie, i słuszne jest wysłanie. Proste? Proste.
Niemcy przez lata nie inwestowali w swoje bezpieczeństwo i obronę, bo to gwarantował im parasol amerykański. Pod tym parasolem układali sobie relacje z Rosją. Tanie surowce płynęły do Niemiec, budując ich dobrobyt. Te czasy się skończyły, możliwe, że bezpowrotnie. Nagle okazało się, że nie obędzie się już bezkosztowo, że konkurencyjność niemieckiej gospodarki jest zagrożona. Grozi nowa zależność od Waszyngtonu, który może żądać od Berlina rezygnacji z zacieśnienia więzi z Chinami.
Lęk przed utratą tego, co zrobiło z Niemiec potęgę gospodarczą i polityczną w Europie, motywuje więc Scholza a nie rzekomy pacyfizm, czy jakaś szczególna miłość do Rosji, nawet gdyby takową odczuwał. Społeczeństwo tę zachowawczość wspiera, nawet jeśli jednocześnie ma bardzo krytyczny stosunek do kanclerza z SPD. Według sondażu przeprowadzonego przez niemiecką telewizję publiczną MDR (na dużej próbie 26 tys. osób) trzy czwarte Niemców uważa jego decyzję ws. Leopardów za fałszywą. W innym badaniu na zlecenie RTL/ntv ponad 45 proc. Niemców opowiedziało się przeciwko wysłaniu ich na Ukrainę, a 26 proc. uważa, że nie pomoże to Ukraińcom wygrać wojny, tylko doprowadzi do niepotrzebnej eskalacji.
Jednocześnie, jak wynika z badania instytutu Allensbach, tylko 39 proc. Niemców uważa, że kraj będzie należał w najbliższych 10 do 15 lat wciąż do wiodących gospodarek świata. Pięć lat temu uważało tak jeszcze 59 proc. ankietowanych. Ot, cała tajemnica, Scholzowych „pryncypiów”. Trochę pomocy dla Ukrainy, ale nie za dużo. Broń jak najbardziej, ale nie ta, tylko tamta. Tak Niemcy dryfują, rozdarte: z jednej strony rozumiejąc Rosję, z drugiej wspierając Ukrainę. A przy tym niesłychanie zadowolone z siebie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS