Dość niespodziewanie Max Verstappen nie wygrał niedzielnej rundy na Florydzie, mimo że prowadził przez jej pierwszą fazę. Receptę na jego pokonanie znalazł Lando Norris, który okazał się beneficjentem późniejszego wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. Wykonał bowiem tzw. darmowy pit-stop i wrócił na tor jako lider wyścigu. Później Holender nie był w stanie nawiązać do jego tempa.
Po zakończeniu zmagań w mediach rozgorzała dyskusje odnośnie tego, czy as Red Bulla dowiózłby zwycięstwo bez strat poniesionych podczas neutralizacji. Takie pytanie zostało mu zadane na konferencji prasowej i odpowiedział na nie w swoim stylu:
“Zawsze chodzi o jakieś gdybanie, nieprawdaż? Gdyby moja mama miała j**a, byłaby moim tatą. Tak to już jest po prostu w wyścigach. Czasami na czymś zyskujesz, czasami nie”, powiedział Verstappen.
26-latek odniósł się również do innych nietypowych wydarzeń z niedzielnej rundy. Skomentował m.in. torpedowy start Sergio Pereza, który o mały włos nie skończył się na samochodzie Maxa. Co ciekawe, Meksykanin zarysował minimalnie jego dyfuzor:
“Byłem tego świadomy. Skręciłem i widziałem, że zblokował koła. Po wyścigu okazało się, że na moim dyfuzorze pojawiło się coś w rodzaju draśnięcia, więc coś musiało w niego uderzyć. Było naprawdę blisko i mogło to się zakończyć katastrofą dla zespołu. Po prostu fart.”
Verstappen nie omieszkał skomentować również strącenia pachołka w wolnej sekcji zakrętów, czym wywołał chwilową wirtualną neutralizację:
“Nie podobał mi się, więc postanowiłem go skasować i sprawdzić trwałość przedniego skrzydła. Test zderzeniowy został zaliczony i nie było żadnych uszkodzeń. Tego pachołka potem nie było i wszyscy na tym skorzystali.”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS