A A+ A++

– Nie twierdzę, że to my powinniśmy wygrać. Francja była lepsza. W końcu te dwa kluczowe ostatnie sety zwyczajnie przegraliśmy. Wiedzieliśmy, że mecz z Francją będzie kluczowy. Że ten, kto go wygra, prawdopodobnie zagra też w olimpijskim finale – mówi selekcjoner reprezentacji Polski Vital Heynen na łamach Przeglądu Sportowego. Teraz przed biało-czerwonymi mistrzostwa Europy. – Chciałbym w mistrzostwach potwierdzić, że jesteśmy mocną ekipą – twierdzi belgijski szkoleniowiec.

Zawiódł pan?


Vital Heynen:Oczywiście. W sporcie wszystko jest bardzo jasne. Jeśli masz cel i go nie realizujesz, to znaczy, że zawiodłeś. Ja zawiodłem w kontekście walki o medal olimpijski. Koniec i kropka. Możesz próbować analizować, co poszło nie tak, czego zabrakło. Dziś możemy powiedzieć, że przegraliśmy z mistrzami olimpijskimi 2:3. Że niewiele zabrakło. Przecież prowadziliśmy 2:1 w meczu i 7:3 w czwartym secie. Byliśmy jedną z najlepszych drużyn w igrzyskach, ale przegraliśmy w ćwierćfinale.

Co się działo w szatni, gdy wszedł tam pan po meczu?

– Panowała cisza. Zawodnicy, ja, sztab musieli przede wszystkim to sobie poukładać w głowie. Po paru minutach zabrałem głos, ale co możesz powiedzieć, jeśli po trzech latach ciężkiej pracy, by zrealizować ten jeden cel w igrzyskach, ponosisz porażkę. To boli. Pół godziny po przegranym meczu to nie jest najlepszy moment na podsumowania. Trzeba każdemu dać przestrzeń do przeżycia tego na swój sposób. Na to potrzeba wielu dni, a nie godzin. Musieliśmy też szybko zdecydować, czy wracamy wcześniej do kraju. Lot powrotny mieliśmy wykupiony na poniedziałek, dwa dni po finale. Tymczasem już nad ranem następnego dnia po meczu z Francją, dosłownie kilka godzin po zejściu z boiska, wsiedliśmy do samolotu. Każdy wiedział, że chce wracać. Gdy emocje nieco opadły, trochę jeszcze porozmawialiśmy po wylądowaniu w Warszawie. Na dłuższe konwersacje przyjdzie czas, gdy za tydzień spotkamy się w Spale na zgrupowaniu przed mistrzostwami Europy.

Dlaczego po meczu z Francją podkreślał pan, że wolałby jednak znaleźć się w grupie śmierci podczas tych igrzysk?

– Jak w dobrej grupie przegrywasz cztery mecze, to musisz się zamknąć i przyznać sobie, że nie jesteś najlepszy. Ale jednocześnie, grając z mocniejszymi rywalami, lepiej wiesz w którym miejscu się znajdujesz, jak wypadasz na ich tle. Choć jak pokazał przykład Francuzów – z czwartego miejsca w grupie też można zostać mistrzem olimpijskim. My wygraliśmy swoją grupę, ale zabrakło nam mocnych sprawdzianów w więcej niż dwóch meczach z Iranem i Włochami. Trafiając do grupy śmierci, jest szansa na to, że ćwierćfinał nie będzie meczem o wszystko albo nic. W końcu rywalem Brazylii w walce o półfinał byli Japończycy, a Rosjan – Kanadyjczycy. No i pamiętajmy o tym, co się działo z Michałem Kubiakiem. On trenował mocniej raz w ciągu dwóch tygodni, gdy dzień przed pierwszym meczem doznał kontuzji. Nawet jeśli mieliśmy dwóch zawodników w miejsce Michała, czyli Aleksandra Śliwkę i Kamila Semeniuka, to wciąż kapitan jest sercem tej drużyny. Trzeba brać te kwestie pod uwagę, ale nie chcemy tym tłumaczyć swojej porażki.

Więc dlaczego grał w meczu z Francją zagrał od początku, skoro nie był w stuprocentowej dyspozycji?

– Jeśli ma się zawodnika, który nie jest w stuprocentowej dyspozycji fizycznej i nie zacznie się z nim meczu, to on już nie wejdzie w trakcie spotkania, w trzeciej czy czwartej partii. Z Iranem nie zagrał w szóstce, później zdecydowaliśmy, że rozegra mecz z Kanadą. W mojej opinii musieliśmy go wpuścić na boisko w tym meczu, bo nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by kompletnie bez gry pojawił się na boisku w ćwierćfinale. Mówimy o tym, w jakiej grupie graliśmy o kontuzji Michała, ale jest jeszcze coś. Blok-obrona. Gra w defensywie nie szła nam najlepiej w meczu z Iranem, później się to poprawiło, ale w meczu z Francją znów dobrej gry w tym elemencie wystarczyło tylko na trzy sety i zawaliło się na ostatnie dwa. Ataków Jeana Patry’ego nie mogliśmy go w żaden sposób zatrzymać. Próbowałem nawet wprowadzić Kamila Semeniuka, by mieć najlepszy możliwy blok na zawodnika Francuzów, ale nie wystarczyło.

A jak tłumaczyć to, że nie wpuszczał pan na boisko Grzegorza Łomacza?

– Rozgrywający i libero to pozycje, na których uważam, że nie powinno się za wiele mieszać. Jeśli miałbym do dyspozycji dwóch libero, to nie byłoby tak, że po dwóch źle przyjętych piłkach, wprowadzałbym zmiennika. Tak samo po dwóch przegranych setach nie chciałem zmieniać rozgrywającego.

Można powiedzieć, że reprezentacja Polski zdawała egzamin w najważniejszych meczach ostatnich trzech lat? Wygrywaliśmy w półfinale MŚ z USA, w kwalifikacjach z Francją, ale z drugiej strony pamiętamy porażkę ze Słowenią w półfinale ME 2019 czy ten feralny ćwierćfinał z Tokio.

– Jeśli ktoś równoważy brak pierwszego miejsca z porażką, to uważam to za dziwny tok myślenia. Każdy medal się liczy, i brąz z Chicago z Ligi Narodów i ten w mistrzostwach Europy. One nie są porażką, a osiągnięciem. Dzięki nim utrzymywaliśmy polską kadrę w światowej czołówce. Pewnie, że ponosiliśmy tez porażki. Jak ktoś słusznie zaważył, żaden z medalistów ostatniego mundialu nie stanął na podium olimpijskim. Bo nie jest łatwo zdobyć medalu w igrzyskach. Mimo przegranego ćwierćfinału wciąż będziemy jedną z czołowych drużyn ostatnich lat, choć nie zamierzam tego traktować jako wymówki dla tego, co się stało w Tokio. Nic nie zmyje tego rozczarowania. Tylko kiedy ostatnio Polska miała taką passę, by trzy sezony z rzędu zdobywać medale najważniejszych imprez?

Kolejna przed wami za niespełna miesiąc. Kiedy zaczynacie przygotowania?

– W Spale spotykamy się 15 sierpnia. Poza dwunastką olimpijczyków, dołączą jeszcze Norbert Huber, Tomasz Fornal i Damian Wojtaszek. Wyjaśniłem chłopakom, że klasową drużynę poznaje się też po tym, że nawet jak dostanie mocny cios i upadnie na deski, to jest w stanie się podnieść, by ruszyć dalej. Owszem, część zawodników mogła powiedzieć: „Odchodzimy, kończymy sezon albo kadrową karierę i nie gramy w mistrzostwach Europy”. Poprosiłem, by tego nie robili. Żeby stanęli ramię w ramię, udowodnili, że są drużyną i zagrali na swoim poziomie. Chciałbym w mistrzostwach potwierdzić, że jesteśmy mocną ekipą. Choć to będzie cholernie trudne dla zawodników, którzy zasuwali ciężko przez ostatnie trzy lata na realizację celu i go nie osiągnęli. A dwa tygodnie później mają stanąć i wrócić na swój poziom. Nie będzie łatwo wykrzesać z siebie pozytywną energię.

Rozmawiała Edyta Kowalczyk – cały wywiad w Przeglądzie Sportowym

Loading ... Loading …
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTuwima Sky: ruszyła sprzedaż dużej inwestycji w Łodzi
Następny artykułHurkacz nadal na trzynastym miejscu w rankingu ATP