A A+ A++

Większość internautów szuka informacji w wyszukiwarkach, wśród których prymat wiedzie Google. W ciągu jednej minuty trafia do wyszukiwarki blisko 6 milionów zapytań na minutę. Nie bez przyczyny firmy robią wszystko, aby znaleźć się jak najwyższej w wynikach wyszukiwania. Niektóre z nich pieczołowicie dbają o algorytmy i kluczowe frazy, inne wykupują reklamy Google Ads. Co ciekawe, zainteresowanie tą formą promocji wykazują również hakerzy, stosujący tzw. „ad hijacking”. Proceder ten polega na tym, iż oszuści zlecają kampanie reklamowe, w których podszywają się pod znane marki. Używając podobnych nagłówków, opisów i tego samego wyświetlanego adresu URL, zwiększają szanse, że niczego niepodejrzewający użytkownicy klikną w ich reklamy zamiast reklamy prawdziwych producentów. Nieświadomi internauci wchodząc w takie linki, pobierają pliki ze złośliwym kodem.

Pod koniec października badacz bezpieczeństwa posługujący się pseudonimem 0x0luke wskazał na Twitterze na fałszywą kampanię promującą oprogramowanie graficzne GIMP. Jest ono pod względem funkcjonalności bardzo zbliżone do Adobe Photoshop, z tą różnicą, że jest darmowe. Internauta po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa „gimp” otrzymuje na pierwszym miejscu reklamę z odnośnikiem do strony gimp.org, aczkolwiek po kliknięciu ląduje na stronie gilimp[.]org. i pobiera plik ze złośliwym oprogramowaniem.

– Nie jest to jednostkowy przypadek. Hakerzy wykorzystują „ad hijacking” już od dłuższego czasu. Niestety wielu internautów połyka haczyk. O ile w przypadku e-mailingu stosunkowo łatwo odróżnić fałszywe informacje od prawdziwych, o tyle w tym przypadku nie jest to proste. – mówi Mariusz Politowicz z firmy Marken, dystrybutor rozwiązań Bitdefender w Polsce.

Choć odróżnienie fałszywych reklam od prawdziwych jest bardzo trudne, to jednak istnieją pewne detale, pozwalające ominąć pułapki zastawiane przez hakerów. Po pierwsze nielegalne reklamy są wyświetlane w większości przypadków w nocy lub w weekendy, kiedy właściciel marki i agencja marketingu internetowego mają mniejsze szanse na zauważenie oszustwa. Google bardzo szybko reaguje na interwencje dotyczące podszywania się oszustów pod inne marki i automatycznie usuwa fałszywki.  Pomocne powinny być też dodatki do przeglądarek, takie jak Live HTTP Headers, pokazują one każdą ścieżkę przekierowania po kliknięciu.

Poza tym oszuści lubią wykorzystywać mniej znane wyszukiwarki, takie jak Yahoo, Ask, Bing i AOL, lub zagraniczne wyszukiwarki, takie jak Baidu (Chiny), Naver (Korea Południowa) i Yandex (Rosja), bowiem są bardzo podatne na ataki. Zazwyczaj właściciel marki i agencja marketingu online rzadko monitorują mniej popularne wyszukiwarki, jeśli w ogóle to robią.

– Zdecydowanie większe pole manewru w zakresie ścigania i wykrywania fałszywych reklam mają producenci, pod których podszywają się oszuści. Mogą oni skorzystać z fachowej wiedzy agencji marketingowej, a także różnego rodzaju profesjonalnych narzędzi do monitorowania reklam. Co zresztą robią, by chronić własną reputację – dodaje Mariusz Politowicz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTłumne i radosne świętowanie niepodległości w Legnicy
Następny artykułUsterka na PGE Narodowym. Kilkadziesiąt firm musiało zamknąć biura