O kampanijnych trikach i patentach na sukces w budowaniu wizerunku polityka oraz o tym, ile w kandydatach jest ich samych, a ile przemyślanej kreacji rozmawiamy ze specjalistą ds. wizerunku i marketingu politycznego, na co dzień zajmującym się kreowaniem wizerunku polityków – politologiem Bartoszem Czuprykiem.
W obecnych czasach politycy ze wszech miar starają się zaistnieć w świecie social mediów. Można nawet odnieść wrażenie, że prowadzone kampanie w przypadku wielu kandydatów do tego się sprowadzają. Każda ich aktywność musi być odnotowana w przestrzeni wirtualnej. Czy to rzeczywiście tak skuteczny sposób pozyskiwania sympatii wyborców?
– Tak. Idealnym tego przykładem są zasięgi i odbiór pierwszej kampanii prezydenta Dudy, która jako pierwsza była relacjonowana w mediach społecznościowych. Szczególnie relacje zza kulis cieszyły się dużym zainteresowaniem i przybliżały kandydata wyborcom. Podobnie w obecnej kampanii parlamentarnej dużym zainteresowaniem członków wirtualnej społeczności cieszą się konta polityków, którzy przez niestandardowe i pozaschematyczne działania potrafią zjednywać sobie wyborców. Obecność w przestrzeni wirtualnej, tak powszechnej w dzisiejszych czasach, to rzecz naturalna, wręcz konieczna. Ten sposób dotarcia do wyborców jest tani i niezwykle skuteczny. Daje wręcz nieograniczone możliwości. Dlaczego? Bo współcześnie wirtualny świat i rzeczywistość się przenikają. Jeden nie istnieje bez drugiego. Dziś niemal każdy ma przynajmniej jedno konto społecznościowe. Wystarczy, że wyborca posiada telefon komórkowy z odpowiednią aplikacją i już staje się potencjalnym „celem” dla polityka.
W przestrzeni społecznej, medialnej pojawiają się opinie, że wielu polityków to tzw. twory marketingowe. Ile w tym prawdy? Ile jest dziś w kandydatach ich samych, a na ile jest to przemyślana strategia, socjotechniczna gra z wyborcą?
– Współcześnie są dwie drogi do politycznego sukcesu. Pierwsza to wieloletnia oddolna inicjatywa, ciężka społeczna praca i aktywność w wielu przestrzeniach życia publicznego. Ta droga jest jednak długa, pracochłonna, ale daje najtrwalsze rezultaty – mocny autorytet i trwałą reputację. Druga droga to odpowiednio zaplanowany proces kreowania wizerunku, oparty na odpowiedniej strategii i taktyce. Narzędzia marketingowe i socjotechniczne dają ogromne możliwości do kreowania osobowości zgodnych z oczekiwaniami wyborców. Idealnym przykładem polityka wykreowanego socjotechniką jest Janusz Palikot. W tym miejscu nie mam na myśli przebiegłych działań marketingowych czy manipulacji. Bardziej myślę o odpowiednim wykorzystaniu i zarządzeniu potencjałem kandydata. Ta droga jest znacznie krótsza i wymaga jedynie odpowiednich zasobów i środków. Jednak, aby efekt marketingowego sukcesu był trwały, kandydat musi się wykazać działaniem w swojej kadencji, bo inaczej nie przetrwa. Na listach wyborczych nie brakuje społeczników, kandydatów z dorobkiem pracy na rzecz swoich lokalnych społeczności, często jednak ich kandydatury rozmywają się podczas wyborczej rywalizacji za sprawą zmyślnie zaprojektowanych kampanii kontrkandydatów lub nawet pozostałych kandydatów z tej samej listy. Dlatego właśnie polityka i politycy są tak uzależnieni od działań marketingowych. Kandydat mający odnieść sukces musi się dobrze sprzedać. Nie da się tego osiągnąć szybko w czasie wyborczego wyścigu bez odpowiednich nakładów – medialnego wsparcia i socjotechniki. W tej rywalizacji nie ma miejsca na sentymenty. Liczy się wynik.
Na liście kandydatów jest wiele zupełnie nowych twarzy, świeżynek na politycznej scenie. Ile potrzebują czasu, by z pomocą fachowca od wizerunku, w tym wizerunku politycznego, zwiększyć rozpoznawalność wśród wyborców i tym samym swoje szanse w wyborach?
– Zwykle osoby te zbierają głosy na listę. Partie polityczne potrzebują nowych twarzy, kandydatów, którzy maksymalnie pomogą listom uzyskać jak największą liczbę głosów. Najczęściej są to lokalni działacze, społecznicy, osoby cieszące się dużym społecznym zaufaniem. Aby w swoją rolę wpleść osobisty sukces, muszą się wykazać charakterem, determinacją, osobowością w oparciu o swój potencjał, możliwości i zasoby. Osoby debiutujące na liście z wielkimi ambicjami powinny się poddać procesowi kreowania wizerunku trwającego minimum rok dla zwiększenia swojej rozpoznawalności. Proces ten będzie wymagał od kandydata wykazania się i udokumentowania swojego zaangażowania w życie społeczne. Kluczowe są także: pomysł na kampanię, kontent kandydata i odpowiednia strategia i taktyka. Im bardziej popularna lista – partia polityczna biorąca udział w wyborach, tym większe szanse na polityczny sukces.
Osobną kwestią jest wizerunek zewnętrzny, czyli to, jak polityk się prezentuje. Na ile to, jak wyglądają kandydaci i jak się noszą, ma wpływ na późniejsze decyzje wyborców?
– To bardzo istotny element kampanii. Kandydat powinien wzbudzać zaufanie. Swoją postawą, mową ciała i odpowiednią stylizacją musi umieć zrobić na wyborcy dobre pierwsze wrażenie, choćby z plakatu czy bilbordu. Wyborcy przy podejmowaniu decyzji, poza opinią o kandydacie, kierują się także jego zewnętrznym wizerunkiem, który powinien być pozytywny i przyjazny w odbiorze. Dodatkowo kandydat powinien się charakteryzować schludnym wyglądem i pogodnym wyrazem twarzy. Kiedyś byłem świadkiem rozmowy dwóch starszych pań, które dyskutowały na temat swoich potencjalnych kandydatów. Jedna z nich wskazała kandydata, który jedynie za swoją aparycję mógł liczyć na jej głos.
Wariant najbardziej przemawiający do kobiet to?
– Uśmiechnięty mężczyzna, o wyraźnie męskich rysach twarzy i lekko zarysowanej sylwetce. Schludnie ubrany. Nieprzesadnie wystylizowany. O pogodnym wyrazie twarzy i przenikliwym spojrzeniu. Wzbudzający zaufanie.
A jaki wizerunek najbardziej przemawia do mężczyzn? Czy w ogóle możemy to rozpatrywać w kategoriach płci?
– Nie powinniśmy kategoryzować, jednak to, na co najczęściej wyborcy zwracają uwagę w przypadku żeńskiej kandydatury, to… kobieca siła charakteru, osobowość, determinacja w działaniu, dopiero na końcu wygląd zewnętrzny, choć bywa to także kwestia sporna. Z badań wynika, że kobiety chętniej głosują na kandydatki, z którymi mogą się utożsamiać. Oczywiście kobiece kandydatury w wyborczym wyścigu też muszą się wpisywać w odpowiednie standardy – pierwszego wrażenia, pozytywnego wizerunku, pogodnego wyrazu twarzy i schludnego wyglądu.
Gra słów i gestów to kolejne narzędzie polityków. Da się oba te elementy wypracować na tyle, by okazały się skuteczne i pracowały na sukces polityka?
– Powiedziałbym inaczej – skoordynowany przekaz spójnych gestów i słów. Każdy polityk, występując publicznie, bezwzględnie powinien nabyć umiejętność używania odpowiednich gestów do wypowiadanych słów. W ten sposób wizualizuje i wzmacnia swój przekaz. To jest możliwe. Wymaga jedynie odpowiednich ćwiczeń. Komunikacja werbalna i niewerbalna to główne narzędzie polityka do kreowania rzeczywistości w relacji z wyborcą podczas wystąpień publicznych, konferencji prasowych, szczególnie indywidualnych spotkań i przed kamerami. Im bardziej mowa ciała spójna z wypowiadanym słowem, tym większa nośność głoszonych idei.
Na czym kandydaci powinni oprzeć komunikację z wyborcami, aby odnieść skutek? Mamy takie czasy, że niestety chyba łatwiej się dziś przebić politykom z przekazem agresywnym niż tym wyważonym i pozytywnym…
– Niestety w ostatnich latach polityka straciła na jakości. Stała się agresywna, brutalna i generalnie brudna. To pokazuje, jak upadają kultura polityczna i dialog społeczny. Mocno ścierające się ze sobą siły polityczne, celowo wpływają na opinie wyborców wg zasady „dziel i rządź”. Ta agresywna narracja i retoryka polityków doprowadziły do znaczących podziałów społecznych. Przykro patrzeć, gdy dyskusje zamieniają się w kłótnie, a sala sejmowa w folwark. Warto zadać sobie bardzo trudne pytanie. Czy to naród przejmuje cechy polityków, czy politycy cechy narodu, który reprezentują? Proszę zwrócić uwagę, jak w ostatnich trzech dekadach zmieniał się charakter kampanii wyborczych. Na początku kandydaci prześcigali się w obietnicach wyborczych. Każdy chciał wypaść jak najlepiej. Dziś politycy bardziej skupiają się na dyskredytacji swojego przeciwnika politycznego lub partii, niż na pokazaniu swoich kompetencji, umiejętności, ambicji i planów związanych z przyszłością swoich wyborców. W wyborach parlamentarnych kandydaci, chcąc nie chcąc, muszą się wpisać w narrację polityczną partii i nierzadko ubrudzić sobie ręce. Nie wszystkim to odpowiada, ale polityka wymaga poświęceń.
W jaki sposób podejmujemy decyzje wyborcze i na ile działamy pod wpływem emocji, a na ile kierujemy się wiedzą na temat działań i programów poszczególnych kandydatów? Zwykło się przecież mawiać, że polityka, a także kampania wyborcza, to gra na emocjach…
– Polityka, a szczególnie kampanie wyborcze, to gra na emocjach i coraz częściej, niestety, ten, komu uda się wywołać silniejsze emocje do zdyskredytowania swojego oponenta i tym samym przeciągnąć elektorat niezdecydowany, wygrywa. Wszyscy jesteśmy emocjonalni, a zdecydowana większość z nas podejmuje decyzje właśnie pod wpływem emocji. Gdyby tak nie było, polityczna rywalizacja nie wzbudzałaby… tak wielu emocji. To wbrew pozorom bardzo prosty mechanizm. Na szczęście świadomość społeczna rośnie i coraz chętniej wyborcy dokonują analizy samej polityki i kandydatów poszczególnych partii. Coraz częściej skłonni są głosować na przekór głównym nurtom. W wyborach parlamentarnych, mniej lub bardziej świadomie, w pierwszej kolejności głosujemy na listę, czyli partię polityczną. Dopiero w drugiej na konkretnego kandydata. Dlaczego? Bo najpierw kierujemy się osobistymi preferencjami, emocjami, rzadko chłodną oceną lub kalkulacją, a następnie wyborczymi obietnicami.
Dziękuję za rozmowę.
Autor: Urszula Gielo
/ Życie Podkarpackie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS