W czwartek 64-letnia przewodnicząca Komisji Europejskiej przyjedzie do Polski, by podpisać tzw. kamienie milowe. Ich wdrożenie ma dać zielone światło dla zaakceptowania przez KE polskiego Krajowego Planu Odbudowy – dokumentu niezbędnego do uruchomienia środków z unijnego Funduszu Odbudowy. Jednym z takich kamieni milowych jest likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. W zeszłym tygodniu Sejm uchwalił zainicjowaną przez prezydenta nowelizację ustawy o SN w tej sprawie.
W ramach Funduszu Odbudowy z budżetu polityki spójności na lata 2021-2027 Polska ma do dyspozycji około 76 mld euro. W KPO, który ma wspomóc gospodarkę po pandemii Covid-19, Polska wnioskuje o 23,9 mld euro dostępnych w ramach grantów i o 11,5 mld euro z części pożyczkowej.
Kim jest Ursula von der Leyen
Uschi (Uleńka) – tak o von der Leyen mówili kilka lat temu w Berlinie. To zdrobnienie nie jest jednak wyrazem sympatii, ale złośliwością. Przeciwnicy twierdzą, że to pragnąca władzy karierowiczka.
W 2005 roku zaczęła jako minister rodziny, w 2009 przeszła do resortów pracy i polityki społecznej, w 2013 jako pierwsza kobieta w historii Niemiec została ministrem obrony. To najgorętszy fotel w niemieckim rządzie, więc von der Leyen nie uniknęła wpadek. Najpoważniejszą zajmuje się komisja śledcza Bundestagu, która sprawdza, czy jej resort nie naruszył prawa o zamówieniach publicznych.
Von der Leyen przetrwała wiele zawirowań, bo jako jedna z niewielu w niemieckiej polityce w trudnych sytuacjach przechodzi do medialnej ofensywy – często występuje w telewizyjnych programach publicystycznych. W debatach publicznych lubi przyjmować rolę mediatorki.
– Kanclerz mojego pokolenia nazywa się Angela Merkel – powiedziała kilka lat temu pytana o polityczne ambicje. Kurtuazyjne zdanie okazało się prawdziwsze, niż myślała. Przez swoje feministyczne nastawienie stała się za bardzo lewicowa dla swoich konserwatywnych kolegów z CDU i CSU. Choć sama jako matka siódemki dzieci, w wieku od 32 do 20 lat, mogłaby się stać symbolem matki Niemki.
W polityce dała się poznać jako entuzjastka europejskiej integracji i bliskich relacji z USA. Broniła w mediach prawa krajów Europy Środkowo-Wschodniej do stacjonowania żołnierzy USA i NATO na ich terytoriach. Tłumaczyła rodakom, że amerykańskie wojska zapewniły zachodnim Niemcom bezpieczeństwo, które umożliwiło rozwój gospodarczy i dobrobyt, więc nowe kraje także mają do tego prawo.
Ursula von der Leyen przyjeżdża do Polski
„Strefy wolne od LGBT są strefami wolnymi od człowieczeństwa. Nie ma dla nich miejsca w Unii Europejskiej” – mówiła von der Leyen w 2020 r. Szefowa Komisji Europejskiej nakreśliła też wówczas dość odważną wizję „Unii globalnej”, która chce nie tylko dbać o zdrowie, miejsca pracy i rozwój 440 mln mieszkańców, ale ma jeszcze ambicję odgrywania dużo większej roli na świecie. Roli, której dotąd się wystrzegała i bała – z tysiąca powodów, których nakreślenie i wyjaśnienie mogłoby być tematem dysertacji naukowej…
– Ludzie chcą pójść naprzód. I to jest moment dla Europy – mówiła von der Leyen, zapowiadając przeprowadzenie Unii „od kruchości [którą uzmysłowiła pandemia] do nowej witalności”. „Witalność” zapewnić mają inicjatywy w dziedzinie zdrowia („Musimy budować silniejszą Unię na rzecz zdrowia”), powołanie nowej europejskie agencji badań biochemicznych, dopilnowanie, by wszyscy w UE mieli dostęp do nowej szczepionki na koronawirusa, kiedy ta w pojawi się na rynku („Nie wystarczy wynaleźć szczepionkę, trzeba zapewnić, aby wszyscy w Europie i na świecie mieli do niej dostęp. Nacjonalizm szczepionkowy jest zagrożeniem dla żyć ludzkich”). Pod auspicjami Unii ma być zorganizowany w przyszłym roku globalny szczyt w sprawie zdrowia, w którego organizację włączą się też Włochy, stojące w 2021 na czele G-20.
Sporo miejsca w swym orędziu von der Leyen poświęciła społecznej gospodarce rynkowej – europejskiej specjalności – w której szczególne miejsce zajmuje kwestia pracy. – Dla zbyt wielu osób praca nie popłaca – mówiła. – Czas aby praca popłacała.
Aby „praca popłacała”, kierowana przez nią Komisja ma wspomóc dochodzenie do europejskiej płacy minimalnej. Prawo i dostęp do niej miałby każdy obywatel UE (będzie to trudne, ze względu na różnice w podejściu do tej kwestii w różnych krajach UE).
Szefowa Komisji napomknęła o reformie systemu Schengen (bez szczegółów). Wezwała do dokończenia ambitnego projektu europejskiego, jakim jest Unia bankowa i jeszcze większych wysiłków na rzecz walki ze zmianami klimatu (zapowiedziała podwyższenie celu redukcji emisji dwutlenku węgla do 2030 roku). Przyznała, że dla niektórych redukcja o 55 proc. zamiast 40 proc. to będzie to za dużo (miała na myśli Polskę), dla niektórych za mało, ale jej zdaniem w tej kwestii UE musi być nie tylko liderem, ale i przykładem dla całego świata. Tę mantrę w Unii powtarza się od dawna – dla Polski to jasny sygnał – taryfy ulgowej nie będzie.
Czytaj też: Cały naród łata dziurę, czyli nowe podatki, opłaty i składki
Kolejnym po neutralności klimatycznej priorytetem mają być inwestycje w technologie cyfrowe „od Sofii, przez Lizbonę, po Katowice”. Von der Leyen zapowiedziała, że na ten cel pójdzie 20 proc. z uzgodnionego niedawno szczodrego funduszu Next Generation EU (Nowa Generacja UE), który ma pomóc stanąć Unii na nogi i przezwyciężyć ekonomiczne skutki pandemii. Unia ma stać się liderem w tzw. gospodarce obiegu zamkniętego. Wysiłki na rzecz ochrony środowiska i inwestycje w nowe technologie sprawią, że Europa – jak mówiła szefowa KE – zyska większą kontrolę nad swoją przyszłością. W czasach pandemii, która zrewidowała wszystkie scenariusze i podważyła wiarę w lepszą przyszłość, ta obietnica zabrzmiała może nieco na wyrost, ale w historii Unii wiele kluczowych projektów wydawało się z początku czymś na wyrost i ponad możliwości, a wspólna waluta euro jest tego najlepszym przykładem.
Orędzie w sprawie Unii to podsumowanie roku i zapowiedź tego co KE zamierza robić w ciągu najbliższych miesięcy. Nie było to pierwsze w historii UE „State of the Union” (tradycję przemówień zapoczątkował Portugalczyk Jose Manuel Barroso w 2010), ale von der Leyen wygłaszała go po raz pierwszy. Robiła to przy pustawej z powodu pandemii sali Parlamentu Europejskiego, a przysłuchiwali się jej europosłowie w maseczkach.
Przemówienie trwało ponad godzinę. Trudno nazwać je porywającym – było raczej solidne i wyważone – i w tym sensie bardzo „niemieckie”, podobnie jak i jej styl sprawowania przywództwa w Komisji. Von der Leyen wciąż odwoływała się do ważnych dla Unii pojęć-kluczy – solidarności, zaufanie, konieczności obrony europejskich wartości. Niczego w orędziu nie zabrało, ale nie było też wielkich zaskoczeń czy szczególnych owacji. Najdłużej klaskano, kiedy szefowa Komisji odniosła się do kwestii światopoglądowych i mówiła, że „Bycie sobą to nie jest ideologia. To jest tożsamość. I nikt tego nie może odebrać” . Ta część orędzia skierowana była do Polski – i to nie tylko do owych nieszczęsnych gmin stref wolnych od LGBT, ale i do prezydenta Andrzeja Dudy, który w kampanii wyborczej mówił, że homoseksualizm to ideologia i nazwał ją „neobolszewizmem”. Wbrew trendom dominującym w Polsce PiS, gdzie ludzie o odmiennej orientacji seksualnej stali się celem ataków prawicowych mediów i polityków partii rządzącej, Komisja Europejska wkrótce przedstawi strategię wzmocnienia praw osób LGBTQI.
Co ciekawe, podkreślając brak przyzwolenia ze strony Unii na strefy wolnych od LGBT, von der Leyen na moment wyszła z roli wyważonej przewodniczącej, która z wszystkimi musi się dogadać, więc nikogo nie może urazić. Tak stanowcza nie była już kiedy odnosiła się do kwestii obrony praworządności. – Naszym obowiązkiem jest pilnowanie praworządności, nie ma zgody na jej łamanie. Prymat europejskiego prawa, wolność mediów i niezależność sądownictwa to europejskie wartości, które nie są na sprzedaż – mówiła. Przypomniała rzecz powszechnie znaną, że „praworządność pomaga chronić ludzi przed rządami potężnych” i „jest gwarantem naszych najbardziej podstawowych z codziennych praw i wolności”. Nie wymieniła jednak nazw krajów, z którymi KE szarpie się w sprawie praworządności od kilku lat, niestety bez większych rezultatów. Von der Leyen zapowiedziała za to, że do końca września opublikowany zostanie raport o stanie praworządności we wszystkich krajach UE. I potwierdziła to, o czym mówiło się w Brukseli już wcześniej – że dla ochrony przed korupcją, oszustwami i konfliktem interesów – do nowego budżetu UE wprowadzona zostanie zasada warunkowości wypłat (czyli mocno rozwodniona zasada ‘pieniądze za praworządność’).
– Przyszłość będzie taka, jaką ją stworzymy, jaką ją chcemy. Niech żyje Europa – mówiła na zakończenie orędzia von der Leyen.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS