– Może powinniśmy na stałe przenieść się do Budapesztu? – śmiał się Jamie Carragher. Liverpool, który na Anfield Road przegrał sześć kolejnych meczów, zaczął wygrywać, dopiero gdy wylądował na Węgrzech. Grając na Puskas Arenie najpierw wyeliminował w Lidze Mistrzów RB Lipsk, a teraz czeka na Real.
Na Węgrzech futbol jest tak samo ważny, jak walka z wirusem
W ostatnich tygodniach gościła tu też Borussia Moenchengladbach, Manchester City czy Tottenham. A ta lista może się wydłużyć. Kiedy większość europejskich państw zamyka się na cztery spusty, Węgry czekają na przyjezdnych z otwartymi ramionami. Zwłaszcza na europejską elitę futbolu.
Oczywiście – to nie tak, że Węgry nie boją się koronawirusa. Od 8 marca zamknięte są tutaj przedszkola, szkoły podstawowe i średnie, nie działają sklepy, hotele i restauracje. Ale futbolu sankcje nie dotykają. Dla UEFA to jak urodzinowy prezent. “UEFA chciałaby podziękować Węgierskiemu Związkowi Piłki Nożnej za wsparcie i aprobatę dla gry” – napisała niedawno europejska organizacja. Trudno się wdzięczności dziwić. Niedługo trudno będzie zliczyć, ile razy w tym sezonie Węgry ratowały organizację meczów Ligi Mistrzów.
Lada moment Węgry odwiedzi także reprezentacja Polski, która na Puskas Arenie rozpocznie eliminacje do mistrzostw świata. Jedno jest pewne – Polacy zostaną przyjęci po królewsku. Dla Viktora Orbana futbol jest tak samo istotny, jak walka z koronawirusem.
Mistrzowie szczepień. “Uratowano już życie wielu Węgrów”
Węgrzy są w europejskiej czołówce jeśli chodzi o liczbę szczepień. 18 szczepień na stu mieszkańców to – według danych zebranych na Ourworldindata.org – drugi wynik w Unii Europejskiej i trzeci na kontynencie. Jak informuje “Die Welt”, Węgry pierwszą dawką zaszczepiły ponad 1,4 mln osób.
To wynik, który udało się osiągnąć głównie dzięki pozyskaniu na własną rękę łącznie siedmiu milionów dawek szczepionek z Rosji i Chin. Choć dla Węgrów przypada 19 mln dawek zatwierdzonych przez Unię preparatów BioNTech/Pfizer, Moderna, AstraZeneca, to Viktor Orban zdecydował się na alternatywne rozwiązania. Niedopuszczone jeszcze do użytku w Unii szczepionki z Rosji i Chin są bowiem dostarczane na Węgry szybciej niż szczepionki europejskie.
Węgry, choć szczepienia przebiegają tu wyjątkowo sprawnie, także mierzą się z trzecią falą pandemii. W połowie marca dziennie przybywało ok. 9 tys. zakażonych, w trzecim tygodniu miesiąca – już ponad 10 tys. “Dzięki szczepionkom ze wschodu uratowano już życie wielu Węgrów i Serbów” – oznajmił minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto (Serbowie także sięgnęli po wschodnie preparaty). Co ciekawe na Węgrzech nie obowiązuje kolejność szczepień. Po zaszczepieniu personelu medycznego dziś wystarczy zgłosić się i zarezerwować termin. “System działa wyjątkowo sprawnie” – pisze “Die Welt”.
Na Euro bez koronawirusowego problemu?
Viktor Orban marzy, aby w lecie wszyscy na Węgrzech byli skupieni już tylko na futbolu. W Budapeszcie rozegrane mają zostać cztery mecze Euro 2020. Ale może być ich więcej – możliwe bowiem, że UEFA nie zrezygnuje z niektórych państw-gospodarzy.
W rozmowie ze Sky Sport Aleksander Ceferin przyznał, że turniej zostanie rozegrany tylko w tych krajach, które pozwolą kibicom wejść na trybuny. – Mamy kilka scenariuszy, ale jedyne, co możemy zagwarantować to, że nie gramy bez fanów. Każdy gospodarz musi zagwarantować ich udział – oznajmił szef UEFA.
To może oznaczać, że kraje, które najlepiej radzą sobie z programem szczepień i szybciej poskromią epidemię jak Anglia i Węgry, mogą stać się dla UEFA atrakcyjnym partnerem do rozmów. Jak informuje “The Telegraph”, do Wielkanocy szczepionkę przyjąć mają w Anglii wszyscy mieszkańcy powyżej 40. roku życia. Kraj, który w nowy rok wchodził ze średnią 55 tys. nowych infekcji dziennie, teraz ma ich tylko ok. 5 tys.
Węgry też chcą zaostrzyć walkę z epidemią. Dyrektor Ministerstwa Zasobów Ludzkich Miklos Kasler oznajmił, że na Węgrzech powstanie Laboratorium Bezpieczeństwa Narodowego. Jego cel to stworzenie własnej szczepionki na patogeny i uniezależnienie się od źródeł zewnętrznych. Koszt inwestycji to ok. 12 mld forintów, czyli 33 mln euro.
Ale Węgrzy inwestują nie tylko w projekty, które pomogą walczyć z epidemią, ale i nowy stadion piłkarski. Znów marzą o organizacji igrzysk.
Laboratorium za 33 mln euro i stadion za 52 mln
Na liście najciekawszych inwestycji w czasach pandemii, o których informował niedawno węgierski rząd, jest nowy stadion dla II-ligowego Nyiregyhaza Spartacus. Rząd przeznaczy na obiekt 19,1 mld forintów (52 mln euro), co uczyni go najdroższym tego typu obiektem na Węgrzech (pojemność do 10 tys.). Na budowę stadionu w tym roku popłynie tylko część tej kwoty, reszta zapisana będzie w budżecie na najbliższe lata. Na Węgrzech nikogo to specjalnie nie dziwi. O setkach milionów euro wydawanych na sport, dotacjach państwowych spółek, zwolnieniach z podatku dla biznesmenów wspierających kluby i wielkim kompleksie sportowym ze stadionem katedrą w rodzinnej wsi Orbana, pisaliśmy już w 2019 r.
Orban w ostatnim czasie zajmował się też tematyką olimpijską. Po ponownym wybraniu Thomasa Bacha na przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego wysłał do niego list.
Igrzyska w Budapeszcie? “Każdy mecz trwa, póki go nie wygramy”
Pogratulował w nim czwartej kadencji, ale i przypomniał, że Węgry wspierają sport i sportową rywalizację. Dodał, że tegoroczne igrzyska w Tokio będą symbolem “naszego wspólnego zwycięstwa” nad pandemią. Pogratulował też idei pakietu Agenda 2020, która nieco “odchudza” igrzyska i sugeruje, by ze względu na koszty niektóre zmagania rozgrywane były także poza granicami kraju gospodarza olimpiady. To rozwiązanie, które Węgrom może pomóc. W lutym Orban ponownie wyraził chęć, by to Budapeszt w 2032 r. został organizatorem igrzysk. W tym celu Węgierski Komitet Olimpijski (MOB) powołał już zespół, który ma przygotować zgłoszenie Budapesztu jako gospodarza. Grupa składa się z węgierskich biznesmenów, a przewodzi im ekonomistka i była szefowa budapesztańskiej giełdy papierów wartościowych.
Orban do organizacji igrzysk podchodzi niezwykle poważnie. “Chciałbym zobaczyć nas jako gospodarzy” – oznajmił prorządowemu dziennikowi sportowemu “Nemzeti Sport”. Premier o igrzyskach myśli od dwóch dekad.
Raz już musiał obejść się smakiem – gdy w 2013 r. ogłoszono, że Budapeszt będzie się ubiegał o imprezę w 2024. Na projekty i plany wydano od tego czasu spore sumy, ale w kluczowym momencie powstał ruch obywatelski (Ruch Momentum), który zorganizował akcję mającą na celu doprowadzenie do referendum w sprawie państwowego pomysłu. Głośno mówiono, że ważniejsze niż “dwa tygodnie dumy” są dla Węgrów pieniądze na szpitale, linia metra, inwestycje w edukację. Rząd podawał, że igrzyska miałyby kosztować prawie 774 mld forintów (11 mld złotych). Opozycja przeliczyła, że każda węgierska rodzina zapłaci za nie 2 mln forintów (28 tys. złotych), a rząd pieniędzy szukał będzie w podatkach.
Pod wnioskiem o referendum w sprawie organizacji igrzysk zebrano ponad 230 tys. podpisów, dużo więcej niż było potrzeba. Gdy zakończono zbiórkę, rząd z węgierskiej kandydatury się wycofał. “Każdy mecz trwa, póki go nie wygramy” – dodał tajemniczo Orban we wspomnianej rozmowie z “Nemzeti Sport”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS