Pani Katarzyna jest rozwiedziona, ma dwoje dorosłych dzieci. Pracuje jako psycholog. Kilka lat temu zarejestrowała się w popularnym serwisie randkowym. – Był miły babski wieczór, gdy w pewnym momencie pokazał mi się profil Tomasza. Moja siostra zabrała mi w żartach telefon i zaakceptowała jego profil. I praktycznie z automatu Tomasz napisał mi wiadomość powitalną – opowiada pani Katarzyna.
Mężczyzna nie miał w opisie zbyt wielu informacji. – Miał napisane, że ma czterdzieści parę lat i miał zwykłe zdjęcie – opowiada kobieta. Pierwsze spotkanie z nowo poznanym mężczyzną odbyło się kilka dni później – w centrum handlowym.
– Od razu było na luzie, nie było żadnego dystansu. Nie było zażenowania czy zawstydzenia. Czuliśmy się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie. Mówił, że jest samotny od dłuższego czasu, że szuka kobiety na dłużej – opowiada pani Katarzyna. I dodaje: – W pewnym momencie z mojej strony padło, że rozglądam się za nowym samochodem. On stwierdził, że lepiej nie mogłam trafić. Powiedział, że chętnie mi pomoże.
Zaufanie
Tomasz T. bardzo szybko zdobył zaufanie nie tylko pani Katarzyny, ale również jej bliskich. – Siedzieliśmy z nim przy stole wigilijnym. Był bardzo miły, troskliwy. Pragnął kontaktu z córką, klęknął przed nią na kolana i przysięgał jej miłość do końca życia, na zdrowie i życie swojej matki. Był przekonujący i wylewny – opowiada ojciec pani Katarzyny.
– Znaliśmy się może dwa tygodnie, a Tomasz snuł już plany kupna mieszkania na nowym osiedlu. Od razu roztaczał wizję wspólnego bycia i życia – opowiada pani Katarzyna. I dodaje: – Przyjeżdżał dobrymi i drogimi samochodami. Ubierał się na sportowo, ale zawsze w firmowe ciuchy. Jak szliśmy razem do restauracji, to miał gest i zostawiał spory napiwek.
– Jeżeli od pierwszego spotkania widać, że mężczyźnie bardzo zależy, żeby pochwalić się, że jest człowiekiem sukcesu, że ma drogi portfel czy zegarek, który często jest podróbką, albo przyjeżdża świetnym samochodem, który jest z wypożyczalni, to zwykle jest to po to, żeby stworzyć iluzję, omotać – mówi dziennikarka Anna Klimczewska, która napisała dwie książki na temat randkowania w sieci.
„Osaczają i rozkochują”
Chcieliśmy sprawdzić, czy Tomasz T., z którym związała się pani Katarzyna, nadal jest obecny w serwisie randkowym. Mężczyzna usunął jednak swój profil z aplikacji.
– Niestety, są mężczyźni, którzy odgrywając rolę księcia z bajki, osaczają kobietę i rozkochują w sobie, a jak już mają wykonaną taką pracę, to przechodzą do drugiego etapu. Etapu – „na moment potrzebuję twojej pomocy”. I przekonują kobiety, że im to wynagrodzą. Ale teraz nie mogą z powodu rzekomej ważnej inwestycji albo choroby mamy. Kobiety, które już są zakochane po uszy, bardzo często wpadają w taką pułapkę – mówi Anna Klimczewska.
Bohaterka naszego reportażu, pani Katarzyna, twierdzi, że przekazała partnerowi z sieci 40 tys. zł na samochód. – Nowe auto, na które się umawialiśmy, nigdy się nie pojawiło. Widziałam je tylko na zdjęciach. Mimo to trwałam w tym związku. Miałam nadzieję, że ta sprawa się wyjaśni – przyznaje kobieta.
– Najprostsza rada – nigdy nie pożyczać żadnych pieniędzy. Trzeba wyjaśnić i powiedzieć, że nie znamy się długo i po prostu nie pożycza się pieniędzy – mówi Anna Klimczewska.
Chociaż mężczyzna nie dostarczył obiecanego samochodu, pani Katarzyna dała się namówić na leasing innego auta. Ale to nie kobieta, lecz Tomasz T. jeździł tym samochodem. Pani Katarzyna twierdzi, że wielokrotnie pożyczała różne kwoty poznanemu w sieci mężczyźnie. Pieniądze trafiały na wskazane przez Tomasza T. rachunki bankowe lub brał od niej gotówkę. – W sumie to 300 tys. złotych – mówi kobieta.
Recydywista
Tomasz T. to recydywista skazany w 2019 roku na 10 lat więzienia za oszustwa. Mężczyzna przedstawiał się między innymi jako przedsiębiorca i pożyczał duże sumy pieniędzy. Skazany nie trafił jednak do więzienia, bo wyrok nie był prawomocny. W tym czasie zawarł znajomość z panią Katarzyną.
– Oskarżony ma postawionych 121 zarzutów. Dotyczą one brania udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która miała na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu. Część z tych przestępstw oskarżony popełnił w warunkach recydywy, to jest pięć lat od odbycia części kary pozbawienia wolności za podobne przestępstwa – mówi sędzia Roman Kowalkowski z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał T. na łączną karę pozbawienia wolności na 10 lat. – Zobowiązał też oskarżonego do naprawienia szkody wyrządzonej przestępstwem poprzez zapłacenie na rzecz osób pokrzywdzonych ponad 8 mln zł – dodaje sędzia Kowalkowski.
Skazany wniósł do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną od skazującego go wyroku. Niezależnie od tego, w Sądzie Okręgowym w Gdańsku mężczyzna stara się o odroczenie wykonania kary pozbawiania wolności ze względu na swój stan zdrowia. O tym, czy mężczyzna trafi do więzienia, sąd zdecyduje dopiero w lipcu, czyli rok po wydaniu prawomocnego wyroku skazującego.
„Problemy to ja ci dopiero zrobię”
Po półtora roku znajomości z Tomaszem T. pani Katarzyna zdecydowała się zawiadomić policję o oszustwie dokonanym na jej szkodę. Kobieta nadal płaci raty leasingowe i spłaca kredyty zaciągnięte na prośbę mężczyzny.
– Do samego końca twierdził, że pamięta o wszystkim. Mówił, że zwróci pieniądze. I było tak do momentu, kiedy się dowiedział, że sprawa trafiła do prokuratury. Dostał wezwanie na przesłuchanie, wtedy przestał do mnie dzwonić – mówi kobieta.
Postanowiliśmy sprawdzić, w jakiej kondycji jest Tomasz T. i czy rzeczywiście nie może odbywać kary pozbawiania wolności ze względu na stan zdrowia. Pani Katarzyna umówiła się z nim na spotkanie.
– Mam przeprosić ? Problemy to ja ci dopiero zrobię. Tak, jak ty mi robisz problemy. Kota ogonem to sobie możesz odwracać. Byłem na policji. Nie jestem tobie winny żadnych pieniędzy. Winna pieniądze to jesteś ty mnie. I nie tylko mnie – to słowa, które mężczyzna skierował do pani Katarzyny.
– Nie omamiłem jej i żadnych pieniędzy od niej nie wyłudziłem. Wszystko się okaże. Prokuratura prowadzi postępowanie – powiedział reporterce Uwagi! i dodał, że nie będzie rozmawiał przy kamerach.
– Cieszy się wolnością, a oszukał bardzo wielu przedsiębiorców. Nie tylko kobiety, ale też poważnych mężczyzn, prowadzących poważne biznesy – wskazuje pani Katarzyna. I przyznaje: – Sama dałam się omotać. Przez cały okres tej znajomości byłam kobietą, a nie psychologiem. Nie analizowałam tego człowieka. Chciałabym przestrzec przed takimi historiami i zaapelować do ludzi, którzy zostali przez niego oszukani, żeby się zgłosili – mówi pani Katarzyna.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS