Oczywiście żaden cytat nie wziął się z powietrza. Każdy jest punktem wyjścia do historii, która dla krakowskiej piłki tej jesieni była ważna.
* „Nudzi mnie już gadanie do kamery. Nawet się nie mogę z nikim pokłócić”. Michał Probierz, trener Cracovii, narzekał, że konferencje prasowe odbywają się w trybie online. Zresztą całą rundę jesienną trzeba było rozegrać w trybie awaryjnym. Piłkarze regularnie przechodzili testy na koronawirusa, regularnie byli wsadzani na kwarantannę i w rezultacie niemal każdy zespół regularnie wychodził na boisko osłabiony.
Szczęśliwie udało się dokończyć rundę zgodnie z planem, przełożyć trzeba było tylko jeden ligowy mecz Wisły. Cracovia w innym, niż wstępnie planowano, terminie zagrała o Superpuchar Polski. Na koniec jej piłkarze i trener mogli sobie powiedzieć „nie ma tego złego”, bo w meczu o trofeum pokonali Legię.
* „Grzebanie w trupach nie ma żadnego sensu” – stwierdził Zbigniew Boniek, prezes PZPN, w rozmowie z Interią, tłumacząc, że „sprawę Cracovii” trzeba jak najszybciej zakończyć. Trupy wyleciały z szafy po ponad 15 latach. Za korupcję z sezonu 2003/04 klub Janusza Filipiaka został ukarany 1 mln zł i zaczął sezon z pięcioma ujemnymi punktami. Głosów, że to zbyt łagodna kara, naturalnie nie brakowało.
* „Pieniądze, jakie ludzie wkładają w Wisłę, są w jakimś sensie rozmieniane na drobne” – do wypowiedzenia tych słów Marka Motykę, byłego piłkarza Wisły, dziś trenera, skłonił żenujący występ krakowian w meczu z trzecioligowym KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w Pucharze Polski. To był początek sezonu najgorszy z możliwych.
Tymczasem Cracovia, która broni trofeum, ma za sobą dwa pucharowe mecze i dwa wymęczone zwycięstwa. W lutym czeka ją starcie z Wartą Poznań o ćwierćfinał.
* „Tylko potraficie nap…ć na klub, a nie potraficie patrzeć obiektywnie” – znów Michał Probierz. Trener wkurzył się tak mocno, że zalogował się do internetu i zaczął rzucać przekleństwami w stronę kibiców. Do rzucenia hasła o nap…niu w klub skłonił go komentarz na temat Mateusza Wdowiaka.
Bo i sprawa Wdowiaka wzbudziła tej jesieni duży niesmak. Jeden z bohaterów finału Pucharu Polski pokłócił się z działaczami. A że nie chciał przedłużyć kontraktu na warunkach proponowanych przez klub, został odsunięty do rezerw. To właśnie wzburzyło część kibiców – uznali, że tak się piłkarzy nie traktuje, a już szczególnie wychowanków. Trener Probierz odpowiedział, że będzie stawiał tylko na tych, którzy mają jeszcze chęć, by grać w jego zespole.
* „Cracovia pany” – wypowiedziane przez Rivaldo Vitora Borbę Ferreirę. Tak, to TEN Rivaldo – 74-krotny reprezentant Brazylii, zdobywca Złotej Piłki z 1999 r., mistrz świata z 2002. Jego syn został piłkarzem Cracovii pod koniec sierpnia, a potem nakłonił słynnego tatę do wypowiedzenia kilku krzepiących słów przed kamerą z okazji derbów Krakowa.
Transfer Rivaldinho oczywiście był głośny jak żaden inny. Głośny, ale na razie nie można napisać, że trafiony, bo Brazylijczyk gra przeciętnie. Nieco lepiej radzi sobie kolejny napastnik, ściągnięty z Niemiec Marcos Alvarez, choć i od niego oczekiwano więcej.
Dlatego aby wybrać najlepszy „krakowski” transfer tego sezonu, trzeba przenieść się na drugą stronę Błoń. I wyróżnić kogoś z dwójki: Yaw Yeboah, Michal Frydrych.
* „To wykształcony młody człowiek, z jego wypowiedzi bije pewność siebie” – to z kolei cytat z dziennika „The Guardian”. A ten młody człowiek to Aleksander Buksa, którego Brytyjczycy umieścili na liście „60 największych talentów światowej piłki nożnej”.
Choć wyceniany na miliony 17-letni napastnik jesienią grał rzadko, to i tak było o nim bardzo głośno. Tuż przed startem sezonu Wisła poinformowała, że przedłużyła z nim kontrakt do 2023 r. Był powód do świętowania.
Ale potem wyszło na jaw, że Buksa wcale nie podpisał jeszcze długoletniej umowy, że były to tylko ustne ustalenia prezesów klubu i ojca piłkarza, w świecie wielkich pieniędzy niewiele warte. W międzyczasie rodzina Buksów nawiązała współpracę z Pinhasem Zahavim, słynnym agentem piłkarskim, który już wkrótce może znaleźć młodej gwiazdce nowy klub. Wisła w tym zamieszaniu już straciła wizerunkowo. Wkrótce może stracić też napastnika i szansę na wielkie pieniądze.
* „VAR, ty ch…” – krzyczał Janusz Filipiak, prezes Cracovii, do prowadzącego mecz z Wisłą sędziego Daniela Stefańskiego. Niestety to bezkonkurencyjnie najsłynniejszy cytat z grudniowych derbów Krakowa. Trybuny były puste, więc przekleństwa rzucane przez właściciela Comarchu szybko zostały wyłapane przez mikrofony. W wyzywanie sędziego zaangażowali się też wiceprezes Jakub Tabisz i poseł Ireneusz Raś.
Prezesi Cracovii dostali za to wyjątkowo niskie kary – nagany oraz grzywny po 5 tys. zł w zawieszeniu na pół roku.
* „Nawet w najgorszym koszmarze nie przyśniłby mi się taki mecz” – westchnął Maciej Serafiński, drugi trener Stali Mielec. A wzdychał po dotkliwej porażce z Wisłą 0:6. To była najwyższa wyjazdowa wygrana krakowian od września 2015, kiedy w Bielsku-Białej pokonali Podbeskidzie też 6:0.
Artur Skowronek, wtedy jeszcze trener Wisły, tym zwycięstwem na chwilę uciszył niezadowolonych kibiców, którzy krzyczeli o nim „wuefista”, domagając się jego dymisji. Potem jednak jego drużyna wróciła do kiepskiej gry. I zwolnienia nie dało się uniknąć.
* „Czuję się w Krakowie jak w domu” – wyrecytował Sergiu Hanca w języku polskim tuż po podpisaniu kontraktu wiążącego go z Cracovią do 2025. Rumun w krakowskim klubie wyjątkowo szybko stał się jedną z najważniejszych postaci. Przed rozpoczęciem rundy jesiennej został kapitanem drużyny.
* „Gegenpress!” – wrzeszczy od niedawna Peter Hyballa sprzed linii bocznej podczas meczów Wisły. Bo Wisła w grudniu weszła w erę niemiecką. Jej współwłaściciel Jakub Błaszczykowski dobrze znał Hyballę z czasów, gdy grał w Dortmundzie, i postanowił zaprosić go do Krakowa. Wcześniej razem ze wspólnikami podjął trudną – mimo wszystko – decyzję o zwolnieniu Skowronka.
Więc gra Wisły ma teraz opierać się na „gegenpressingu”. Trzeba będzie zostawiać na boisku serce razem z płucami. Na razie nie ma pewności, czy piłkarze pójdą w ogień za nowym trenerem, tak jak nie wiadomo, czy jego pomysły przełożą się na zwycięstwa.
* „To nie Barcelona ani Real Madryt!” – to znów słowa Janusza Filipiaka. Nie, drużynie Malmö FF, z którym Cracovia zagrała w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy, daleko do poziomu hiszpańskich potentatów. Tak, to ciągle za wysokie progi dla Cracovii. Dla niej przygoda z europejskimi boiskami znów się skończyła, zanim na dobre się zaczęła.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS