A A+ A++

W 2021 r. wszyscy zapłacimy więcej danin – niektórzy bezpośrednio, inni w formie ukrytej.

„Do utrzymania dobrego stanu finansów państwa potrzebna jest odpowiedzialna polityka podatkowa” – napisało Ministerstwo Finansów w komunikacie wydanym w ostatnim dniu 2020 r. W dalszym ciągu tego dokumentu opisano różne korzyści oferowane firmom dzięki wchodzącym w życie w nowym roku przepisom, w tym rozszerzenie stosowania obniżonego do 9 proc. CIT, „estońskich” zachęt do inwestowania czy uproszczeń w rozliczeniach VAT.

Pełny obraz owej „odpowiedzialnej polityki” obejmuje jednak także długą – choć nie całkowicie wymienioną w ministerialnym komunikacie – listę podwyżek różnych podatków i opłat. Niektóre z nich zapłacimy bezpośrednio, inne – w formie ukrytej.

Podatek dochodowy od osób prawnych obejmie od nowego roku spółki komandytowe. Zostaną podatnikami CIT niezależnie od opodatkowania dochodów ich wspólników. CIT zapłacą też spółki jawne, jeśli nie ujawnią fiskusowi udziałowców niebędących osobami fizycznymi.

Reklamowana przez resort finansów „estońska” ulga być może przyniesie korzyści niektórym firmom, ale ukrytym warunkiem jej stosowania jest w niektórych przypadkach… zapłacenie podatku dochodowego. „Estońskie” rozwiązanie przysługuje bowiem osobom prawnym, w tym spółkom z o.o. Jeśli zaś spółka komandytowa przekształci się w spółkę z o.o., by skorzystać z nowych ułatwień, to będzie musiała zapłacić 19 proc. od dochodu z przekształcenia. Będzie on rozumiany jako nadwyżka wartości rynkowej majątku spółki nad wartością podatkową.

Zupełnie nową daniną jest podatek od sprzedaży detalicznej, obejmujący sklepy o obrotach powyżej 17 mln zł miesięcznie. Sprzedaż detaliczna słodkich napojów i alkoholi w małych opakowaniach będzie podlegała nowym opłatom, które nieoficjalnie nazwano już „małpkowym” i „cukrowym”. Teoretycznie za uiszczanie tych trzech handlowych danin będą odpowiedzialni handlowcy. Trudno się jednak spodziewać, by zrobili to kosztem swoich marż. Skutki odczują więc konsumenci, płacąc więcej w kasach sklepowych.

Kolejna nowa danina powodująca wzrost cen – tym razem prądu – to tzw. opłata mocowa. Jej cel to zapewnienie elektrowniom wynagrodzenia nie tylko za produkcję energii, ale też za gotowość do pracy. Różne są stawki tej opłaty, tak czy inaczej, za prąd trzeba będzie zapłacić o kilka–kilkanaście złotych więcej w ciągu miesiąca. Na przykład przy zużyciu w przedziale 1200–2800 kWh (typowym dla przeciętnej rodziny) opłata mocowa wyniesie 9,19 zł.

Głębiej do kieszeni będą musieli sięgnąć Polacy pracujący m.in. w Wielkiej Brytanii, USA, Holandii i Austrii, którzy pozostają polskimi rezydentami podatkowymi (a więc np. jeżdżą tam do pracy sezonowej). W umowach z tymi państwami obowiązuje niekorzystna metoda unikania podwójnego opodatkowania – proporcjonalnego odliczenia. Jej efektem jest w wielu przypadkach dopłata podatku w Polsce. Dotychczas przed taką dopłatą chroniła ulga abolicyjna, ale od 2021 r. zostanie ona ograniczona do 1360 zł.

Ci, którzy do Ameryki nie jeżdżą, ale kupują stamtąd towary w małych paczkach, z użyciem portali sprzedażowych, zapłacą od nich VAT, a czasem także cło. Znika bowiem zwolnienie dla przesyłek o wartości do 22 euro. To akurat regulacja ogólnounijna, nie tylko polska.

Wzrosną jak niemal co roku pułapy stawek podatku od nieruchomości. Na przykład od jednego metra kwadratowego budynków używanych w bizn … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKalejdoskop wydarzeń 2020 roku – część 1
Następny artykułSzpital w Iłży. Zaszczepiono pierwsze osoby