Tygrys “Tigrinho” – taki przydomek ma 18-letni piłkarz, który dotychczas występował w Athletico Paranaense. Brazylijski klub zarobił na sprzedaży swojego zawodnika 40 mln euro.
Sam piłkarz uznawany jest oczywiście za wielki talent. Zawodnika, który w przyszłości może zająć się w drużynie strzelaniem bramek. A Barcelona potrzebuje takiego piłkarza. Nie ma już Leo Messiego, który przez długie lata porywał tłumy. Robert Lewandowski jest w słabej formie. A w Katalonii potrzebują wielkich postaci. Także z rynku południowoamerykańskiego. Tylko w ostatnich latach oprócz Messiego w zespole grali Chilijczyk Alex Sanchez czy Urugwajczyk Luis Suarez oraz Brazylijczycy, którymi zajmiemy się nieco dokładniej.
Przed Vitorem Roque kilka dni spokojnych treningów z nowymi kolegami. Debiut w nowych barwach zapewne już za kilka dni. 4 stycznia FC Barcelona zagra ligowy mecz z UD Las Palmas. Piłkarze Xaviego muszą się sprężać, bo w tabeli tracą 7 punktów do dwóch prowadzących w tabeli drużyn. To Real Madryt i Girona.
Trudno oczywiście oczekiwać, by na Vitorze Roque już teraz spoczywał ciężar ciągnięcia we właściwym kierunku ofensywy Barcelony. Natomiast przyszłość może należeć do niego, choć w Katalonii wiedzą, że z transferami Brazylijczyków… różnie bywa.
Vitor Roque będzie musiał się zmierzyć w przyszłości z ogromną presją oczekiwań. I nic dziwnego. FC Barcelona od lat chętnie korzystała z gwiazd południowoamerykańskiej piłki. W ostatnich latach sprawę załatwiał Leo Messi. Natomiast w przeszłości to Brazylijczycy odgrywali na stadionie Camp Nou kluczową rolę.
Romario może nie spędził w Katalonii zbyt wiele czasu, ale to jedna z postaci wspominanych do dziś. 65 meczów i 39 bramek. To dorobek wicemistrza świata z 1994 roku. Wspaniałe liczby w krótkim czasie osiągnął w FC Barcelonie Ronaldo będący niekwestionowaną gwiazdą futbolu na przełomie wieków. W 49 spotkaniach strzelił 47 bramek i dołożył do tego jeszcze 13 asyst.
Kolejnym wielkim przedstawicielem “Canarinhos” w “Dumie Katalonii” był Rivaldo. Ten w Barcelonie grał o wiele dłużej od wyżej wymienionych. Uzbierał 235 meczów. Strzelił 130 bramek i miał 45 asyst. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć tu także o Ronaldinho, który czarował swoim dryblingiem. Statystyki może nie robią aż takiego wrażenia: 207 meczów, 94 bramki i 70 asyst, ale wrażenia artystyczne, emocje – to Ronaldinho gwarantował.
Ostatnich z wielkich Brazylijczyków był oczywiście Neymar, który z Messim i Luisem Suarezem stworzył zabójczy, ofensywny tercet. W 186 spotkaniach strzelił 105 bramek. Miał też 76 asyst. Niekwestionowanym symbolem klubu w XXI wieku stał się też obrońca Dani Alves, który reprezentował klub w aż 408 spotkaniach. 22 bramki i aż 105 asyst to jego dorobek.
Na jedną wielką, brazylijską gwiazdę przypadało w Barcelonie co najmniej kilka niewypałów. Obecnie w FC Barcelonie gra tylko jeden Brazylijczyk: Raphinha. Trudno powiedzieć, by mógł otwierać listę niewypałów, ale do tego co prezentowali w klubie jego najwięksi rodacy bardzo mu daleko.
Z pewnością na listę tych, którym się w Katalonii nie powiodło trzeba wpisać Philippe Coutinho. Kupiony przez Barceloną za ogromną kwotę 135 mln euro z Liverpoolu nigdy się tak naprawdę nie spłacił. Lądował na licznych wypożyczeniach. Zdobył 25 bramek i 14 asyst w 105 spotkaniach. Dziś 31-latek wydaje się być na peryferiach wielkiej piłki. Gra w katarskim Al-Duhail.
Inne niezbyt udane brazylijskie transfery Barcelony? Tu musimy się cofnąć nawet do końcówki XX wieku. Gdy w 1997 z klubu odchodził wielki Ronaldo zastąpił go Sonny Anderson, który zbierał dobre recenzje w AS Monaco. Dorobek napastnika to 68 meczów, 21 bramek i 10 asyst. Później wrócił do ligi francuskiej (do Olympique’u Lyon) i tam był o wiele skuteczniejszy.
W 2002 roku z Cruzeiro do Barcelony trafił Geovanni. 20 mln euro w tamtym czasie to były niemałe w futbolu pieniądze. Skończyło się na 43 meczach i skromniutkim dorobku 3 bramek i 3 asyst. Podobnie wygląda historia Fabio Rochembacka, choć w niego zainwestowano tylko 9 mln. Jego dorobek w Barcelonie to 68 meczów. Także 3 bramki i 5 asyst.
Najdziwniej wygląda tu jednak historia Keirrisona kupionego w 2009 roku. Przychodził do klubu jako odkrycie roku w Brazylii. W drużynie… nigdy nie zadebiutował, a ostatecznie okazało się, że w gruncie rzeczy nikt go w Katalonii nie traktował poważnie. Piłkarz trafiał na kolejne wypożyczenia. Na którą listę trafi ostatecznie Vitor Roque? Przekonamy się za kilka lat.
Opracowanie:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS