Elektroniczne dzienniki “na dobre” weszły do polskich szkół w 2009 roku, gdy pojawił się przepis dopuszczający rezygnację z ich papierowych odpowiedników. Stały się wtedy jedyną formą komunikacji ze szkołą. – Od tego czasu zarówno nauczyciele, jak i rodzice zaczęli się od e-dzienników uzależniać. Do tego stopnia, że teraz, kiedy firma Vulkan ogłosiła, że za niektóre funkcje e-dziennika będzie trzeba płacić, rodzice nie wyobrażają sobie, jak będą się porozumiewać ze szkołą – powiedziała Magdalena Warchala-Kopeć.
Posłuchaj podcastu!
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Jak tłumaczyła gościni Małgorzaty Wołczyńskiej, podstawowy dostęp do e-dziennika będzie zachowany. Zmieni się tylko czas, w którym rodzic będzie otrzymywał powiadomienia. Do tej pory było to zaraz po tym, jak pojawił się wpis nauczyciela. Teraz, żeby zachować tę opcję, trzeba będzie zapłacić. – Chodzi o to, że rodzice tracą poczucie kontroli, ale czy to jest rzeczywiście potrzebne, żeby wiedzieć o tym natychmiast np., po wystawieniu tej oceny? – pytała Warchala-Kopeć.
Być na bieżąco
Warchala-Kopeć zwróciła uwagę, że obecnie większość osób, chce być ze wszystkim na bieżąco, “trudno zatem dziwić się rodzicom, że także chcą być na bieżąco z ocenami swoich dzieci”. Dodała, że warto się zastanowić, czy rzeczywiście jako rodzice musimy wiedzieć od razu co dzieje się z dzieckiem w szkole, w której jest bezpieczne. – Przecież nie musimy go śledzić na bieżąco. Może wystarczy nam informacja raz dziennie. Wieczorem zalogować się do e-dziennika i przeczytać o sprawach na następny dzień. A nie odczytywać powiadomienia nawet kilkanaście razy dziennie – mówiła dziennikarka.
Coraz mniej sytuacji do bycia odpowiedzialnym
Dziennikarka zastanawiała się, czy wzburzenie związane z wprowadzeniem opłat nie wynika także z zachowania samych nauczycieli. Nie mając zaufania do dzieci “idą na łatwiznę” wpisując w elektronicznych dziennikach “w zasadzie wszystko”. – O składce na wycieczkę, o wyjściu do teatru, że trzeba przynieść 4 zł na fluoryzację. Więc tak naprawdę, nie czytając przez tydzień wiadomości, możemy narobić dziecku poważnych problemów – zwróciła uwagę dziennikarka.
Jak mówiła gościni “Mikrofonu” Radia TOK FM, dzieci w takich sytuacjach nie tylko tracą poczucie kontroli, ale także nie mają wielu okazji do brania odpowiedzialności za swoją edukację i sytuację w szkole. Przypomniała też, że przed erą elektronicznych dzienników było inaczej. – Rodzice o ocenach dowiadywali się albo jak dziecko wróciło do domu i o tym mówiło, albo nie dzieliło się taką informacją, tylko starało się do czasu wywiadówki poprawić oceny, żeby rodzica nie rozzłościć. Dzieci uczyły się w ten sposób odpowiedzialności i samodzielności – podkreśliła. Także dawniej nauczyciel informował uczniów, że np. trzeba przynieść na jutro farby, kasztany, plastelinę. – Jeśli dziecko zapomniało, to było nieprzygotowane do lekcji, dostawało minusa, albo musiało dogadać się z koleżanką z ławki, pożyczyć potrzebne przybory. To uczyło kompetencji społecznych, wspierania się wzajemnie, pomagania sobie – dodała.
Przytłoczeni uczniowie
Nadmierna kontrola to zdaniem pana Piotra, nauczyciela ze szkoły średniej w Białymstoku, ujemna strona elektronicznych dzienników. – Są rodzice, którzy niestety są zbyt mocno kontrolujący i ogromną wagę przywiązują do zbyt wielu rzeczy. Dzieci wtedy czują się troszeczkę przytłoczone i mają poczucie zbyt mocnej kontroli – powiedział w “Mikrofonie” Radia TOK FM. Docenił jednak także zalety e-dziennika. – Jestem dzięki temu w dobrym kontakcie z rodzicem, jeżeli tego potrzebuje nie muszę do niego dzwonić, mogę do niego napisać wiadomość, poinformować. I wtedy rodzic wie mniej więcej, na czym stoi. Poza tym też na bieżąco widzi ewentualne braki frekwencji, czy też jakieś potencjalne ucieczki ucznia z lekcji – powiedział.
W sytuacji gdy rodzic śledzi wszystko, co dzieje się z jego dzieckiem w szkole, dochodzi do kuriozalnych sytuacji. – Nauczyciele opowiadali mi, że czasem po wstawieniu ocen do e-dziennika, natychmiast rozdzwaniają się telefony w klasie, albo przychodzą wiadomości do uczniów, w których zaniepokojeni rodzice pytają: Dlaczego ta jedynka, albo dwójka? Uczniowie natychmiast muszą się tłumaczyć – opisała dziennikarka.
Presja na nauczycieli
O tym, jak nauczyciele odczuwają presję ze strony rodziców opowiedział w “Mikrofonie” Radia TOK FM słuchacz – pan Rafał z Warszawy. Jego żona jest nauczycielką i prowadzi cztery klasy w szkole podstawowej. Potwierdził, że gdy pojawi się ocena w e-dzienniku to natychmiast jest reakcja rodziców do dzieci, ale nie tylko.
– Rodzice wysyłają maile do nauczycieli z pytaniami dlaczego taka ocena a nie inna. Szczególnie gdy jest to ocena półroczna albo roczna. Moja żona dostaje takich wiadomości pięć albo sześć o godzinie 22, czy 23 wieczorem i rodzice są oburzeni, że ona nie odpowiedziała tego samego dnia – dodał. – Jak można oczekiwać, że nauczyciel natychmiast odpowie na maila rodzica? Ja wiem, że to jest przyzwyczajenie z korporacji, gdzie tam się natychmiast odpowiada na maile, ale to nie powinno tak być – podkreślił pan Rafał. Dodał, że rodzice potrafią składać skargi na nauczyciela do dyrekcji szkoły, że nie odzywa się do rodziców, “bo przecież rodzic napisał”. – Tylko ten rodzic nie bierze pod uwagę, że takich jak on jest np. 30 – dodał.
Z kolei pani Aneta ze Szczecina zwróciła uwagę, że dostęp do informacji z elektronicznego dziennika prowadzi do “rozleniwienia”. – Mając non stop informacje o tym, w jaki sposób dziecko się uczy, zachowuje, rezygnujemy z zebrań, z osobistych rozmów z nauczycielem – powiedziała w rozmowie z Małgorzatą Wołczyńską. Przyznała, że zdarzało się jej wysyłać wiadomości do nauczycieli w godzinach wieczornych np. o 23 ale nie oczekiwała od razu odpowiedzi. – Jeżeli nauczyciele wystawiają ocenę o godzinie 23, to nam rodzicom powinno to dać do myślenia, że ci ludzie jeszcze o godzinie 23 pracują – podkreśliła.
Pan Piotr, nauczyciel z Białegostoku, powiedział, że sam jako rodzic bardzo rzadko sprawdza elektroniczny dziennik swojego dziecka. – Zaglądam tam raz na dwa tygodnie, ponieważ i tak wiem, jakie dziecko dostaje oceny, bo po prostu mówi mi o tym. Wiem, czy jest przygotowane, bo widzę ten proces przygotowywania, pokazują mi sprawdziany – mówił. Dodał, że jego zachowanie nie odbiega od danych statystycznych, do których jako nauczyciel ma dostęp. – Mniej więcej 30 proc. rodziców w naszej szkole regularnie zagląda do dziennika elektronicznego – dodał.
Państwowy e-dziennik
Dziennikarka Magdalena Warchala-Kopeć zwróciła uwagę, że dobrym rozwiązaniem byłoby przygotowanie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej bezpłatnego publicznego elektronicznego dziennika z podstawowymi funkcjami, “żeby po prostu nie zasypywać rodziców informacjami o wszystkim, także o sprawach, o których nie muszą koniecznie dowiadywać się na bieżąco”. Dodała, że uczniowie – co oczywiste – są zwolennikami rezygnacji z e-dziennika.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS