fot. LaPresse – Fabio Ferrari
Alejandro Valverde na trasie tegorocznej Volta a Catalunya po raz pierwszy od jesieni 2019 roku wskoczył na poziom pozwalający rywalizować z najlepszymi góralami. Świadomy narzuconych wiekiem ograniczeń, Hiszpan zaplanował swoją rolę na pierwszym górskim odcinku i na mecie promieniał po udanym występie.
Valverde sieci zarzucił wcześnie. Doświadczony Hiszpan u stóp wspinaczki do stacji narciarskiej Vallter 2000 wyczuł brak organizacji w szeregach młodszych rywali i ruszył samotnie na 10 kilometrów przed metą. Młodzież odjechać nie pozwoliła, ale stary lis przeczekał i dwa kilometry dalej skutecznie przeprowadził swój plan.
Valverde ścigali Nairo Quintana (Arkea-Samsic), Richard Carapaz (Ineos Grenadiers), Sepp Kuss (Jumbo-Visma) i Kenny Elissonde (Trek-Segafredo), ale choć wszyscy zaznaczyli swoją obecność na czele, to 40-letni lider Movistaru metę osiągnął przed nimi. Wiedział dobrze, że przyspieszeniom rywali nie sprosta, jeśli jechał będzie tylko na kole pociągu Ineos Grenadiers. Samotnie, z zapasem kilkunastu sekund, w chaosie ataków miał szansę.
Bardzo się cieszę, że włączyłem się tu do walki. Etap zleciał bardzo szybko, bo ucieczka wypracowała sporą przewagę i ekipy zainteresowane generalką musiał zacząć pogoń bardzo wcześnie. To dało się odczuć w finale. Czułem się dobrze w finale i chciałem spróbować [odjechać], uprzedzając spodziewany atak faworytów. Chciałem być z przodu, gdy oni ruszą
– mówił na mecie.
Zwycięzca katalońskiego wyścigu z lat 2009, 2017 i 2018 na ostatnich 5 kilometrach trzymał się z Adamem Yatesem (Ineos Grenadiers) i Seppem Kussem. Koło puścił 2300 metrów przed metą, ale tylko na chwilę. Gdy Brytyjczyk odjechał po zwycięstwo, Valverde dopadł Amerykanina i metę osiągnął jako trzeci, w finale ulegając jeszcze atakującemu Estebanowi Chavesowi.
Doświadczony Hiszpan w klasyfikacji generalnej jest szósty, 49 sekund za prowadzącym Adamem Yatesem. Planów wielkich nie ma, liczy tylko, że do wspinaczki na Port Aine (18,7 km; 6,8%) uda mu się przystąpić w podobnej formie.
Jutro mamy kolejny spory górski finisz, mam po prostu nadzieję, że będzie mi szło tak dobrze, jak dziś. Nie wiem jak mi pójdzie, ale biorąc pod uwagę dzisiejszy wynik, myślę, że mogę jechać z najlepszymi
– podsumował.
W czołówce wyścigu na podjeździe do Vallter 2000 wyróżnił się 17 lat młodszy od Valverde Harm Vanhoucke. Belg atakował samotnie z grupki goniącej i zdołał wywalczyć piąte miejsce.
To miłe uczucie, bo na pierwszym górskim etapie Katalonii potwierdziłem formę z Paryż-Nicea. Czuję się nawet nieco lepiej niż tydzień temu. Super sprawa, skończyć etap na piątym miejscu, pośród takich zawodników. Na podjeździe panował chaos, nikt nie chciał przejąć inicjatywy
– relacjonował młodzian z Lotto Soudal.
Vanhoucke w podobnych akcjach pokazywał się na trasie Paryż-Nicea. W Katalonii póki co jest 12., 1:30 za Adamem Yatesem, ale tylko 27 sekund za piątym Wilco Keldermanem (Bora-hansgrohe).
Wielu zawodników atakowało, wszyscy oglądali się na Almeidę. Za Kussem, Yatesem i Valverde trudno było nadążyć. Po kontrze Chavesa tempo trochę siadło, a ja wyczułem swój moment. Podjazd znałem, ale do mety dojechałem wyczerpany, usiałem sięgnąć do rezerw energii, by utrzymać się przed goniącymi mnie rywalami
– dodał.
Konkurs oglądania się na João Almeidę, zapoczątkowany na trasie UAE Tour, kontynuowany był w Katalonii. 22-letni Portugalczyk, czwarty kolarz ubiegłorocznego Giro d’Italia, robił co mógł, ale strata 46 sekund zakończyła się utratą koszulki lidera i spadkiem na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Podjazd stanowił spore wyzwanie, wiedziałem zatem, że obrona koszulki będzie wyzwaniem. Zrobiłem, co mogłem. Ekipa pracowała dla mnie bardzo mocno, za co chciałem jej podziękować. Ataki zaczęły się wcześnie na stromych odcinkach, a inni zawodnicy okazali się lepsi ode mnie. Jestem zadowolony ze swojego występu, trzecie miejsce w generalce nie jest złe
– ocenił kolarz Deceuninck-Quick-Step.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS